JAK DZIAŁAJĄ MOCNE KOLORY?

Ostatnio na blogu pojawiało się bardzo dużo zieleni. Choć zbierała mnóstwo Waszych pozytywnych komentarzy, wiem doskonale, że mogła się już opatrzeć. W odpowiedziach obiecywałam Wam, że pojawią się niebawem inne, mocne kolory i właśnie dziś dotrzymuję danego słowa. Pokusiłam się o stylizację w dwóch wersjach. Odważną, z dwoma mocnymi kolorami i łagodniejszą, z jednym. Zaczniemy od tej bardziej ekstrawaganckiej, obok której nie da się przejść obojętnie.

W tej samej scenerii i w bardzo podobnej kolorystycznie stylizacji, prezentowałam się Wam w marcu. Proponowałam wtedy, by sięgać po mocne kolory w ramach poprawy nastroju i dodania odrobiny radości do naszej przytłaczającej rzeczywistości. Odnosiło się to głównie do agresji Rosji wobec Ukrainy. Wojna trwa nadal… Doszły do niej jeszcze inne niezbyt przyjemne ekonomiczne i polityczne wydarzenia…  Powodów aby poprawić nastrój niestety raczej przybywa, dlatego tym bardziej warto korzystać z pozytywnej mocy kolorów. Nawet jeśli to tylko chwilowy, ubraniowy efekt.

Oprócz koloru, staram się dodawać do każdej stylizacji dużą dawkę uśmiechu, licząc na to, że pojawi się on także u Was podczas czytania mojego bloga. Uśmiechu nigdy dosyć, a zarażanie nim sprawia mi równie wielką przyjemność, jak dzielenie się swoimi stylowymi pomysłami. Ściąganie, kopiowanie czy inspirowanie, zawsze mile widziane 🙂 .

Torebeczkę H&M kupiłam jako powtórzenie kolorystyczne do kaszmirowego swetra, który okazał się bardziej oranżowy niż czerwony. Jego historię znajdziecie w tym wpisie. To było na wiosnę, a teraz na ich stronie wypatrzyłam super zestaw czapki z mitenkami w identycznym kolorze. Przypadek? Nie sądzę 😉

Dodatki w takiej mocnej oranżowej czerwieni świetnie pasują do czerni, ale również szarości, granatu, brązu, beżu i wszelkich burasków. Jak widać na zdjęciu, poradzą sobie nawet w towarzystwie drugiego mocnego koloru. Kiedy nie chcemy robić wielkiej rewolucji w szafie, ale marzy nam się małe szaleństwo lub odmiana, warto zainwestować właśnie w dodatki w odjechanym kolorze.

A teraz czas na łagodniejszą wersję stylizacji. Przy oranżowej czerwieni, mocny szafir wcale nie wydaje się taki mocny. Dopiero gdy samodzielnie towarzyszy czerni, zyskuje status mocnego koloru.

Tego jeszcze nie było. Tyle lat piszę bloga, a chyba jeszcze nigdy nie pojawiłam się w żadnej stylizacji w klasycznym berecie z antenką. Jeśli się mylę, dajcie mi koniecznie znać, bo sama nie mogłam takiej stylizacji znaleźć w swoim archiwum.


Beret niesie za sobą różne skojarzenia. Nie jest źle, a nawet można powiedzieć, że jest dobrze, gdy kojarzy się z elegancką Paryżanką. Trochę gorzej, gdy przywodzi nam na myśl starszą panią w moherowym berecie. Staram się unikać wszelkich uogólnień i myślowych schematów, ale czasem muszę przyznać, bezwiednie się człowiek im poddaje i wtedy najczęściej rezygnuje z tego, co mu się dwuznacznie kojarzy. Ten szafirowy egzemplarz kupiłam chyba ze dwa lata temu w Primark’u. Oczywiście tylko dla koloru 🙂 . Kupiłam, ale nie nosiłam… Nawet nie umiem do końca stwierdzić dlaczego. Przymierzałam i coś mi zawsze nie pasowało. Tym razem założyłam i stwierdziłam, że jest zabawnie i oryginalnie. Nie wiem… Może do wszystkiego trzeba dojrzeć?

Tak bardziej na poważnie, to sądzę, że istotne jest zestawienie go z nowoczesną formą kurtki i spodni RUNDHOLZ. Takie połączenie oraz oryginalny kolor sprawiają, że traci swoją „pańciowatość” i wszelkie „babcine” konotacje.


