DO CZEGO SĄ GOTOWE SPODNIE PALAZZO’WE?

Wiem, że ostatnio mało działo się na blogu. Pogoda nie nastrajała zbyt optymistycznie, a na dokładkę po drodze były jeszcze święta, które zupełnie oderwały mnie od codzienności, pracy, komputera i wszelkich działalności innych niż świętowanie, jedzenie pyszności i picie drineczków w doborowym towarzystwie. Ciężko było powrócić do rzeczywistości, ale… Postanowiłam wziąć się w garść i przygotować dla Was „wypasiony” wpis. Wypasiony czyli bogaty, a jak bogaty, to palazzo’we spodnie oraz Pałac Kultury w tle pasują idealnie. Ma być dużo do oglądania, czytania, inspirowania, a może nawet małej chwili refleksji?  Podeszłam do tematu bardzo ambitnie i poświęciłam sporo czasu na jego przygotowanie. Mam nadzieję, że będziecie miały dużo przyjemności z lektury.

No to startujemy z przytupem w nowy, wiosenny sezon 🙂

Marzyłam o tym dniu, kiedy w końcu zrobi się ciepło, wyjdzie słońce i będę mogła wyjść z domu bez płaszcza, bez skarpet… Zaczynam doceniać zmienność pór roku. Kto by się w ogóle ekscytował nadejściem wiosny, gdyby nie było wcześniej tej okropnej, szaro-burej zimy? A tak, samo pozbycie się skarpet przyprawia o dreszcz rozkoszy. Aby uniknąć jednak przykrych niespodzianek, założyłam najstarsze mokasyny VAGABOND. Mam je prawie 10 lat i uważam, że jest to jedna z niewielu firm obuwniczych, której wyroby są warte każdych pieniędzy. Dzięki sprawdzonym mokasynom miałam gwarancję, że nie będzie żadnych pęcherzy ani obtarć, które zazwyczaj towarzyszą przejściu na „gołą stopę”.

Głównym bohaterem dzisiejszego wpisu są oczywiście spodnie palazzo, ale zanim napiszę o nich kilka słów, chciałabym zwrócić Waszą uwagę na pewien fakt. Panuje przekonanie, że stylizacja musi być awangardowa, wymyślna albo skomplikowana żeby była oryginalna, a wcale tak nie jest. Liczy się przede wszystkim pomysł na prezentację i czasem drobne szczegóły decydują o jej atrakcyjności. Stylizacja może bazować na klasycznych elementach, a w towarzystwie ciekawych dodatków i gadżetów zamienia się w nowoczesny look. Tak właśnie jest w dzisiejszej stylizacji. Wszystkie jej odsłony ( tak, tak, będzie ich kilka 🙂 ) składają się z prostych form. Całą robotę tak naprawdę robią dwie szelki, które tworzą fajny graficzny rysunek i bardzo grzeczne, wręcz klasyczne spodnie przemieniają w nowoczesny ciuch. Oprócz tego trzymają spodnie w odpowiednim miejscu, bo tradycyjnie zamówiłam sobie przez internet za duży rozmiar 😉

Wersja do pracy czyli wygoda i ruchów swoboda

„Spodnie palazzo. Co to za model i dla kogo?”

Spodnie palazzo, zwane szwedami, pojawiły się w kobiecych szafach prawie 90 lat temu. Prekursorką tego modelu była, znana wszystkim doskonale, Coco Chanel. To ona sprawiła, że zaczęły je nosić przedstawicielki ówczesnej awangardy jak Marlena Dietrich czy Greta Garbo. Początkowo były prawdziwym przejawem buntu przeciwko panującym w modzie stereotypom, a potem…  pokochały je tysiące kobiet na całym świecie. Za co? Przede wszystkim za wygodę. Wyróżnia je wysoki stan i luźny krój z bardzo szerokimi nogawkami na całej długości.

