UTARTE TORY – MYLĄCE POZORY

O tym, że pozory mylą nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Cóż z tego, kiedy nasz mózg nastawiony jest na pracę po utartych torach i pozory wręcz uwielbia. Wystarczy mu jedna, czasem dwie powierzchowne informacje i już mamy wyrobione zdanie na czyjś temat lub na temat danej rzeczy. Mimo że nie raz i nie dwa został człowiek zwiedziony przez pozory na manowce, wcale nie jest łatwo przełamać ten schemat, ale z pewnością warto próbować. Szczególnie przydaje się to w kreowaniu własnego stylu. Wtedy otwartość na nowe, nieszablonowe fasony czy kolory, może stworzyć wspaniałe i niespodziewane możliwości.
Bardzo często w swojej pracy spotykam się z kobietami, które nie chcą, a nawet obawiają się przymierzyć rzeczy, które wykraczają poza ich stylowe ramy. Bronią się przed tym, jakby samo założenie luźnych gaci czy oversize’owego T-shirtu miało na stałe zmienić cały ich wizerunek… Zazwyczaj udaje nam się je przekonać i ku ich zdziwieniu, całkiem często zdarza się, że fason, który z góry był przez nie odrzucany, nagle staje się tym ulubionym i niezastąpionym…
Ten scenariusz najczęściej dotyczy tzw. luźnych gaci, czyli wszelkich fasonów z obniżonym krokiem. W naszym butiku można wybrać takie, które zbliżone są do klasycznych chinos’ów z delikatnie opuszczonym krokiem, aż po kompletnie odjechane, gdzie krok jest poniżej kolan. I o takich właśnie gaciach będzie dzisiejszy wpis.

Jeśli pomyślałyście choć przez chwilę, że jestem odporna na mylące pozory i nie wskakuję na utarte tory, to muszę stanowczo zaprotestować. Moje drogie, wielokrotnie łapię się na myśleniu, że coś jest nie dla mnie… fason, kolor, długość nogawki… Podpowiada mi to oczywiście moje wieloletnie doświadczenie, które trudno sklasyfikować jako powierzchowne informacje. Jednak zdarzają się sytuacje, kiedy teoretycznie niedobry fason czy kolor okazuje się genialny. Wniosek nasuwa się sam. Mimo dobrze ugruntowanej wiedzy na temat, co nam służy, a co nie, warto na chwilę „zapomnieć” wszystkie swoje wypracowane stylowe schematy i przekonać się, czy nie należy dorzucić do nich czegoś nowego.

O mylących pozorach chyba najczęściej przekonujemy się podczas zakupów w internecie. Za każdym razem jest to swoista loteria. Dlatego, jeśli tylko jest taka możliwość, zawsze wybieram wersję stacjonarną. Wolę dotknąć materiału, przymierzyć i w razie czego zmienić na inny rozmiar. Maleńki wyjątek stanowi strona H&M, po której poruszam się, jak właścicielka tej firmy. Kupowanie butów przez internet jest chyba największą sztuką. Znajomość firmy i jej numeracji jest kluczowa, ale nie jesteśmy w stanie ocenić miękkości skóry, wagi butów ani ich wygody… Jeśli miałabym polecić Wam jakąś obuwniczą firmę, której wyroby spełniają te wszystkie wyśrubowane wymagania, to z ręką na sercu mogę wymienić dwie. Pierwsza, VAGABOND, niestety wycofała się z polskiego rynku, likwidując wszystkie stacjonarne sklepy, ale nadal jest dostępna (w języku polskim i cenami w pln) przez internet. Druga, LOFINA, to moje butikowe odkrycie. W naszym butiku, na Szczyglej, znajdziecie kilka super fasonów, między innymi te sandało-trampki. Ceny niestety bardziej europejskie, ale jakość i design na najwyższym światowym poziomie. Mega wygodne i bardzo lekkie, choć gruba, gumowa podeszwa wygląda na ciężką. Ach te pozory…

