KARDIGAN DOBRY NA WSZYSTKO :)

 

Moje Drogie Silverowiczki,
Jestem Wam winna małe wyjaśnienie. Pewnie większość z Was zauważyła, że odstępy czasu pomiędzy wpisami znacznie się wydłużyły… Tak wiele dzieje się teraz w moim życiu, że nie mam fizycznej możliwości wyrobienia się z blogerskimi obowiązkami. Mam nadzieję, że Was to nie zniechęci i nadal będziecie tu zaglądać.

Ostatnio, dużo do myślenia dał mi komentarz Aldonki o hałdach ubrań z plastiku zaśmiecających naszą planetę. Postanowiłam przyjrzeć się baczniej swojej szafie, a dokładniej skarbom, które skrywa. Znacie mnie doskonale. Mam wielką frajdę z kupowania na wyprzedażach. Lubię ten dreszczyk emocji, kiedy uda mi się upolować za dobrą cenę fajny ciuch albo jeszcze lepiej buty 😉 . Jestem wtedy bardzo wybredna… Wybieram tylko rzeczy najlepszej jakości. Tak właśnie upolowałam skórzane botki H&M z dzisiejszej stylizacji. Czasem jednak daję ponieść się fascynacji kolorem albo fasonem, przymykam oko na skład, kupując coś, co przyczynia się do „zaśmiecania” plastikiem mojej szafy… Na swoje wytłumaczenie mogę tylko powiedzieć, że staram się potem o te rzeczy bardzo dbać i korzystać z nich jak najdłużej, a gdy tylko zauważę, że przestaję po nie sięgać, daję im drugie życie, puszczając w świat… Czy to wystarczy by mieć czyste sumienie? Po dłuższym zastanowieniu, muszę przyznać, że nie do końca… Dlatego postanowiłam gruntownie przejrzeć zawartość swojej przepastnej szafy i zacząć wykorzystywać wszystkie zgromadzone dotąd skarby. Celem jest ograniczenie do minimum kolejnych zakupów. Czy uda mi się taki konsumpcyjny detoks? Nie wiem. Zawsze warto jednak próbować…

O pięknych i mega wygodnych, skórzanych botkach H&M pisałam przy okazji poprzedniego wpisu. Tak mi przypasowały, że prawie cały czas mam ochotę je nosić.

Jeśli założyłam jasne buty, oczywiste jest, że w stylizacji musiały pojawić się kolejne pasujące do nich elementy. Dzisiaj były to groszki na chustce oraz kardigan H&M – wspaniały skarb z głębi szafy. Na upartego, można do tej jasnej kategorii podciągnąć także moje siwe włosy 🙂 .

Torebeczka DESIGUAL z kremowymi napisami pasuje do tego look’a idealnie. Na stronie tej firmy jest sporo fajnych toreb, a niektóre są nawet na 50% przecenie… Upss… Muszę sobie ciągle przypominać, że jestem na zakupowym detoksie 🙂

Teraz może kilka słów o kardiganie H&M. Kupiłam go w zeszłym roku na zimowej wyprzedaży i prawdę mówiąc, troszkę o nim zapomniałam. Jego skład jest zaledwie w połowie satysfakcjonujący, bo to tylko 50% wełny i aż 50% akrylu, ale zwarty splot sprawia, że jest naprawdę ciepły i ani trochę się nie mechaci. Przerysowany, pudełkowy fason jest moim ulubionym fasonem kardigana. Dzięki takim dużym, oversize’owym rozmiarom można się nim bawić i nadawać mu różne formy.

„Asymetrycznie zapięty”

„Delikatnie zapięty na agrafkę”

„Mocno ściągnięty w talii agrafką”

” Zapięty na szelkę”

„Z paskiem w talii”

„Do góry nogami, otwarty i zapięty”

Przy tylu wersjach, z pewnością rzuciło się Wam w oczy, że sposób, w jaki zapniemy  kardigan lub właśnie go nie zapniemy, decyduje o odbiorze naszej sylwetki. Na przykład w wersji do góry nogami, kardigan robi się krótszy, a nogi dłuższe, oczywiście optycznie 🙂 . Jeśli zostawimy kardigan otwarty i będzie tak kontrastujący, jak w mojej stylizacji, możemy skorzystać z efektu wyszczuplenia i wydłużenia całej sylwetki. Nasz wzrok skupia się wtedy bowiem na środkowym czarnym pasie… Kontrastującym paskiem możemy podkreślić talię, a w razie potrzeby troszkę ją przesunąć, by poprawić proporcje sylwetki.