Drugą, wielką zaletą tego fasonu jest fakt, że pasuje praktycznie na każdą figurę. Najbardziej uprzywilejowane są oczywiście wysokie, smukłe kobiety. One nie muszą zaprzątać sobie głowy długością i szerokością nogawki, wysokością stanu czy kolorem. Niskie, filigranowe panie również nie mają zbytnich ograniczeń. Palazzowe spodnie wydłużają nogi i podkreślają talię. Aby dodać sobie optycznie klika centymetrów warto pomyśleć o modelach w ciemnych kolorach, w pionowe pasy, a całość ewentualnie dopełnić butami na obcasie lub koturnie. Panie o bardziej krągłych kształtach powinny również polubić spodnie pallazo, ponieważ pomogą im ukryć mocniejsze uda, wystający brzuszek czy pełniejsze biodra. Radziłabym sięgać po te z cieńszych, lejących tkanin i raczej unikać modeli z zakładkami czy kieszeniami, które optycznie mogą dodawać niepotrzebnych centymetrów.
Jestem zwolenniczką szeroko rozumianych luźnych gaci. Od tych awangardowych, z obniżonym krokiem RUNDHOLZ’a aż po klasyczne, eleganckie PALAZZO’we. Między nimi są tysiące wygodnych luźnych modeli i jestem pewna, że każda kobieta jest w stanie znaleźć dla siebie optymalną wersję. Jeśli macie takie pałacowe cudeńka w szafie, to na pewno potwierdzicie, że już jedna para wystarczy, by stworzyć z nich kilka fajnych stylizacji na różne okazje.
W archiwum bloga znalazłam kilka stylizacji z palazzo’wym modelem. Mnie najbardziej spodobały się dwie z 2017 roku. Jedna z czerwca a druga z sierpnia. Kto ciekawy niechaj zagląda.

Wersja na miasto czyli na luzie

Jeśli ma być na luzie, to nic nie może się równać z wygodnym T-shirtem. Mam ich sporą kolekcję i choć kojarzą się raczej ze sportową garderobą, w mojej szafie są w sekcji bluzkowej a nie gimnastycznej…

Robienie zakupów w sklepach internetowych jest wielką sztuką. Trzeba nie tylko analizować składy, śledzić promocje i zapisywać się na newslettery, by korzystać z niepowtarzalnych zniżek. Aby zamówić dobry rozmiar warto jeszcze bacznie się przyglądać modelkom, które prezentują interesujące nas modele. Coś mnie tknęło oglądając na stronie RESERVED T-shirt z printem. Wzrost modelki i wybrany przez nią rozmiar wzbudzał podejrzenia. Postanowiłam przejść się do sklepu stacjonarnego i sprawdzić w realu rozmiary oraz kolory. To był bardzo dobry pomysł. Na miejscu okazało się, że ten model dostępny jest tylko w beżu, a rozmiar XL jest na mnie mocno dopasowany… O efekcie oversize mogłam zapomnieć, ale printy tak mi się podobały, że dokupiłam sobie jeszcze wersję białą i ciemno-szarą przez internet, przy okazji sezonowej, jesiennej wyprzedaży. Teraz na stronie można kupić fajne z nowej kolekcji, z bardziej letnimi printami.

Dopasowany T-shirt nie wszystkim kobietom kojarzy się z wygodą… Zgoda. Nie każda z nas może wpuścić sobie bluzkę w spodnie.  A co powiecie na duży, przerysowany T-Shirt o kształcie pudełka? Za szeroki? Nic z tych rzeczy.

Wystarczy go troszkę okiełznać i może być naszym sprzymierzeńcem. Model zwany pudełkiem poznałam dzięki RUNDHOLZ’owi. W jego kolekcjach pełno jest T-shirtów i swetrów o takim właśnie kształcie. Podobnie jak spodnie palazzo, jest to model uniwersalny. Każda kobieta znajdzie dla siebie swój wariant. Zasada w doborze jest bardzo prosta. Im większy rozmiar nosimy tym cieńszy i delikatniejszy powinien być nasz T-shirt. Mój z C&A jest z grubej, organicznej bawełny (polecam, jest świetnej jakości)  i dlatego przydało mu się wsparcie szelki.  Przy cieńszej bawełnie szelka byłaby tylko ozdobnym dodatkiem… Do spodni z wysokim stanem można sobie pozwolić na jeszcze krótsze, szerokie T-shirty, których nie trzeba wpychać z pasek, a efekt jest równie korzystny. Talia w kontraście do szerokiego T-shirtu optycznie wygląda na dużo smuklejszą.

