CZY WARTO BYĆ ZAWSZE ZAPIĘTYM NA OSTATNI GUZIK?

Wprawdzie nie ma jeszcze kalendarzowego lata, ale pogoda jest już jak najbardziej letnia, wręcz wakacyjna. Wraz z wysokimi temperaturami wzrasta mój poziom odwagi w dobieraniu części garderoby. Złapałam już trochę słoneczka, więc śmiało sięgam po mocno odkrytą sukienkę, na nogach lądują ukochane klapki, czyli wypisz, wymaluj, wskakuję w strój plażowy. Żeby było bardziej miastowo, dorzucam tylko żakiecik i w ten sposób otrzymuję doskonałą stylizację na upalny dzień w pracy.

Miejskiego sznytu dodają również kolczyki i skórzana nerka…

W neutralnych stylizacjach, do których zakładałam, do tej pory, tylko pasujące kolorystycznie dodatki, próbuję teraz przemycić choć odrobinę mocnego koloru. Do tej najbardziej mi pasował shopper ZARA… Fuksja na paznokciach u nóg i torba… Czy to wystarczające wytłumaczenie na wybór tego koloru? Jak dla mnie, zdecydowanie tak! Liczą się najdrobniejsze szczegóły 😉

Większość żakietów RUNDHOLZ’a uszyta jest z materiałów z dużą zawartością elastanu. To, oprócz oryginalnego designu, największa ich zaleta. Wygodny, dopasowany żakiet, jest teraz prawdziwą rzadkością. Zazwyczaj dopasowanie oznacza skrępowanie i sztywność. O szyciu żakietu na miarę chyba mało kto teraz myśli, dlatego warto szukać tych, które w składzie mają domieszkę streczu bądź elastanu. Taki materiał pracuje zawsze na naszą korzyść. Pozwala swobodnie się poruszać, podnosić i wyciągać ręce we wszystkich kierunkach. Wygoda ponad wszystko.

Streczowy żakiet, bez podszewki, doskonale sprawdza się także w formie wiązadełka. To chyba jedyna obcisła wersja, w której dobrze się czuję. Kojarzy mi się to z zawiązaną w pasie sportową bluzą i dlatego nie mam żadnych obiekcji, by z niej korzystać.

Z tym dopasowaniem różnie bywa… Jest niestety cienka granica między dopasowaniem a obciśnięciem. Trzeba być bardzo czujnym, by jej nie przekroczyć. Kiedy do mojej szafy trafiał ten kraciasty żakiecik był na mnie całkiem luźny w ramionach i w klatce piersiowej. Odkąd wróciłam do treningów pływackich moja sylwetka troszeczkę się zmieniła. Ramiona i plecy zrobiły się szersze i teraz wypełniam żakiecik w tych miejscach na styk. Streczowa domieszka w materiale sprawia, że oczywiście mogę się zapiąć, nawet na przysłowiowy ostatni guzik, ale… nie czuję się już tak komfortowo jak kiedyś. Pewnie byłoby lepiej, gdybym założyła żakiet na gołe ciało, ale z sukienką pod spodem absolutnie jest to wersja tylko do zdjęć.

Najlepsza rada stylistki jaką warto posłuchać, to bycie sobą. Co to oznacza? Ni mniej ni więcej, że wystarczy być sobą, kierować się swoimi upodobaniami i nawet jeśli czasem oznacza to łamanie jakiś ogólnie przyjętych schematów, warto podążać tą drogą. Nigdy nie jest za późno, by się wyzwolić i nie przejmować cudzymi opiniami. Podoba Ci się  jakiś trend? Noś go. Nie lubisz pewnych fasonów, źle się w nich czujesz? Nie zakładaj ich. Nie daj sobie wmówić, że świetnie w tym wyglądasz i powinnaś to nosić. To, że innym się w tym podobasz, wcale nie sprawi, że i ty nagle zaczniesz na siebie patrzeć przychylnym okiem. Niestety, tak to nie działa. Gdy zabraknie pochlebców, powrócą wątpliwości. Musisz wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć kierować się naprawdę swoimi gustem i odczuciami.