Moda na oversize’owe swetry, spodnie, marynarki czy płaszcze, święci cały czas triumfy. Jeśli lubicie takie fasony i dobrze się w nich czujecie, korzystajcie do woli. Nie trzeba wcale się rzucać od razu na głęboką wodę i jak ja, wybierać aż takie grube, męskie, wełniane spodnie. Mogą być cieńsze, bardziej opływające i podkreślające kobiecą sylwetkę. Nie bójcie się szerokich ubrań. Są znacznie większym sprzymierzeńcem kobiet niż te za bardzo dopasowane lub, co gorsze, zbyt obcisłe…

Moje Drogie,
Ten wpis powstawał wyjątkowo długo. Pomimo udanych zdjęć, ponad tydzień zbierałam się do pisania. Życie skrzętnie mnie odciągało i nęciło swoimi urokami. Były także chwile, które wypełniłam błogim lenistwem wtulona w poduszki i koc na kanapie… Nie jest sztuką radzić sobie, gdy wszystko się udaje i idzie jak z płatka. Ale o to chodzi, by pokonać trudności i przeszkody, kiedy ewidentnie nie idzie i nic nie wychodzi. Cieszę się, że rzutem na taśmę udało mi się zakończyć dzisiejszy wpis, bo już za rogiem czeka na mnie kolejne wyzwanie… Jeśli znajdziecie odrobinę czasu, by podzielić się ze mną swoimi opiniami na temat stylizacji, będzie mi bardzo miło. Zdradźcie koniecznie, która wersja kardigana spodobała się Wam najbardziej. Może macie jakiś swój oryginalny sposób na noszenie takich gigantycznych kardiganów? Czekam z niecierpliwością na Wasze komentarze.

A teraz na mnie już czas… Muszę się jeszcze spakować. Jutro lecimy na Fashion Weekend do Düsseldorfu. Od czwartku do niedzieli czeka nas prawdziwy modowy maraton. Postaram się, jak najszybciej wrzucić relację na bloga… Trzymajcie za mnie kciuki, by tym razem nie trwało to tak długo 🙂
Do następnego razu,
SIWA

 

Możesz także polubić

11 komentarzy

  1. I oto kardigan(taki prosty i niepozorny) stał się fundamentem do tematu podcastu modowego. Dziewczyny!!!lecimy z tematem? Ten się napatoczył, a inne tylko leżą na ulicy i czekają aby po nie sięgnąć… w mojej ocenie stylizacja piękna w swej prostocie, a na każdą kupioną rzecz trzeba mieć pomysł i być w zgodzie z trendem „zero waste”. Resztę filozofii możemy omówić w ramach rzeczonego podcastu. Tak na marginesie: kto nie je awokado (w sushi, pastach, dodatkach itp.) niech pierwszy rzuci kamieniem. Po piąte nie zabijaj, po ludzku nie oceniaj

  2. Obiecuję: ile razy coś tu napiszesz, ZAWSZE przeczytam. Długie lub krótkie przerwy nie mają dla mnie znaczenia. Ważne jest, co wymysliłaś, co załozyłaś i jaka myśl za tym idzie… Oraz, czy jest tu dla mnie rada, jakaś inspiracja?
    ALE 42 zdjęcia?! To za dużo. Nawet nie chce mi się oglądać. Połowa dla mnie jest taka sama… wybór to trudna sztuka. Ale warto. Bądź krytyczna, chociaż WSZYSTKIE ci się podobają! Wywalaj. „To nie takie proste ludziom czas zajmować”, jak powiedziała Jedna Pani Mariuszowi Szczygłowi.
    On ma to teraz na pieczątce, którą odbija w swoich książkach, nad autografem.
    I z tyłu głowy, kiedy pisze. Bądźmy jak Mariusz Szczygieł 🙂
    [wiem, Dorocie nigdy dość! Wysyłaj jej 42 zdjęcia na priv]
    A relacje z waszych wyjazdów, jak wiesz, uwielbiam… tu dawaj ile chcesz klatek, każda inna, śmiało… 😉

  3. Bardzo się cieszę, że jakimś cudem przesłałam Ci bez słów tę myśl, której nie chciałam tutaj nawet pisać… „Buty ze sztucznej skóry? Ach, Agusiu… przecież to blog o DOBRYM stylu dla kobiet po 40-tce!” 🙂 Kupowanie rzeczy z tworzyw sztucznych teraz, w XXI wieku, gdy Ziemia się dusi, gdy silnym trendem jest ograniczanie konsumpcji, recycling, gdy producentom trzeba uświadamiać, że chciwość to zło, że przez nich być może nasze wnuki będą żyły na wysypisku śmieci, na pustyni, przy niedoborach wody i prądu – jest przecież w ZŁYM stylu. Co innego skórzane botki z przeceny 😉 Popieram. Ktoś niestety już zeżarł to zwierzę, przepadło – uszanujmy jego życie, bądźmy jak Indianie (vel rdzenni Amerykanie). Nie ma czegoś takiego jak „ekoskóra”, już wiemy, to kit, który nam wciskają producenci. Ostatnio pod nazwą „obuwie wegańskie”! Wegańskie skóry to się robi ze skórek ananasa, jabłek i z kaktusa. Można? Można. Do rozpaczy mnie doprowadza czytanie składu nowości w H&M: poliester akrylem poganiany, niemal wyłącznie. Plastik, poliester, akryl, poliamid, sztuczna skóra –to wszystko jest paskudztwo, to się nigdy w glebie nie rozłoży, stanie nam kiedyś wszystkim w gardle. Wiadomo, świata nie zmienimy, ale możemy chociaż starać się odmawiać współpracy w tym szaleńczym podcinaniu gałęzi na której wszyscy siedzimy. Howgh.
    P.S.Dlatego między innymi trzymam się butiku na Szczyglej… wełna, kaszmir, skóra, jedwab, bawełna! W innych sklepach coraz ich mniej 🙁