Taki fajny paradoks, że im szerzej tym węziej 😉

A tak wygląda pełna stylizacja, w której byłam dzień wcześniej w pracy 🙂 Oversize’owa, męska bomberka H&M pasuje idealnie.

Wersja na wieczór czyli elegancko

Uwielbiam męskie elementy w stylizacjach. Mam dużą słabość do koszul, marynarek, kamizelek i butów… Spodnie palazzo z garniturową kamizelką wyglądają elegancko i seksownie. Wiem, że odkryte ramiona to dla wielu z Was zamknięty rozdział, ale można założyć pod nią dopasowaną (nie obcisłą) bluzeczkę z rękawem 3/4 i też będzie fajnie. Bardzo seksownie mogłaby wyglądać zawiązana w talii popelinowa, biała koszula…

Do takiej gołej wersji dobrze pasują klapki. Najlepiej sprawdzone i wygodne. Wybrałam te z TheOtherStories, bo są bardziej zabudowane, a tym samym bardziej widoczne spod bardzo szerokich palazzo’wych nogawek 😉 .

Teraz chciałabym Wam zdradzić sekret palazzo’wych spodni, to jak i dlaczego znalazły się w mojej szafie. Bardzo często z moją Bratową Siostrzyczką Patrycją dzielimy się informacjami na temat fajnych ciuchów, które znalazłyśmy w internecie. Kiedy pokazała mi te, zamówione przez siebie spodnie, stwierdziłam, że i ja muszę takie mieć… Oprócz super fasonu urzekł mnie jeden detal – mała patka z boku, zapinana na guziczek (niestety zasłoniłam go palcem na zdjęciu). To właśnie ten mały szczegół sprawił, że pomimo pokaźnej kolekcji szerokich spodni, zdecydowałam się na zakup.

Ta sesja zajęła mi sporo czasu… Byłam wprawdzie na to przygotowana, bo miałam kilka wersji stylizacji, ale pierwsze ujęcia mocno mnie zaskoczyły. Są takie ubrania, które przepięknie prezentują się w ruchu, na żywo, a na zdjęciach ciężko oddać ich prawdziwą urodę. Te spodnie palazzo’we właśnie do nich należą. Trochę musiałam się natrudzić, by zrobić dobre ujęcia. Po zdjęciach widać doskonale, jak w trakcie długiej sesji zmieniała się pogoda. Raz było ciepło i słonecznie, a raz wietrznie i dużo chłodniej. W sumie dobrze się złożyło, bo dzięki temu powstało kilka wersji wiosennej stylizacji.

Męską kamizelkę kupiłam w second handzie i wydaje mi się, że oprócz sięgnięcia do szafy partnera, jest to najlepsza forma wejścia w jej posiadanie. Jest oczywiście możliwość kupienia ich w damskim wydaniu, ale mnie kręci właśnie ten męski pierwiastek i szersza forma. Damskie fasony są najczęściej oryginalnie taliowane. Te męskie też można zebrać w talii, bo większość ma z tyłu patkę do regulacji i ta możliwość wyboru jest dla mnie istotna.

Kamizelka może sprawdzić się jako top pod marynarkę lub kurtkę. Była taka stylizacja, która utkwiła mi w pamięci i z której byłam bardzo zadowolona. Chętnie do niej wracam i pewnie w tym sezonie też się będę chciała tak wystroić. Cała na czarno

Męska bomberka, męska kamizelka, męskie mokasyny, a stylizacja jak najbardziej bardzo kobieca… Najlepszy dowód, że nie ma żadnych ograniczeń. Możemy kreować stylizacje jak mamy ochotę i z czego tylko chcemy. Przełamując stereotypy mamy większą szansę na stworzenie niepowtarzalnego stylu, który wyróżni nas z tłumu.

Każda rzecz ma pewien potencjał. Co można zrobić z bomberką? Wiadomo zapiąć, rozpiąć. Ja zawsze rozpinam 🙂 . Nie przypominam sobie, bym w tej kiedykolwiek skorzystała z suwaka.

