JAK POLUBIĆ JESIEŃ?

Trudne zadanie… Dla kogoś takiego jak ja, kto uwielbia lato i słońce, wydaje się wręcz niemożliwym do zrealizowania. Postanowiłam jednak przełamać swoją niechęć i pomyśleć o jesieni ciepło, z większą niż dotychczas dozą sympatii. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to, że jak na zagorzałą przeciwniczkę, mam całkiem sporą kolekcję jesiennych płaszczy. Po drugie, lubię ubieranie się na cebulkę, a po trzecie, w mojej szafie można znaleźć kolory, które ewidentnie kojarzą się właśnie z tą porą roku. Nagle okazało się, że jest jednak kilka powodów, dla których mogę choć troszkę polubić jesień…

Zamiast dąsać się na nieprzyjazną porę roku, przywdziałam jesienne kolory i dopasowałam się idealnie do aktualnej aury. Zadziałałam w myśl zasady, że jeśli czegoś nie można zmienić, trzeba spróbować zmienić swoje nastawienie do tego.

W sumie, gdy prześledzi się wszystkie listopadowe wpisy na blogu, rudy kolor pojawiał się w nich zawsze, w różnych konfiguracjach. Spadające liście z drzew i kolory, które nas teraz otaczają, sprawiają, że instynktownie sięgamy po rudości, zgniłe zielenie czy beże. Ja dzisiaj postawiłam na rudy z czernią, czyli moje ulubione zestawienie…

Pomogła mi w tym nowa, stara torba 🙂 . Nowa, bo od niedawna jest w mojej szafie. Stara, ponieważ przez lata służyła mojej koleżance z pracy. Kiedy ją dostałam, okazało się, że świetnie pasuje do moich rudych ciuchów, no i jest gigantyczna, tak jak lubię.

Płaszczyk ZARA (bo nie mogę go inaczej nazwać, patrząc na resztę mojej płaszczowej kolekcji)  jest najbardziej dopasowanym okryciem jesiennym jakie posiadam. To naprawdę dziwne uczucie, gdy jest się przyzwyczajonym do oversize’owych fasonów i nagle człowiek robi się optycznie mniejszy. Nie wiem, czy zwróciłyście na to uwagę, ale mnie od razu rzuciło się to w oczy, gdy zaczęłam edytować zdjęcia.

Sam płaszczyk jest dość szeroki, bo jak się za chwilę przekonacie, udało mi się bez problemu zmieścić pod nim dwie warstwy dzianiny. Jednak rękawy ma bardzo wąskie i to one właśnie sprawiają, że wygląda na mocno dopasowany.

Nieodzownym jesiennym dodatkiem jest szal, najlepiej oczywiście kaszmirowy. Ja, przy mojej długiej szyi, mogę sobie bezkarnie pozwolić na prawdziwe giganty. Ten ALLUDE pochodzi ode mnie z butiku. Służy mi już kilka lat i nadal prezentuje się doskonale. Jeśli jednak nie macie szyi żyrafy, sięgajcie po te mniejsze, węższe lub równie duże, ale zdecydowanie cieńsze.

Gigantyczny szal to nie tylko piękna ozdoba i ciepły kokon dla naszej szyi. Kiedy mocno zawieje lub nagle zrobi się dużo chłodniej, może się stać dodatkowym okryciem. Taki ciepły szal wielokrotnie uratował mi życie, no może trochę przesadzam, ale z pewnością uchronił mnie przed przeziębieniem 🙂 .

Sposobów na noszenie szala jest wiele. Każdy ma swój ulubiony i tak powinno być… Można nim wyciągnąć optycznie sylwetkę, zakryć małe co nieco, zasłonić niedopinające się poły płaszcza, itd. Mnóstwo możliwości w zależności od kreatywności i potrzeb właścicielki.

Kluczem do sukcesu dzisiejszej stylizacji jest idealne dobranie rudych elementów. Wszystkie są praktycznie w tym samym odcieniu, co daje fantastyczny, monochromatyczny efekt. Mokasyny H&M, tunika IVAN GRUNDAHL i płaszczyk ZARA tworzą super zgrane trio 🙂 .

A teraz nadszedł czas, by skupić się na tym, co znalazło się pod płaszczykiem…

Wielką kamizelę H&M już świetnie znacie. Wystąpiła z powodzeniem w dwóch super stylizacjach. Sweter pod spodem wydaje się Wam pewnie równie znajomy… I słusznie, bo jest to długa tunika IVAN GRUDAHL, którą odrobinę „skróciłam”, chowając jej środkową część za paskiem spodni 🙂 .