W dojrzałym wieku, zmiany, jakie zachodzą w naszych sylwetkach, potrafią naprawdę nas zaskakiwać. Ni stąd ni zowąd, pojawia się menopauzalny brzuszek, dodatkowe fałdki na boczkach, przybywa nam centymetrów w biuście… Bardzo często ignorujemy te niewygodne fakty i trzymamy się kurczowo swojego wypracowanego latami stylu. Tymczasem okazuje się, że fasony, które nam do tej pory sprzyjały, nagle deformują sylwetkę, podkreślają to, co tak naprawdę chciałybyśmy ukryć. Prawdziwą zmorą jest również upieranie się przy tzw. „swoim rozmiarze”… Ciągnące się guziki, szwy wystawione na największą próbę, sprawiają, że efekt jest dokładnie odwrotny od zamierzonego. W mojej szafie wiszą rzeczy od rozmiaru XS do XXXL, bo rozmiar rozmiarowi nie równy. Wiele zależy od fasonu i koloru. Wszystko trzeba po prostu mierzyć i w żadnym wypadku nie przejmować się, gdy odkryjemy, ze lepiej nam w XL-ce, a nie w S-ce. Po czym poznać, że rozmiar jest dobry i dobrze dopasowany do naszej sylwetki? Kluczem do sukcesu jest słowo luz. Wystarczy go naprawdę tylko odrobina. Wtedy bez najmniejszego wysiłku unikamy niepożądanego efektu obciśnięcia i wszystko leży jak należy 🙂 .

Bycie sobą bardzo mocno związane jest z samoakceptacją. Niestety ciężko ją osiągnąć, kiedy do głosu dochodzą nasze kompleksy. Z wieloma naprawdę nic się nie da zrobić. Wzrost, budowa ciała, grubość włosów, kształt paznokci… Sporo jest jednak takich, których zasadność jest mocno wątpliwa. Przykład? Szerokie plecy i mały biust. Przez wiele lat uważałam je za swoje największe kompleksy. Po zakończonej karierze sportowej plecy zrobiły się mniej umięśnione i przestały jakoś zaprzątać moje myśli. Z biustu z kolei wyleczyłam się podczas karmienia dzieci. Kiedy zobaczyłam, jak wyglądam z dużymi piersiami, stwierdziłam, że nie dla mnie takie atrakcje. Przy moim wzroście, wyglądałam bardzo masywnie i ciężko. To odkrycie sprawiło, że nie mogłam się wręcz doczekać, kiedy wrócę do swoich pierwotnych wymiarów…

Po latach, zaprzyjaźniłam się w końcu ze swoim biustem, który troszkę mi się nawet ostatnio powiększył pod wpływem działania hormonów i kilku dodatkowych kilogramów. Doceniłam i polubiłam swoje szerokie ramiona oraz umięśnione plecy. Szczególnie te ostatnie stanowią teraz mocny punkt w moich letnich stylizacjach. Zakładając tę sukienkę, doszłam do wniosku, że spokojnie mogę zrezygnować ze stanika, bo biustu i tak nie widać, a bez dodatkowych ramiączek i zapięcia będzie można ładnie wyeksponować plecy…

To oczywiście jest wersja najbardziej optymistyczna, kiedy uda się zaakceptować kompleksy i z czasem przekuć je w atuty. Napisałam Wam o tym, bo ta historia jest najlepszym dowodem na to, że wszystko jest w naszych głowach. To od nas zależy, jak patrzymy na siebie. Nauczyłam się, że warto skupić całą uwagę na swoich atutach, a wtedy kompleksy przestają być tak ważne.

Wracając jeszcze na chwilę do dzisiejszej stylizacji. Dużo lepiej czuję się, gdy żakiet jest rozpięty, a rękawy są mocno podwinięte. W tej wersji jest luz i nonszalancja, która lubię.

Zgadzacie się ze mną, że nie zawsze warto być zapiętym na ostatni guzik? Gdyby były jakieś wątpliwości, zerknijcie na zdjęcia poniżej. Gołym okiem widać, że w tym przypadku, guziki są tylko ozdobą 😉

Moje Drogie Silverowiczki,
Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis sprawi, że spojrzycie na siebie bardziej przychylnym okiem i postaracie się wziąć ze mnie przykład, skupiając się na swoich zaletach. Zachęcam do takiej postawy, bo daje prawdziwe wytchnienie i luz, który przydaje się nie tylko w dopasowanych żakietach 🙂 Szukanie pozytywów w sobie i w ogóle w świecie dookoła, to wspaniały trening umysłu. Kiedy go tak ustawimy, życie jest piękniejsze i łatwiejsze.
Przesyłam Wam gorące buziaki.
Do następnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