Luźne gacie RUNDHOLZ, które są głównym bohaterem dzisiejszego wpisu, pochodzą z najnowszej, letniej kolekcji. Wiele rzeczy tego projektanta na wieszakach wygląda mało zachęcająco, wręcz niezgrabnie. Czy muszę wspominać, że to tylko pozory? W przeciwieństwie do innych designerów, jego ubrania dopiero na człowieku ujawniają swoją urodę i oryginalny krój. Gdybym podążała utartymi torami, z letniej kolekcji wybrałabym pewnie kolejne luźne gacie w ulubionym kształcie wrzeciona. To fantastyczny i bardzo uniwersalny fason, który sprawdza się praktycznie na każdej sylwetce. Ponieważ często jestem butikową „modelką” i mam możliwość ubierania się w przeróżne ciuchy z naszej kolekcji, odkryłam kolejny dobry dla mnie fason luźnych gaci. Zanim je założyłam, myślałam, że będą za krótkie i za obszerne na dole. Nie wiem, jak ten Rundholz to robi, ale przykrótkie, pękate na dole i poprzeszywane na kolanach spodnie, wyglądają mega zgrabnie na każdej sylwetce. Widziałam je na wielu zachwyconych klientkach, od rozmiaru XS do XL. Moje dwie przyjaciółki również uległy ich czarowi. Jedna kupiła wersję łaciatą (biało-czarną), a druga poszła w niebieski, czyli kolekcyjny kolor water. W tych jaśniejszych wersjach znacznie lepiej widać szczegóły tego fantastycznego kroju. Może uda mi się namówić choć jedną z nich na zdjęcia i publikację na blogu.

Do nowych, luźnych gaci i butów dobrałam zeszłoroczny, kraciasty żakiet RUNDHOLZ. Taki wygodny zestaw black&white świetnie sprawdza się w pracy. Spodnie i żakiet uszyte są z materiału zawierającego dużą ilość elastanu.

Dzisiaj skorzystałam z mojego niezawodnego patentu na podkreślenie talii. Elastyczna szeleczka to prawdziwy skarb. Ta podwójna, z dużymi klamerkami jest najbardziej efektowna w mojej, własnoręcznie wykonanej kolekcji. Polecam, aby w każdym second handzie przekopać dokładnie kosz z dodatkami. Warto choćby dla samych klamerek, czasem trafiają się super, oryginalne egzemplarze.

Biegnę do pracy w podskokach…

Skoro była wersja numer jeden, musi być i numer dwa. Luźne gacie świetnie się nadają do wersji weekendowej. Tak są zresztą najczęściej postrzegane, jako wygłupiaste i niepoważne… ogólnie na mocnym luzie.


W tej odsłonie dodałam do nich bawełniany sweter C&A, wygodne cichobiegi i dużą torbę CALVIN KLEIN, która spokojnie pomieści weekendowy niezbędnik. Wszystkie rzeczy mam w swojej szafie od kilku lat i świetnie mi służą.


Tak naprawdę, w moim przypadku, ta wersja mogłaby równie dobrze sprawdzić się w pracy. Wtedy zamiast dużej torby wybrałabym mniejszą, bardziej poręczną, ale reszta pasowałaby jak ulał. W najnowszej kolekcji mamy piękny odcień czerwieni, więc kto wie, może skorzystam jeszcze z tego luzackiego look’a?

Jak widać, wiele moich stylizacji nie może obejść się bez szelek. Tym razem założyłam podwójne, ale tylko jedną z nich wyciągnęłam z przodu. Na pierwszy rzut oka, służy wyłącznie jako ozdoba, ale to tylko pozory. Oprócz tego jest bardzo pomocna przy utrzymaniu swetra i topu na odpowiedniej wysokości. Przy tym fasonie znacznie lepiej wyglądają „na górze” krótsze rzeczy,  a tutaj nijak nie dało się wcisnąć swetra za pasek spodni. Dlatego, w takich sytuacjach szelka jest wielka…

Na deser, mam jeszcze trzecią, wieczorową wersję. Wydaje mi się, że mało która z kobiet, nawet tych lubiących i noszących luźne gacie, zestawiłaby je ze szpilkami. W moim wydaniu nie jest to żadna nowość. Zaprezentowałam Wam podobną stylizację na 3 urodziny bloga, czyli prawie cztery lata temu. Wykorzystałam w niej nawet te same szpilki i żakiet, ale tamte luźne gacie, przy tych dzisiejszych, wyglądają niczym klasyczny fason… Jestem teraz dużo odważniejsza.