Dzięki tej delikatnej przeróbce, otrzymałam sweter, który nie tylko fajnie pasuje kształtem do kamizeli, ale także nie wystaje spod płaszczyka.

W tej wersji możecie zobaczyć tunikę w pełnej krasie. Niestety, ujawniła ona również moją wielką słabość, a mianowicie niechęć do żelazka i unikanie prasowania na wszelkie możliwe sposoby… Tunika, podobnie jak reszta moich dzianinowych skarbów, leży zawsze złożona na półce, co widać gołym okiem po wszystkich zagnieceniach.

Ponieważ niedawno robiłam przemeblowanie w szafie, uporządkowałam przy okazji wszystkie swoje gadżety. Wśród nich znalazłam małą, dzianinową kamizelkę H&M. Kompletnie o niej zapomniałam. Jest totalnym przeciwieństwem tej nowej, oversize’owej. To propozycja dla kobiet z małym biustem, które mogą sobie pozwolić na przyciągnięcie uwagi do szczupłej góry. W ten sposób niezauważone stają się szersze biodra i większa liczba centymetrów w pasie 🙂 .

Podobny zabieg stosuje mój ulubiony projektant RUNDHOLZ. Dużo jego sukienek jest mocno dopasowanych w biuście i tuż pod nim, a na dole „bombkują się” lub „kloszują”, by skrzętnie ukryć to i owo.

Oczywiście, musiałam spróbować i założyłam kamizelkę tył na przód, a może odwrotnie? Nie mam pojęcia, a po wypruciu metki, trudno zdecydować, która wersja jest prawidłowa, a która awangardowa. Obie są równie dobre.

Tunika nie musi być w towarzystwie kamizelek. Kto nie lubi warstw, spokojnie może sie bez nich obejść. Warto jednak dorzucić jakiś gadżet, bo taka duża płaszczyzna aż sie o to prosi. Moje propozycje opierają się na ulubionych przeze mnie dodatkach, ale równie dobrze może być to wyrazista biżuteria, szeroki pasek albo… elastyczna szeleczka, o której tym razem zapomniałam 🙂

Z saszetką VAGABOND

Z szalem ALLUDE

Z szelkami RUNDHOLZ

Ciekawa jestem, czy zgadniecie, w której wersji prezentowałam się przez cały dzień? Prawidłową odpowiedź znajdziecie na końcu wpisu 🙂

Ważnym elementem dzisiejszej stylizacji są spodnie z zimowej kolekcji ANNETTE GÖRTZ. To mój najnowszy nabytek. Modny i super wygodny fason, czyni z nich najczęściej noszoną parę spodni tej jesieni, zimy pewnie też. Skład, jak na tą projektantkę przystało, mega szlachetny (55% wełny + 45%lnu) i jeszcze ten bonus w postaci gumki w pasie, nie wspominając o lampasie 😉 . Pojawią się na pewno w tym sezonie nie raz i nie dwa. Mam kilka pomysłów na nie i z przyjemnością będę je realizować.

Rudo-brązowe okulary RESERVED i kolczyki pasują idealnie do stylizacji.

Niepostrzeżenie dotarłyśmy do końca dzisiejszego wpisu. Okazało się, że wcale nie jest aż tak trudno znaleźć powody, by polubić jesień… Najważniejsze jest dobre nastawienie, a potem jest już z górki. Bez trudu znajduje się w szafie ciuchy w jesiennych barwach, dodaje swój ulubiony kolor (u mnie mimo wszystko nadal króluje czerń) i gotowe. Może nie śniła nam się po nocach posada ambasadorki jesiennych miesięcy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by odczarować tę porę roku i przejść przez nią w dobrym nastroju, do czego Was serdecznie namawiam.

Przyszło mi teraz do głowy, że z jesienią jest trochę tak, jak ze zmarszczkami. Nikt ich nie chce, nikt na nie nie czeka, ale kiedy sie pojawią coś trzeba z nimi zrobić. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej polubić, a jak się nie da, po prostu zaakceptować. Owszem można również walczyć, ale o tym, że to nierówny bój i z góry skazany na porażkę, wie prawie każda kobieta. Dlatego cieszę się, że choć trochę zmieniłam swój stosunek do jesieni, bo ze zmarszczkami jestem w dobrej komitywie. Smaruję je grubo na noc, delikatnie wygładzam mazidłami wszelkiej maści za dnia i jakoś żyje nam się razem całkiem dobrze.