21 komentarzy

    1. Witaj Sewerynie,
      Podpisuję się pod tym w 100% 🙂
      Pozdrawiam,
      SIWA

  1. Dziewczyny co ubieracie do biura latem. W mojej pracy jest dresscode- nie nozna miec odkrytych ramion, spodnica conajmniej do kolan i zadnych sandałków. Mamy klimatyzacje w pracy ale czuje ją tylko ta osoba ktora siedzi pod klimatyzacją ja nawet jak trafie na miejsce przy klimie to jest mi duszno.
    Nie mam tez pomyslu jakie buty zalozyc do pracy, w takich pelniejszych czuje ze jest mi jeszcze bardziej goraco. Szpilek nie noszę i nie mam pomyslu co by wygladalo dobrze z sukienką czy spodnica do kolan. Zastanawiam sie nad cullotami tylko tez nie wiem jakie buty wtedy. Moze podzielicie sie swoimi outfitami?
    Sportowe obuwie to tylko w piatki

  2. Z dreszykiem emocji chcę się podzielić informacją, że po lekturze Twojego wpisu moja biała letnia sukienka wyszła z szafy i odważnie kroczyła po ulicach Warszawy ( zdobiąc ciało właścicielki).

    1. Witaj Kate,
      Jak miło słyszeć, że byłam inspiratorką wyciągnięcia z szafy białej kreacji. Nic mnie tak nie cieszy, jak fakt, że tworzycie swoje własne wersje stylizacji i macie jeszcze przy tym dobre samopoczucie 🙂
      Buziaczki,
      SIWA

  3. To prawda, też uważam, że stylizacja super. Najbardziej podoba mi się ta luźna, biała sukienka. Uwielbiam ubrania, które nie przylegają za mocno do ciała, tym bardziej w upalne, letnie dni. Całość stylizacji oceniam na 6.

    1. Witaj Aniu,
      Cieszę się, że spodobała Ci się stylizacja. Podobnych sukienek jest teraz cała masa. W każdej sieciówce znajdziesz teraz długie, luźne i na dokładkę we wszystkich kolorach świata.
      Pozdrawiam serdecznie,
      SIWA

  4. Moja Serdeczna Stylistko, z radością przygarnę Twój przyciasny żakiecik 🙂 Mam do niego bardzo pasujące spodnie Rh 😉 A na poważnie: dzięki za ten wpis. Ja i moje zmieniające się w sposób trudny do przewidzenia ciało czujemy się zrozumiani…Siedząc z Aryą teraz na dachu, mam na sobie rozmiary M, S i L. I wszystko zostało przed zakupem zmierzone i jest dobre. Bluzeczka M Zara, którą bardzo lubiłam, poszła do mojej ślicznej siostrzeniczki… lat 13. No i co zrobisz, jak nic nie zrobisz 😉 Ależ ten żakiet robi robotę!! Im bardziej zapięty, tym bardziej. Buziaki.

    1. Witaj Aldonko,
      Z takim pięknym żakiecikiem trudno by mi się było rozstać 😉 Noszę teraz rozpięty i nic sobie nie robię z obecności guzików… Och to ciało. Zmienia się zazwyczaj nie tak, jak byśmy chciały. Nie ma co jednak narzekać. Trzeba tylko bacznie się sobie przyglądać i w miarę możliwości modyfikować swoje stylowe przyzwyczajenia. Nic nie trwa wiecznie. Można na to spojrzeć jeszcze z innej strony. Zmiany, choć zazwyczaj niechciane, motywują nas do kreatywności 🙂 .
      Buziaczki,
      SIWA

  5. Sukienka jest boska, ale ma jedną wadę – niestety nie jest moja(hi hi).
    Patrząc na Ciebie uświadomiłam sobie, ze czas lato zacząć.
    Lubić i akceptować siebie, to ważne, by być naprawdę sobą. Kolejny mądry i dający do myślenia tekst. W nim jedno dla mnie nieoczekiwane zdanie „…Gdy zabraknie pochlebców, powrócą wątpliwości…”, jakie to prawdziwe…Dobrze, że jesteś.
    Pozdrawiam