Pewnie nie umknęło Waszej uwadze, że szpilki są w świetnej formie, choć mają ponad cztery lata. No cóż, prawda jest taka, że noszę je bardzo rzadko, na wyjątkowe okazje i zawsze mam przy sobie srebrny zamiennik na płaskim obcasie. Po zaliczeniu tzw. „wejścia smoka” i sesji zdjęciowej, sięgam po niego z wielką ulgą. Kiedyś potrafiłam balować w szpilkach całą noc, ale teraz wybieram wygodę i bez żalu rezygnuję z odrobiny klasy, szybko ściągając obcasy…

Ta wersja jest również fantastyczną ilustracją dwóch mocnych trendów na ten sezon wiosenno-letni. Pierwszy to czerń od stóp do głów, a drugi – powrót srebra w biżuterii, dodatkach i ciuchach, wcale nie tylko na wieczór. Chętnie będę korzystać z obu naraz… bo bardzo lubię takie zestawienie.

Moje Drogie Silverowiczki,
Mam nadzieję, że miałyście prawdziwą frajdę z lektury tego wpisu. Wiem, że publikuję w coraz większych odstępach czasu, ale tak wiele dzieje się wokół mnie ciekawych rzeczy, że najnormalniej w świecie brakuje mi… czasu.
Czekam nieustająco na Wasze komentarze. Dajcie znać, czy przekonałam Was, że warto zejść z utartych torów i nie dać się zmylić sile pozorów? Czy może udało się Wam przełamać jakieś stylowe schematy?

Do następnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

14 komentarzy

  1. Zgadzam się z każdym słowem!! 🙂 Przełamałam schemat polegający na tym, że rzeczy ze Szczyglej są na okazje „dress up”. Pakuję je do toreb, gdziekolwiek jadę! Jest mi wygodnie, wyglądają fajnie i zauważyłam, że gdziekolwiek w nich jestem – w Polsce, Czechach, Austrii czy Włoszech – kobiety dyskretnie „obcinają” mnie wzrokiem. „Co też ona na sobie ma?”. Zwłaszcza spodnie Rh przyciągają uwagę… Z najnowszej kolekcji wybrałabym właśnie te błękitne w kolorze wody i T-shirt pod kolor, z pędzlami na froncie… No ale wydałam już co miałam na Toskanię 😉

    1. Witaj Aldonko,
      Tak właśnie powinno być. Fajny styl doceniany jest wszędzie i pasuje na każdą okazję. Kiedy już swój znajdziemy, mamy z tego naprawdę dużą frajdę. Rundholz wyzwolił mnóstwo kobiet z ich głęboko zakorzenionych schematów. Dał im wiele fasonów, które nie tylko są oryginalne, jak nasze ulubione luźne gacie, ale przede wszystkim są bardzo wygodne.
      Buziaczki,
      SIWA

  2. Nigdy nie zastanawiałam się, czy coś mi wypada, czy tez nie. Jedyne czym się sugeruję, to czy dana rzecz mi się podoba, czy jest w moim guście i jak się w niej czuję. Drobne ograniczenie w doborze ubrania, to ewentualnie, czy nie szkodzi mojej sylwetce. Bywa jednak, ze i w tej kwestii mam wszystko w nosie- liczy się jedynie moje dobre samopoczucie. To akurat zawsze zapewniają mi luźne gacie:)
    Ty, jak zwykle prezentujesz rewelacyjnie w tych portkach i obłędnych żakietach Rundholza . Aaaaaaa, boskie! Jak pokazujesz mogą być i na festiwal w plenerze, i do pracy, i na eleganckie wyjście. Jedyne czego bym nie założyła, to szpilek- nigdy w życiu nie miałam szpilek na nogach. Wybrałabym może płaskie pantofle w szpic…?