Szal i pikowana torba pasują do siebie idealnie. To oczywiście nie jest żaden przypadek. Torbę kupiłam na początku jesieni, a teraz wypatrzyłam do niej szal. Obie rzeczy są z tegorocznej kolekcji C&A, dlatego są dokładnie w tym samym kolorze.

Kurtka puchowa RUNDHOLZ jest prawdziwym weteranem w mojej szafie. Mam ją kilkanaście lat. Chyba nigdy nie uda mi się oddać słowami, jak genialny jest ten projektant. Najlepiej robią to wymyślone przez niego ubrania, ich nowoczesna i niepowtarzalna forma. Kto lubi oryginalnie i niekonwencjonalnie, powinien pomyśleć o zainwestowaniu chociaż w jeden model. Naprawdę warto!

Powiedzenie, że diabeł tkwi w szczegółach mogłoby spokojnie być podtytułem do mojego bloga. Nie wiem, czy udało się Wam to wcześniej wypatrzeć, ale do stylizacji dobrane mam nawet skarpety H&M  🙂

Może skarpety nie rzuciły Wam się w oczy, ale z pewnością trudno było przeoczyć nowy sweter COS. To już ostatni prezent urodzinowy jaki sobie sprawiłam w tym roku. Trochę się rozmnożyły, ale kto nam lepiej dogodzi, niż my same. Na początku zainwestowałam w polecony przez Aldonkę sweter w H&M. Niestety okazał się na mnie za mały i nie chodziło tyle o rozmiar, co o fason. Był na mnie zbyt krótki, zły w proporcjach. Pierwszy raz zwróciłam zamówioną przeze mnie rzecz w H&M. Żeby była jasność, to małe potknięcie nie zachwiało mojej sympatii do tej sieciówki. Kilka dni później w internecie pojawiła się reklama COS, a modelka miała na sobie genialny sweter w prążek, w przepięknym szafirowym kolorze… Czy muszę pisać, co było dalej? 😉


Sto procent wełny merino powinno zachęcić wszystkie zwolenniczki naturalnych nitek. Prążkowy splot również dobrze wróży. Przy moim wzroście idealnym wyborem był rozmiar L, ale ten fason jest naprawdę oversize’owy i warto brać dokładnie taki rozmiar, jaki nosimy przy dopasowanych ubraniach. Zazwyczaj jestem zwolenniczką wkładania swetra za pas spodni, ale muszę przyznać, że zdjęcia nie kłamią i tym razem lepsza jest wersja ze swetrem na wierzchu.

Tak prezentowałam się tego dnia w pracy.  Jedyne co zmieniłam, to okulary przeciwsłoneczne na optyczne.

Moje Drogie Silverowiczki,
Są takie stylizacje, w których czuję się fantastycznie. Zapytacie, jak to? A pozostałe stylizacje? We wszystkich, w których widzicie mnie na blogu, zawsze czuję się dobrze, komfortowo i w 100% jestem sobą, ale… Zdarzają się takie look’i, które stają się moimi „żelaznymi” zestawami. Kiedy mam gorszy dzień albo po prostu mi się nie chce, sięgam po nie pewną ręką, wiedząc, że efekt będzie murowany. W tym przypadku, energetyczne działanie mocnego koloru, jest dodatkowym bonusem, z którego będę mogła zawsze skorzystać w szaro-bure zimowe dni. Czy powinnam Was przekonywać, że warto mieć co najmniej jeden taki zestaw we własnej szafie? Raczej nie. Podejrzewam, że każda z Was, ma takie stylowe koło ratunkowe. Chętnie dowiem się jakie. Piszcie komentarze, a ja postaram się, jak najszybciej na wszystkie odpowiedzieć.

Do następnego razu,
SIWA

Na koniec jeszcze pytanie, która wersja bardziej przypadła Wam do gustu?