Największą różnicę robią moim zdaniem rękawy. Podciągnięte sprawiają, że sylwetka wygląda lżej, szczególnie przy takim oversize’owym fasonie.

No i oczywiście, można zawsze spróbować założyć bomberkę do góry nogami 😉 . W tej wersji stylizacja wygląda najbardziej modowo. Jest nowocześnie i oryginalnie.

W kreowaniu własnego stylu najwspanialszą rzeczą jest odnajdywanie siebie… Nie da się bowiem stworzyć czegoś swojego bez kontaktu ze swoimi preferencjami, gustem, oczekiwaniami… Wybranie kierunku do środka, do siebie, często mylone jest z samolubstwem i egocentryzmem. A przecież poznanie siebie jest podstawą do znalezienia wewnętrznej równowagi i dbania o swoje samopoczucie. Jeśli można sprawić, że ubraniem wprawimy się w dobry nastrój i dobrze poczujemy się we własnej skórze, to warto korzystać z tej okazji. Zachęcam wszystkie kobiety do chwili refleksji nad tym dla kogo się ubierają. Nasz stosunek do ubrań często zdradza nasze podejście do życia. Komu w pierwszej kolejności chcemy się spodobać? Sobie czy innym? Czyja opinia liczy się najbardziej? Czy aby na pewno nasza? Czy jesteśmy skłonne zrezygnować z wygody na rzecz wyglądu?
Moment, w którym pozwolimy sobie na bycie sobą, tą niedoskonałą, nawet z całą furą kompleksów, jest wyzwalający. Często bowiem wpadamy w pułapkę zaspakajania cudzych oczekiwań i najczęściej w takiej sytuacji, nikt nie jest zadowolony. Będąc sobą możemy sprawić, że chociaż jedna osoba będzie zadowolona i szczęśliwa – my same 🙂  Nie wszystkim się to oczywiście spodoba, bo wokół nas jest mnóstwo znawców mody i wybitnych specjalistów naszego stylu. Jednak kto spróbuje wyzwolić się spod dyktatu cudzych opinii, już nigdy nie zejdzie z tej drogi. Tak jest dużo przyjemniej, radośniej i lżej… Jako bonus pojawia się wtedy myśl, że jesteśmy naprawdę wyjątkowe i niepowtarzalne.

Moje Drogie Silverowiczki,
Ten wpis to jakieś szaleństwo. Chyba żadnemu do tej pory nie poświęciłam tyle czasu. Nie było łatwo. Kilka razy znikał mi tekst i musiałam odtwarzać utracone zdania… Kto cokolwiek pisze, ten wie doskonale jaki to dramat. Mam nadzieję, że lektura zrekompensowała Wam czekanie i wpis wprawił Was w dobry, wiosenny nastrój. Spodnie palazzo’we, jak widać, na wszystko są gotowe. Nie wiem czy od razu rzuciłyście się do szaf w poszukiwaniu podobnych, ale liczę, że rozbudziła się w Was chęć do tworzenia własnych, oryginalnych stylizacji 🙂
Do następnego razu,
SIWA

 

 

Możesz także polubić

14 komentarzy

  1. Jest pięknie. Twój wpis, taki przemyślany, przygotowany, i poradniczy, i terapeutyczny wręcz w pewien sposób… śmiało można powiedzieć, że to artykuł modowy, a nie post 🙂 Zdjęcia bardzo ładne! Mam podobne spodnie z szerokimi nogawkami, ze Szczyglej sprzed lat, i nie zawaham się ich użyć 😉 Tak obszerne, z zakładkami, spodnie pałacowe vel piżamowe, które bodaj drugi rok coraz liczniej pojawiają się w sklepach – moim zdaniem nie są jednak dla każdego… Genialnie podbijają wzrost, smukłość i wąską talię. Jako przeciętniara ze 168 cm wzrostu i 80 cm w talii, nie wyglądałabym w nich dobrze 🙁 Dla takich jak ja lepsza jest gładka, dopasowana góra, nogawki wtedy mogą być szerokie – i przydługie nogawki najlepiej, zasłaniające obcas lub platformę buta. Mierzyłam cudne lniane portki Mango tego typu, które sięgały mi ledwie za kostkę, i wyglądałam w nich jak kloc :(No niestety. We wszystko trzeba „umieć” 😉 Za to czarne, lejące się moje spodnie palazzowe do zamiatania ulic wiosną już gotowe! Buziaki.

