Zasada, że im prościej, tym lepiej, sprawdza się szczególnie w upalne dni. Nie ma wtedy możliwości zakładania wielu warstw i stylizacja musi być dobra w swojej podstawowej wersji.
Żelazną bazą dzisiejszej są luźne gacie RUNDHOLZ, które śmiało można nazwać spódnico-spodniami. Są szerokie, a krok jest prawie tuż przy samych kostkach. W zależności od ujęcia, raz wyglądają jak spodnie, a raz jak spódnica. Tradycyjnie musiałam wziąć dla siebie o jeden rozmiar większe, bo za wszelką cenę chciałam je wydłużyć i uniknąć długości do połowy łydki. Dzięki szelkom ANNETTE GÖRTZ kończą się w dobrym miejscu i nie spadają mi z bioder.
W sezonie jesienno-zimowym bardzo często nosiłam szaro-czarne stylizacje. Teraz, gdy zrobiło się tak ciepło, rzadziej sięgam po ciemne barwy, a czerń najłatwiej mi łączyć z bielą. Są jednak dni, kiedy mam ochotę na mroczne klimaty… Początkowo, dzisiejsza stylizacja była w całości czarna, ale zmieniłam zdanie i ożywiłam ją piękną, burą szarością 🙂 .
Wybór przecieranego T-shirtu H&M pociągnął za sobą kilka decyzji. Kolorystycznie dobrałam do niego sandały PIERRE HARDY i torebkę LIEBESKIND. Uwielbiam takie look’i, w których powtórzony jest kilkukrotnie ten sam odcień szarości, a jak wiadomo, jest ich cała masa. Kiedy jest się fanem tego koloru i kolekcjonuje rzeczy we wszystkich jego odcieniach, oczywiście dużo łatwiej dobrać pasujące do siebie elementy. Ja zgromadziłam już pokaźne ilości bluzek, spodni, swetrów i przede wszystkim dodatków, które bardzo ułatwiają kombinowanie.
Dzięki temu, że zrezygnowałam w połowie z czerni, na szarym T-shircie ładnie widać skrzyżowane szelki ANNETTE GÖRTZ. Nie ma nic lepszego w idealnym dodatku niż to, że oprócz spełniania praktycznych funkcji, jest także ozdobą i czyni różnicę. Taki sposób noszenia szelek jest moim ulubionym, ale dalej pokażę Wam jeszcze drugi, który także bardzo lubię.
Torebka LIEBESKIND wygląda niepozornie, ale jest bardzo pojemna i praktyczna.
Męskich T-shirt-ów w mojej szafie jest całkiem sporo. Moje dwa ulubione są szare, z dekoltem w szpic. Noszę je bardzo nonszalancko, spadające z ramienia. Przecierane tkaniny mają jeszcze tą zaletę, że po obu stronach mają różne nasycenie szarości, więc mogę wybierać między jaśniejszym a ciemniejszym odcieniem. Zależy, który mi bardziej pasuje do stylizacji. Dziś T-shirt mam na oryginalną, prawą stronę 😉 .
A teraz czas na kolejny sposób noszenia szelek plus dodatkowy supełek.
Ten wariant z szelkami jest dla wszystkich, ale supełek raczej dla tych z Was, które lubią podkreślenie talii. Oczywiście nie trzeba pokazywać brzucha 🙂 . Mnie wyszedł niechcący, bo trochę przesadziłam z rozmiarem supełka.
Kiedy mamy tak zapięte szelki, otrzymujemy bardzo ciekawy, graficzny rysunek. Intrygująca jest szczególnie ta schowana szelka.
T-shirt można również zebrać w talii bez zawiązywania supełka. Wystarczy go upchnąć za paskiem i otrzymamy podobny efekt.
Rzut okiem na szczegóły stylizacji.
Zauważyłam, że ostatnio najlepiej czuję się w dużych okularach i moje lustrzanki QUAY wpisują się w ten trend. Możecie znaleźć różne fasony tej australijskiej firmy w TKmaxxie. Mają dużo ciekawych i oryginalnych wzorów, które ucieszą fanki ekstrawaganckich stylizacji.