Nie muszę chyba przypominać, że z wielką przyjemnością czytam Wasze komentarze i staram się odpisywać na każdy z nich. Może macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na polubienie jesieni? Piszcie, chętnie je poznam.

Przesyłam Wam moc pozytywnej energii i dużo uśmiechu,
bo dzięki niemu zmarszczki robią się w dobrą stronę 😉
Do następnego razu Drogie Silverowiczki,
Buziaczki
SIWA

Prawidłowa odpowiedź na zagadkę z tekstu 🙂

Możesz także polubić

7 komentarzy

  1. Ach… chciałabym wyglądać tak elegancko, a jednocześnie szarmancko, szykownie i stosownie, ociepliłaś mi jesień tymi kolorami 🙂

    1. Witaj Pati,
      Z tego co mi wiadomo, Ty Kochana również potrafisz tak wyglądać. Masz w szafie parę ciuszków, z których spokojnie wyczarujesz Swoją szykowną, jesienną stylizację. Jestem o tym więcej niż przekonana 🙂
      Buziaczki,
      SIWA

  2. Normalnie czuję jakość i ciepło tych cudownych dzianin, w które jesteś przyodziana i przy okazji pospinana czaderskimi szelkami;). Obstawiałam, ze to w stylizacji właśnie z nimi pomykałaś cały dzionek – cóż, pudło.
    A jesień…
    Kocham jej kolory: wszelkie odcienie brązów, złamane zielenie, głęboki odcień żółci, rudość i pomarańcze. Nie przeszkadza mi drobny deszcz, ani opadające liście, które grabię na okrągło usypując z nich schronienie dla jeży. Zbieram jabłka i robię cydr, albo piekę z cynamonem. A kiedy jest już naprawdę paskudnie wietrznie, zimno i deszczowo siadam przed kominkiem i godzinami gapie się w ogień. Cudownie kojący widok…
    Gorąca czekolada?…
    … grzane wino?…
    …herbata z rozmarynem i pomarańczą?…

    I tak właśnie słodko i gorąco pozdrawiam

    1. Witaj Sabo,
      Wszystkie odsłony stylizacji są „moje” i w każdej czuję się fantastycznie. Wersja ze skróconą tuniką i ulubioną kamizelą, była najbardziej świeża i być może dlatego najbardziej nęcąca. Zrobiło się też chłodno i dwie warstwy dzianiny dawały więcej ciepła. Tak spodobało mi się to zestawienie, że prawdopodobnie pojawi się w kolejnym wpisie 😉
      Z przyjemnością czytałam Twój komentarz pachnący jesienią, jabłkami z cynamonem, grzanym winem, czekoladą… Ogień w kominku również mogę obserwować godzinami… Szkoda tylko, że tak rzadko zdarza mi się ku temu okazja. Zazdroszczę Ci, że możesz tak po prostu usiąść sobie z herbatką i ogrzać się prawdziwym ogniem… Nic dziwnego, że lubisz jesień, nawet tą zimną i deszczową.
      Buziaczki,
      SIWA

  3. Karmelowa Panienko, ja jestem bardzo nietypowa bo bardzo lubię jesień. Te kolory, szelest liści, nareszcie nie jest mi za gorąco. Mogę się wtulać w swoje swetrzyska, szale, kocyki, przytulać do psa i herbatkować, a i świeca koniecznie. Taka ze mnie jesienno-melnacholijna miłośniczka. Swetry, kamizela, tunika i szale super, a torba FANTASTYCZNA! Tło do zdjęć wiadomo jesteś specjalistką od takich miejsc. W takich okolicznościach jesień nie straszna nawet dla tych nielubiących. Uściski D.

    1. Witaj Dorotko,
      Fantastycznie jest czytać, że ktoś tak jak TY bardzo lubi jesień. Wszystko, co wymieniłaś dopisuję do swojej listy powodów, by ją jeszcze bardziej polubić. Mnie również bardzo przypadła do gustu torba i choć nie jest skórzana, tylko z materiału imitującego skórę, jest naprawdę solidna. Mam nadzieję, że spodoba Ci się w kolejnej odsłonie… Miejsce, które znalazłam pasuje do niej ślicznie i do reszty stylizacji. Już pracuję nad tym wpisem 🙂
      Buziaczki,
      SIWA