    1. Witaj Aldonko,
      Z ust Pani Redaktorki, taki komplement jest wyjątkowo cenny. Dziękuję. Sama jestem bardzo zadowolona z tego artykułu modowego 🙂 .
      Spodnie palazzo’we mają tyle odsłon, że jeśli tylko ktoś lubi szerokie nogawki, z pewnością znajdzie coś dla siebie. Masz rację, te długie i bardziej zwiewne, bez zaszewek czy zakładek, są dużo łatwiejsze do noszenia. Wspomniana przez Ciebie długość „tuż za kostkę” jest koszmarna. Może ją tylko przebić taka, kiedy spodnie kończą się w najszerszym miejscu łydki. Wtedy najzgrabniejsza kobieta robi się „klocowata” 😉
      Buziaczki,
      SIWA

  2. Świetny wpis! Dużo w nim prawdy i o nas samych i o odwadze bycia sobą. O presji otoczenia, która też wbrew pozorom i w różnej formie wpływa na to, co nosimy. Dzięki Agnieszko za te refleksje.
    Jeżeli chodzi o fason spodni, to wielka chwała Coco, że wprowadziła go na salony. A Tobie za mistrzowską kompozycję z szelkami. Myślę, że najbardziej doceniamy ten fason upalnym latem. Chociaż wiosną też doda nam fantazji i zwiewności.
    Dzięki za pokazanie tylu możliwości stylizacji. To niezwykle przydatne i praktyczne wskazówki!
    Pozdrawiam serdecznie! Tak warto było czekać na ten wpis:)

    1. Witaj Grażynko,
      Każdy moment jest dobry na refleksję i ewentualną zmianę. To może być dobry początek, kiedy zaczniemy ubierać się po swojemu, dla siebie i stawimy czoło presji otoczenia. Często taka postawa przenika do innych sfer naszego życia… i nagle czujemy się dobrze, bo nie musimy już nic, a możemy wszystko. Wiemy czego same chcemy a nie reszta świata 🙂
      Spodnie palazzo’we dużo łatwiej oswoić w zwiewnej i lejącej wersji. Moje są dość sztywne i mało plastyczne. Cieszę się, że znalazłaś inspiracje i wskazówki jak z nich skorzystać 🙂
      Buziaczki,
      SIWA

  3. skad sa spodnie, mam katar i jestem gapa ale nue znajduje, swietne są, a kombinacje z nimi bardzo interesujace

    1. Witaj Ewo,
      Napisałam wcześniej odpowiedź na FB, bo z odpowiedziami na komentarze długo trzeba czekać. Ja również nie znalazłam w tekście informacji skąd są spodnie 🙂 . Kupiłam je na stronie internetowej ZARA. Było to jakiś czas temu, ale jest teraz sporo modeli palazzo, od zwiewnych po dżinsowe. Nie powinno być problemu ze znalezieniem swojej wersji.
      Pozdrawiam,
      SIWA

  4. Skradłaś moje serce i uwagę wersją z kamizelką, bo ostatnio nabyłam za całe 6 zł bardzo kuszącą wersję, która debiut ma cały czas przed sobą ☺️ Zaś trudność w pokazaniu tych spodni wynika chyba z ruchu w którym im najlepiej „idzie” a nawet „wychodzi” z uwagi na ilość materiału, ale za to ich wygoda jest w każdym wydaniu nie do przecenienia. Zaimponowałaś mi tym wpisem niesłychanie ❤️

    1. Witaj Pati,
      Kochana, jesteś inicjatorką zakupu tych pałacowych spodni i nie pozostaje mi nic innego, jak jeszcze raz podziękować Ci, że dzielisz się ze mną Swoimi skarbami z sieci. Dzięki Tobie kupiłam również kamizelkę. Z tego co pamiętam, nie była chyba droższa od Twojej 😉 . Spodnie palazzo są dla Ciebie stworzone. Z taką piękną talią byłoby grzechem nie korzystać z tego fasonu, a jeśli dodasz do tego jeszcze kamizelkę, to będzie prawdziwa petarda! Mam nadzieję, że podesśesz jakąś stylową fotkę.
      Buziaczki,
      SIWA