    1. Witaj Doroto,
      Podobnych fasonów jest teraz cała masa, bo moda na sukienki maxi rozkręca się na dobre w tym sezonie. Myślę, że bez trudu znajdziesz dobry dla siebie fason. Sukienka jest najlepszym pomysłem na rozpoczynające się lato. Dodaj jeszcze do niej odrobinkę samoakceptacji i już masz fantastyczną letnią stylizację. Trzymam kciuki.
      Buziaczki,
      SIWA

  6. Witam serdecznie!
    Twój tekst – jak zwykle trafia w samo sedno. Najbliższy jest mi fragment, w którym piszesz o wypracowanym latami stylu, który trzeba nieoczekiwanie modyfikować;) i tworzyć na nowo. Samo życie:)
    Twój zestaw pod tytułem: kocham lato,wakacje i co mi zrobicie?:) Prezentuje się doskonale. Żakiecik jest wielofunkcyjnym urządzeniem i chyba ciężko znaleźć sytuację, do której nie będzie pasował.
    A Twój dekolt na plecach? Wow!! Warto trenować pływanie przed sezonem plażowych sukienek!!!!
    Pozdrawiam gorąco!

    1. Witaj Grażynko,
      Niestety trzymanie się kurczowo jedynego, słusznego stylu kończy się zazwyczaj katastrofą. Nie tylko zmienia się nasza sylwetka. Zmieniają się nasze życiowe role, potrzeby, oczekiwania… Dobrze robić od czasu do czasu stylowy rachunek sumienia 😉 . Mamy wtedy szansę zrobić autorską aktualizację i cieszyć się sobą w najlepszej dla nas wersji. Samoakceptacja i odrobina pływania 😉 mogą zdziałać cuda, nie tylko w przypadku dekoltu na plecach…
      Buziaczki,
      SIWA

  7. Samoakceptacja? Właśnie znalazłam stary t-shirt z napisem: „being yourself is better than pretending to be someone else”. Tyle w temacie.
    Świetnie wyglądasz, chociaż ten żakiecik taaaki mały…;) Znam kogoś, kto chętnie przygarnie za małe, za krótkie, do przeróbki… 😉

    Pozdrawiam, ściskam

    1. Witaj Sabo,
      Bycie sobą jest prostą radą, ale jak to w życiu bywa, te najprostsze najtrudniej wprowadzić w życie. Wiem, że Ty nie masz z tym żadnego problemu. Widziałam na własne oczy, że masz swój styl i nawet jeśli miałam maleńki udział w jego kształtowaniu, to jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa i dumna. W dużym mieście łatwo być odważną i bezkompromisową. W mniejszej społeczności bycie konsekwentnym i bezkompromisowym jest o niebo trudniejsze. Dlatego podziwiam Twoje otwarte podejście do mody. Bycie sobą wychodzi Ci znakomicie.
      Buziaczki,
      SIWA

  8. Dzień dobry Agusiu, tak jak przedmówczyni podpisuję się pod wszystkim. Nic dodać nic ująć. Wszystko prawda. Wyglądasz pięknie ściskam D.

    1. Witaj Dorotko,
      Jesteś wspaniałym przykładem, że wszystko o czym pisałam da się wprowadzić w życie. Tak trzymaj Kochana!!!
      Buziaczki,
      SIWA

  9. Ukochana Stylistko
    Choć w ostatnim czasie nie zostawiam zbyt wielu komentarzy, to zapewniam że nieustająco mnie inspirujesz. A to co wartością jest absolutną Twojej pracy i związanej z nią obecności w sieci to ponadczasowy charakter stylizacji. Często wracam do miesięcy w archiwum i tam szukam inspiracji. Zgadzam się i podpisuję wszystkimi członkami pod tezą, że najlepiej dopasowana i bardzo twarzowa jest samoakceptacja ❤️

    1. Witaj Pati,
      Wiem, że śledzisz bloga i wszystkie moje stylizacyjne poczynania. Jesteś dla mnie ogromnym wsparciem i bardzo Ci za to dziękuję. Sama również bardzo często zaglądam do archiwum po inspiracje. Sprawdzam także, czy przypadkiem się nie powtarzam… najczęściej wtedy, gdy sięgam po sprawdzone zestawy albo swoje ulubione ciuchy 🙂 . Samoakceptacja jest rzeczywiście najbardziej twarzowa i dopasowana, a jeśli jeszcze pojawi się najlepszy dodatek na świecie – uśmiech, to mamy do czynienia z perfekcyjną stylizacją.
      Buziaczki,
      SIWA