COOL OLD SCHOOL

Mam w swojej szafie małe skarby. Jednym z nich jest piękny, wełniany kardigan GABI LAUTON. Jego wyjątkowość polega głównie na nietypowym fasonie. Zrobiony jest w formie koła i kiedy się go rozłoży wygląda jak obrus z rękawami :). Nie wiem dokładnie ile lat już go mam, ale myślę, że około 15 i wciąż jest fantastyczny. Daje ogromne możliwości stylizacji, a przy tym dużo ciepła i przyjemność otulenia się nim. Dzisiejsza stylizacja to pochwała dobrej jakości i stylu, który niczym wino, z biegiem lat nabiera jeszcze wartości.

Cały look oparty jest na połączeniu granatu z szarością. Nie wiem, jak Wy, ale ja dopiero niedawno wróciłam do granatu i mam wrażenie, że niepotrzebnie aż tak długo wzbraniałam od noszenia go. Kojarzył mi się ze szkolnym mundurkiem i ciężko było przełamać tą niechęć. Wszystko się zmieniło, gdy kupiłam czerwono-granatowy płaszczyk ZARY. Nie było jeszcze z nim żadnej stylizacji, ale co się odwlecze… Dokupiłam do niego granatowy golf, T-shirt, szal i jakoś poleciało. Potem upolowałam płaszcz RESERVED, który widzicie na zdjęciach i wtedy to już naprawdę popłynęłam z granatowymi zakupami.
Wracając do kardigana, założony pod płaszcz tworzy efektowny, szalowy kołnierz. Jeszcze tylko rękawy wyciągnięte na zewnątrz i mamy ładne powtórzenie faktury ściągacza. Podobny ścieg jest zresztą na grubej czapce. Tym razem to nie HAND MADE by SILVERHAIR tylko C&A. Skład, z akrylem w rolach głównych, słabo wróżył jej przyszłość, ale o dziwo ma się dobrze i służy mi już od dwóch lat.

Kardigan można nosić na dwa sposoby. Z paskiem, z tej samej dzianiny lub bez, puszczony luzem. W obu wariantach wygląda super. W pierwszej wersji jest trochę krótszy i nie wystaje spod płaszcza.

W tytule dzisiejszego wpisu użyłam sformułowania OLD SCHOOL, czyli tak zwana stara szkoła. Skąd mi to przyszło do głowy? Otóż, od jakiegoś czasu obserwuję i to nie tylko w branży modowej, odejście od dobrej praktyki, jaką było robienie rzeczy dobrej jakości, które mogłyby nam służyć latami. Nie chcę narzekać jakoś specjalnie, ale często cena wcale nie odzwierciedla jakości. Dlatego tak bardzo Was zachęcam do studiowania metek i inwestowania w rzeczy dobrej jakości, bo nie tylko szkoda kasy, ale także  miejsca w szafie, która i tak już ledwie mieści nasze zasoby. O moich sposobach na zakupy pisałam już jakiś czas temu, przy okazji wpisu „Slow shopping” . Kto nie czytał, może wrócić do tematu.

img_4760

Po czym poznać dobrą wełnę? Zacznijmy od metki. Im więcej wełny w wełnie, tym lepiej;). Optymalnie 100%, ale mała domieszka to też nie koniec świata i nie należy demonizować polyamidu lub elastanu. Czasem mogą sprawić nam miłą niespodziankę, bo dzięki nim nitka jest bardziej sprężysta i odporna na wyciąganie. Możemy także zdać się na nasze zmysły. Czy wełna jest miękka, przyjemna w dotyku? Przyłożyć ją do skóry twarzy. Z reguły, jeśli coś nie gryzie w buzię, nie gryzie gdzie indziej :).

A tak prezentuje się kardigan w pełnej krasie. Na zdjęciach u góry z podkreśloną talią, a na dole puszczony luźno samopas. Dopiero na nich widać formę koła. Bez zapięcia zsuwa się lekko z ramion i przybiera postać luźnego, obszernego kardigana. Nic tylko się otulić…

Widok z góry na szczegóły stylizacji.

Bazą do stylizacji są:
*   granatowy sweter H&M
*   granatowy, kaszmirowy top z golfem ALLUDE
* szare tregginsy H&M, czyli brakujące ogniwo między legginsami a spodniami

Gołym okiem widać, że nie jest mi zbyt gorąco. Żeby się trochę ogrzać dorzuciłam cieplutki , kaszmirowy szal ALLUDE. Teraz dużo lepiej…

Nie byłoby tak udanej stylizacji bez granatowych sztybletów PEPEROSA, które upolowałam w Düsseldorfie. Bardzo je lubię i często noszę. Podoba mi się w nich połączenie dwóch różnych rodzajów skóry. Błyszczące czubki i pięty butów są praktyczne, bo zdecydowanie ułatwiają czyszczenie. Grube podeszwy to oprócz wygody, także świetna izolacja. Krótko mówiąc – buty idealne;).

Ciemne, zimowe stylizacje, nawet gdy nie ma w nich grama czerni, aż się proszą o dodanie maleńkich, kolorowych akcentów. W tym przypadku tę rolę spełniają czerwone usta i paznokcie.

Usta pomalowałam matową pomadką BOURJOIS z serii Rouge Edition, numer koloru 02. Hybrydowy manicure wykonałam samodzielnie w domu, korzystając z zestawu mojej Córki. Kolor lakieru SEMILAC to 026 o ładnie brzmiącej nazwie My Love.

Ponieważ jestem strasznym zmarzluchem, cały dzień w pracy spędziłam wtulając się w mój ukochany kardigan. Lubię jego zamaszystość i miękkość. Być może jest stary, ale z całą pewnością wspaniały i mam nadzieję, że będzie służył mi jeszcze długo. Oby jak najdłużej… Old school is cool!!!

Oczywiście musiałam zdjąć czapkę i tradycyjnie spiąć włosy w kucyk. Z radością jednak odnotowuję, że grzywka na tyle mi już podrosła, że nie sterczy i nawet  powoli zaczyna przypominać tę sprzed nieudanych postrzyżyn.

img_4764

Podobała się Wam old school’owa stylizacja?
A może i Wy macie w szafie super jakości rzeczy sprzed lat, które lubicie i nosicie? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach.

Pozdrawiam Was i do następnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

8 komentarzy

    1. Witaj Pati,
      Twoje słowa, miód na moje serce. Wspaniałe uczucie, kiedy czujesz, że to co robisz ma sens i jest dla innych inspiracją.
      Buziaki,
      SIWA

  1. Cudna stylizacja! Połączenie granatu z szarym bardzo efektowne. Duży plus za mieszanie marek – z sieciówek z tymi z wyższej półki. Ach! i ten system cebulkowy. Kardigan niby old school’owy, a jednak bardzo nowocześnie wmiksowany, No i to co bardzo istotne: jakość tkanin 🙂

    1. Witaj IWOnko,
      Dziękuje za komentarz. Mieszanie drogiego z tanim jest kwintesencją mojego stylu. Uwielbiam, jak chyba każda kobieta, luksusowe dobra, ale nie pogardzę fajnym design’em w dobrej cenie. Super jest także upolować markowy i dobrej jakości ciuch w ekskluzywnych komisach, takich jak GALERIA GARDEROBA na Ptasiej w Warszawie 🙂
      Pozdrawiam serdecznie,
      SIWA