  5. Gratuluję tak inspirującego i ciekawego wpisu. Jest nonszalancko i jednocześnie bardzo kobieco. Doceniam ogrom pracy, jaki włożyłaś w przygotowanie treści: tej pisanej i graficznej. Obiecuję czerpać i czerpać.
    Przyznam po cichu, że w Święta wystąpiłam w podobnej stylizacji z rudymi pallaz’ami i bomberce. Oczywiście wówczas jeszcze z kraciastym, ciepłym płaszczem, bo ziiiimno było, brrr.
    Czekam, kiedy będę mogła powtórzyć tamten zestaw w lżejszej wersji. Tym razem z szeleczką odtworzoną z Twoich podpowiedzi;)

    Pozdrawiam, ściskam

    1. Witaj Sabo,
      Bardzo dziękuję za docenienie wpisu. Już jakiś czas temu wspominałam, że odkąd mam bloga, zmienił się diametralnie mój stosunek do osób piszących i występujących regularnie w sieci. Przygotowanie najmniejszej nawet publikacji wymaga sporo czasu, od pomysłu do finalnego wpisu długa droga. Dlatego tak się cieszę kiedy uda mi się zrobić fajne zdjęcia, a potem jeszcze powstanie lekki i sensowny tekst…
      Wcale mnie nie dziwi, że już taki zestaw jest w Twojej szafie i nie wahasz się go używać. Bomberka z płaszczem – świetny pomysł. Mnie również zdarzyło się nosić je w duecie i jest to nie tylko ciepłe rozwiązanie, ale szalenie stylowe 🙂 Mam nadzieję, że takie zimowe rozwiązania mamy już za sobą i teraz będą królować lżejsze wersje.
      Buziaczki,
      SIWA

  6. Wow, ale się naczytałam, naoglądałam, i cofałam i przybliżałam, wsadzałam nos w największe zakamarki zdjęć. Wyglądasz bosko. Oczywiście nie dla psa kiełbasa w moim wypadku bo okrąglutki kurdupelek w takich spodniach to byłaby katastrofa, ale bardzo mi się podoba. Zostanę przy kształcie wrzecionka bo to moja bajka. Oczywiście, że ubieranie się dla siebie tylko i wyłącznie to jedyna opcja. Doszłam do tego już dawno i przy dużej Twojej pomocy nie będę ukrywać. Radość i wolność jaka z tego wynika jest bezcenna. Zdjęcia, kolory, detale, tło i…gołe kostki nareszcie!!! Witam razem z Tobą wyczekiwaną wiosnę gołą kostką i lużnymi gaciami Runholtza. Uściski D.

    1. Oglądam i oglądam i nie mogę się zdecydować która wersja podoba mi się najbardziej. Cudne są wszystkie. Ale najfajniesza jest ta różnorodność. Dziękuję za tyle inspiracji w jednym wpisie.

      1. Witaj Gośka,
        Dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że nie ostatni i jeszcze jakiś wpis sprawi, że zechcesz podzielić się swoją opinią 😉 . Najprzyjemniejsze dla mnie jest stwierdzenie, że wpis pobudził czyjąś kreatywność i zainspirował do własnych poszukiwań. Prawdziwy miód na moje blogerskie serduszko.
        Pozdrawiam,
        SIWA

    2. Witaj Dorotko,
      Cieszę się, że choć bliżej Ci do wrzecionka niż pałacowych gaci, to i tak miałaś frajdę z tego wpisu. Ubieranie się dla siebie może być początkiem podobnej postawy w innych dziedzinach. Wolność i radość decydowania o sobie trudna jest do przecenienia. Mój blog jest tego najlepszym przykładem. Nikt i nic mnie nie ogranicza. Nic nie muszę, mogę wszystko! A wiosna, z dużym ociąganiem, ale w końcu się pojawiła… Uff 🙂
      Buziaczki,
      SIWA