    Jak zawsze – super wpis:)

    Pozdrawiam, ściskam.

    Ps. Czy może wysyłałaś fotki? Coś mi się wysypało w poczcie…

    1. Witaj Sabo,
      Twoja postawa jest fantastyczna. Byłoby super gdyby była powszechna. Moment, w którym kobieta przestaje się ubierać dla innych, jest szalenie wyzwalający. Liczę, że większość Silverowiczek właśnie tak robi, a jeśli jeszcze nie, to czytając bloga być może zarazi się takim podejściem do kreowania własnego stylu.
      Szpilki są w mojej szafie bardzo ciekawym rekwizytem, bo chyba tak należy nazwać coś, co występuje tylko w określonym bankietowym przedstawieniu 😉 Gdybym nie miała możliwości zmiany butów, też pewnie zainwestowałabym w płaskie, srebrne pantofle w szpic… Obecnie zamiennikiem są klapki lub sandały z cienkimi paseczkami.
      Buziaczki,
      SIWA
      P.S. Kochana, fotek jeszcze nie zrobiłam. Nie wyrabiam się czasowo 😉 Postaram się w ten weekend.

  3. Ależ poruszyłaś temat!
    Czasami wydaje mi się, że to pozory rządzą światem. Nie wiem, czy to wynika z naszego ludzkiego lenistwa, wygodnictwa, żeby spocząć na laurach, nie poszukiwać, nie podważać utartych prawd, nie niuansować,tylko przyjmować za pewnik jakieś przyjęte schematy myślowe swoje lub co gorsza cudze.
    Nikt nas nie uczył bycia wynalazcami i odkrywcami, łatwiej było nas nauczyć segregować rzeczy we wlasciwych szufladach.
    Ale miało być o luźnych gaciach. Nie posiadam takowych – jeszcze:) Najbardziej szałowy wydaje mi się zestaw wieczorowy, że szpilkami. To zdumiewające, jak spodnie -pozornie sportowe czy też w stylu Boho – mogą zaprezentować się elegancko i awangardowo z butem na obcasie! Niesamowite!
    Ps. Bardzo dziękuję za szczegółowy poradnik jak wyprowadzić z ukrycia siwy kolor włosów.
    Pozdrawiam!

    1. Witaj Grażynko,
      Z pozorami jest trochę tak jak z uzależnieniem. Trzeba je najpierw dostrzec, przyznać, że się nimi człowiek kieruje, a dopiero potem świadomie można próbować je przełamywać. Nikt nas tego nie nauczył i raczej nie nauczy, bo to musi wypływać z naszych potrzeb, z naszego wnętrza. Nowe luźne gacie były dobrym pretekstem aby poruszyć ten temat 🙂 . Nie ma żadnych ograniczeń, jednej słusznej wersji. Szpilki, klapki, trampki czy sandały? Wszystko jedno, najważniejsze by była to wersja pasująca do nas i naszych potrzeb.
      Buziaczki,
      SIWA

  4. Agusiu, no coż mogę powiedzieć, jestem szczęśliwą posiadaczką pełnej szafy lużnych gaci i innych odjechanych fasonów. Nie wyobrażam sobie już bez nich życia. Kocham Rundholtza miłością nieskończoną. Tak już pozostanie. Uściski D.

    1. Witaj Dorotko,
      Jesteś jedną z niewielu osób, które mają więcej luźnych gaci niż ja 😉 Rundholz daje kobietom nie tylko super nowoczesne fasony, ale przede wszystkim wolność i wielką wygodę. Nic dziwnego, że kończy się to wielką miłością i deklaracją o nigdy niekończącym się uczuciu…
      Buziaczki,
      SIWA