Możesz także polubić

16 komentarzy

    1. Witaj Ewelino,
      Zgadzam się z Tobą w 100% 🙂
      Pozdrawiam,
      SIWA

    1. Witaj Ewelino,
      Dokładnie tak!!! Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam,
      SIWA

  1. Piękne są te szafirowe zestawy. Ten z czerwonymi dodatkami mocniej przyciąga uwagę, ale temu bardziej stonowanemu też nic nie brakuje. Dzięki tym dwóm pomysłom pokazałaś, jak można łatwo, bo samymi dodatkami, zaprezentować zupełnie inne odsłony tego samego ciuszka. Ma się wrażenie, że jesteś zupełnie inaczej ubrana, a przecież to tylko szczegóły. No ale wiadomo, gdzie ten diabeł….:) Bardzo mi się podoba i chętnie zobaczę więcej takich odkrywczych pomysłów: jak z dwóch rzeczy wyczarować pięć różnych stylizacji:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    1. Witaj Grażynko,
      Kolor czyni dużą różnicę… Cieszę się, że zauważyłaś, jak bardzo potrafi się odmienić stylizacja dzięki dodatkom. I nie chodzi tylko o wygląd… Mając na sobie oranżowo-czerwone dodatki czułam się zupełnie inaczej niż w zestawieniu czerni z samym niebieskim. W pierwszej wersji było sportowo i dynamicznie, a w tej drugiej wersji miałam wrażenie, że jestem bardziej elegancka i stonowana. Dlatego od lat przekonuję Was, że nie ma lepszego, stylowego przyjaciela dla kobiety (mężczyzny zresztą też) niż dodatki. To one wszystko spinają w całość i bardzo często determinują charakter stylizacji. Warto poświęcić im trochę więcej czasu…
      Buziaczki,
      SIWA

  2. Te żelazne zestawy! Też takie mam, biorę z szafy najczęściej po zarwanej nocy albo poprzednim męczącym dniu. Najczęściej są to jeansy, sweter i kolorowa chusta zarzucona na ramiona, niby fantazyjnie zawiązana i jakaś bransoletka. Ostanie moje żelazne zestawy zostały zainspirowane najlepszą stylistką w sieci, czyli Siwą i są to szerokie czarne spodnie i krótkie żakiety…

    1. Witaj Joanno,
      Żelazne zestawy zasługują na honorowe miejsce w szafie 🙂 . Tak podejrzewałam, że macie Swoje ulubione, a jeśli jeszcze powstały z inspiracji zaczerpniętej z bloga, no to wiadomo, że rośnie moje blogerskie serce… Tak, czarne, szerokie spodnie i krótkie żakiety, to zawsze jest fantastyczny pomysł, ale równie dobrze mieć świetne dżinsy i cieplutki sweter.
      Buziaczki,
      SIWA

  3. Twój uśmiech jest bardzo zaraźliwy 🙂 Widziałam całość black&electric blue na żywo – jest super. To właśnie mój ulubiony, ożywczy zestaw: takie „ratujące humor” kolory mam w szafie, tego mi było trzeba, gdy utknęliśmy w domach w pandemii i z radością je noszę! Przykro mi, że kaszmir z H&M się nie sprawdził – wyprzedali go, ale w komentarzach widzę dużo narzekania na dziwaczną, pudełkową formę 🙁 COS, brawa za skład i jakość! Ostry kolor nr 2 na tobie SUPER, na mnie nawet już ten jeden czerwonopomarańczowy akcent to byłoby zbyt wiele. Rozważyłabym, gdyby to były włókna naturalne. Sztucznego nawet w małych kawałkach, czyli w dodatkach, staram się nie kupować. To jest zimne, to się elektryzuje, to na zimnie pęka (torebka). Krótko przydatne w szafie jako ozdoba, potem w śmieciach do końca świata… Ziemia nam się dusi, sztucznym tworzywom od lat mówię stanowczo NIE. Kaszmir, wełnę i naturalną skórę zaraz bym przytuliła 😉

    1. Witaj Aldonko,
      Wiedziałam, że ten zestaw z electric blue skradnie Twoje modowe serce. Wiem, że jesteś fanką tego koloru. Co do dodatków w oranżowej czerwieni, to rzeczywiście są przykładem tworzyw sztucznych. Muszę tylko zaznaczyć, że w takim fantastycznym kolorze nie udało mi się (jak do tej pory) znaleźć ani szalika, ani czapki, o mitenkach nie wspominając. Torebeczka powinna mi długo i dobrze służyć, bo jest zrobiona z materiału, z którego szyje się kurtki puchowe… Taką mam przynajmniej nadzieję. Bardzo ją lubię, często noszę i ostatnią myślą moją jest, by znalazła się na śmietniku 🙂 Jak będzie z czapką i mitenkami? Zobaczymy… Stając w ich obronie, muszę stwierdzić, że mimo kiepskiego składu są jednak ciepłe i zrobię wszystko co w mojej mocy, by były ze mną jak najdłużej.
      Buziaczki,
      SIWA