    1. Zgadzam się z Aldoną:) Tylko naturalne włókna! Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że produkcja poliestru z poliestru jest bardzo szkodliwa i mimo wszystko dalej napędza produkcje tego włókna. Ja nazywam to pseudo- recyklingiem. Mogliby to przerobić np.na beczki do łapania deszczówki. I skoro już tu tak zaczęłyśmy propagować styl eco, to scenka z dzisiejszej wizyty na stoisku mięsnym: leźą 2 szynki z wieprza= 1 wieprz, obok (mniej-więcej podobna gabarytowo miska) z ok.100 serduszkami drobiowymi = 100 kurcząt. Płacz w oczach:(
      Powiedziałam jak Aldona: skoro już musiały zginąć, kupię dla moich pupili serca tych biedactw, żeby się nie zmarnowały. Będę jak Indianin 🙂

      1. Przybijam piątkę, Saba! 🙂 Pamiętam z wiejskich gospodarstw w dzieciństwie dębowe beczki z deszczówką i takież beczki z kiszonkami na targach… źle się stało, że wszystko to wyparł plastik 🙁 Tworzywa i szał na przedmioty jednorazowe mają krótką historię – to raptem pierwsza połowa lat 50. I patrzcie, jak to szybko poszło, ile spowodowało zła w środowisku 🙁 O holocauście zwierząt w tzw. „przemysłowej produkcji mięsa” zgroza nawet myśleć, stoiska i sklepy mięsne omijam dużym łukiem 🙁

  4. Trzymam kciuki, życzę udanego wyjazdu. Takie luźne kardigany uwielbiam i cały czas je noszę, W Twoim wydaniu najbardziej podobał mi się zapięty na szelkę,
    Masz całkowitą rację – czasami, a nawet częściej niż czasami, trzeba chwile wypełnić błogim lenistwem, wtulić się w poduszki i koc na kanapie… Im szybciej człowiek to zrozumie, tym dla niego lepiej. Sama miałam okazję się o tym przekonać. Na szczęście już całkiem dawno.

  5. Brawo! Jestem na TAK dla ograniczenia zakupów! Niestety, sama wciąż daję się jeszcze złapać na jakiś super fason lub ekstra materiał, czy kolor w okazyjnej cenie. Taka ludzka niedoskonałość:(
    Będę Cię wspierała w tym projekcie i chętnie skorzystam z okazji na wyprzedaży zasobów Twojej szafy;), ale najpierw muszę przeprowadzić porządki we własnej.
    Odnosząc się do dzisiejszej stylizacji: próbuję nie zauważać płaszcza, ale cała reszta – bajeczka! Cała Ty: coś krzywego, coś starego, coś do góry nogami.
    Ciekawa jestem, czy kiedyś spróbujesz ubrać buty… prawy na lewą/lewy na prawą nogę
    Dodatkowo „na plus”, jak dla mnie, ograniczona ilość dodatków.

    Jestem ciekawa tego eksperymentu! Czekam na więcej…cierpliwie

    Ściskam, pozdrawiam.

      1. TAK!!! Dołączam do Saby: jak tylko zrobisz „bazarek”, „wyprzedaż”, „czystkę w szafie”, whatever – proszę o wiadomość! 🙂 Pomożemy ): Wiadomo że stylistka musi co jakiś czas kupić sobie coś nowego, żeby mieć o czym pisać…

  6. Nareszcie. Już się martwiłam że nas porzucisz (żarcik). Biało czarny mój ulubiony zestaw. Nie umiem wybrać która wersja jest moją ulubioną. W każdej jest coś fajnego. Też zrobiłam ostatnio remanent w szafie ale to co mam jest moimi tak ulubionymi rzeczami że zostaną ze mną jakby to nie zabrzmiało…do końca. Udanej podróży i czekam na relację. Buzi D.

    1. Droga Dorotko – mam tak samo 🙂 Te ciuchy, o których myślisz i piszesz, one są… wieczne 🙂 Będą ze mną ZAWSZE, a potem przekażę je córce jako spójną kolekcję 😉 Jeśli będzie chciała, opyli ją jeszcze na jakimś E-bay’u za dulary… a może sama będzie nosić 🙂 Dbam o nie! Buziaki.