  4. Witaj Agnieszko! Zanim postanowiłam zamieścić swój komentarz przeczytałam Twój blog OD DESKI DO DESKI! To co przekazujesz swoim czytelniczkom jest bardzo budujące, teraz będę na bieżąco śledzić Twoje inspiracyjne wpisy. Jesteś bardzo pozytywną osobą, przekazujesz mnóstwo dobrej energii. Pozdrawiam Cię serdecznie!

    1. Witaj Dorothy 🙂
      Bardzo miło mi zawsze czytać komentarze Nowych Silverowiczek. Za każdym razem mam tylko wyrzuty sumienia, że tak rzadko wrzucam nowe wpisy… Mam nadzieję, że od czasu do czasu, w oczekiwaniu na nowe publikacje, sięgniesz jeszcze do archiwum. Ja sama bardzo często to robię i nie tylko po to by sprawdzić czy się przypadkiem nie powtarzam, ale w poszukiwaniu inspiracji. Myślę, że wiele stylizacji, nawet tych sprzed kilku lat, spokojnie można powtórzyć, bo bardziej są w stylu niż w modzie i na tym głównie polega ich ponadczasowość. Liczę również na Twoje komentarze pod kolejnymi wpisami. Dla mnie to bezcenna informacja zwrotna, choćby w postaci serduszka 🙂
      Pozdrawiam,
      SIWA

  5. Dwa intensywne kolory…? Eksplozja energii! Tobie, osobie odważnej i wskazującej kierunek w trendach stylistce, pasuje świetnie. Ja wybrałabym jednak zestaw czarno -niebieski. Dla mnie minimalistki jeden intensywny, wyróżniający z tłumu kolor, to wystarczające szaleństwo:)
    Może czerwień w kolejnym jesiennym, optymistycznym zestawie wystąpi już w roli głównej? A może coś z żółtym…?
    W mojej szafie z intensywnych wynalazków znalazłabym właśnie trochę żółci, pomarańczy i fuksji.
    Czekam niecierpliwie na kolejny wpis 🙂

    Pozdrawiam, ściskam

    1. Witaj Sabo,
      Dwa mocne kolory to prawdziwe stylowe szaleństwo. Niedawno odważyłam się nawet na trzy przy okazji stroju weekendowego. Do niebieskiego i oranżowo-czerwonego dodałam jeszcze zieleń. Na ulicy zaczepiła mnie kobieta, twierdząc, że wyglądam jak elf 🙂 .
      Mam dobre wieści. Już niebawem będzie czerwień w pełnej krasie. Powinnaś być zadowolona. Z żółtym próbowałam się kiedyś zaprzyjaźnić, ale mi nie szło. Mam kilka ciuszków w odcieniu kukurydzianym. Może spróbuję zrobić do nich drugie odejście. Zobaczymy. Znacznie bardziej przychylnym okiem patrzę ostatnio na fuksję i intensywne odcienie różu… Nie mam pojęcia co z tego wyniknie 😉 >
      Buziaczki,
      SIWA

  6. Bomba i jeszcze raz bomba!! Od jakiegoś czasu nęci mnie jakiś dodatek (bo na gabaryt się nie odważę) w takim elektrycznym kolorze. Jest piękny. Mam ochotę na szalik właśnie, może czapka. Takiej ochoty nabrałam po przeczytaniu nowego wpisu, że chyba klamka zapadła. Do wielkiej Rundholtzowej kurtki będzie bosko. Sweterek piękny, wygląda wszystko fantastycznie. Wersja z czerwonym też jest bardzo energetyczna, ale mój faworyt to chaber. Uściski D.

    1. Witaj Dorotko,
      Bardzo się cieszę, że się nabrałaś ochoty na chaberek w wersji zimowej 🙂 . Bardzo długo nosiłam w sezonie jesienno-zimowym same buraski, szarości i czerń, ale teraz gdy się w nie ubieram, muszę dodać choć odrobinkę koloru. To naprawdę działa mocno energetycznie i dlatego tak trudno z tego zrezygnować w szaro-bure dni…
      Buziaczki,
      SIWA