14 komentarzy
Spódnico-spodnie są fajne, ale dzięki szelkom ANNETTE GÖRTZ wyglądają genialnie. Wszystko do siebie pasuje i z Tobą się komponuje 🙂
Witaj Pati,
Szelki Annette Gortz sprawiają, że najprostsza stylizacja dostaje pazura i wyróżnia się pozytywnie. Na tym właśnie polega potęga dodatków, że potrafią podkręcić najzwyklejsze ciuchy…
Buziaki, SIWA
Aguniu super stylizacja. Spódnico-spodnie kiedyś nosiłam i bardzo je lubiłam ale tez miałam troszkę inna figurkę. Ciekawe jak bym teraz wyglądała. Może mi coś podpowiesz?A Ty Córciu wyglądasz cudnie.
Buziaczki ❤️
Witaj Joluś (Mamuś 🙂 )
Bardzo się cieszę, że spodobała Ci się stylizacja. Figurę masz nadal świetną, więc nie ma żadnych przeciwskazań do noszenia spódnico-spodni. Jedynie na co powinnaś zwrócić uwagę to, by nogawki nie kończyły się w najszerszej części łydki. Dobrze też gdy będą uszyte z miękkiej, lejącej tkaniny, sylwetka wygląda wtedy lżej. Najlepszy kolor – czarny oczywiście. Wystarczy, że dodasz swój ulubiony T-shirt i złote sandały. Będzie modnie i wygodnie 🙂
Buziaki, SIWA
Witaj Aga kolejny raz pokazujesz, że nie warto zbyt mocno kombinować
minimalizm to najlepsze wyjście jest oryginalnie i co ważne wygodnie
spódnico-spodnie nosiłam kiedyś i czułam się świetnie ,obecnie nabyłam
dżinsowe jeszcze nie miałam ich na sobie ,ale jak poczuję wenę to może
uda mi się skomponować ciekawą stylówę ,a może Ty mi podsuniesz pomysł
pozdrawiam ciepło,
Witaj Jolu,
Spódnico-spodnie są super kompromisem pomiędzy damską a męską częścią garderoby. Można się w nich czuć kobieco jak w spódnicy i wygodnie jak w spodniach. Dżinsowe także posiadam 🙂 . Najczęściej noszę je w towarzystwie czerni, ale teraz spokojnie możesz sięgnąć po czerwień (wersja energetyczna) lub po jasną szarość (wersja niebiańska). Oba kolory są hitami tego sezonu 🙂 . Postaram się zrobić z nimi jakąś ciekawą stylizację.
Buziaki, SIWA
No dobra, poddaję się 🙂 CMOK❤️
Witaj Ewuniu,
Wiedziałam, że jak wystąpię w potarganej wersji, to będę mogła liczyć na Twój komentarz. Warto było zrobić zdjęcia w tzw. bed hair day. Dziękuję, że nie czekałaś z komentarzem aż do momentu, gdy moje włosy zaczną się na nowo kręcić 😉 .
Buziaczki, SIWA
Ślicznie 🙂 Wielką fanką spódnico-spodni była moja Mama, w czasie wojny uczennica Gimnazjum Kupieckiego w Krakowie. Mówiła, że były częścią mundurka i że nie istniało nic wygodniejszego na klasowe wycieczki. W tamtych czasach kobiety żadnych spodni nie nosiły, najwyżej na nartach – „narciarki”. Luźne w pupie i udach, zabrane przy kostkach, takie same jak męskie. Magdalena Samozwaniec twierdziła, że „nie ma kobiety tak pięknej i zgrabnej, która by w nich wyglądała korzystnie” 🙂 Za to ty… we wszystkim. Cmok!
Witaj Aldonko,
Ja też dołączyłam do grona fanek spódnico-spodni 🙂 . Ani przez chwilę nie czułam się w nich męsko, a wręcz przeciwnie, bardzo pewnie i kobieco. Trudno mi sobie wyobrazić siebie w świecie bez spodni… Są tak oczywistą częścią mojej garderoby, że za żadne skarby świata, nie chciałabym się cofnąć do czasów Magdaleny Samozwaniec. Cieszę się, że spodobała Ci się stylizacja i muszę Ci powiedzieć, że Twoja, dzisiejsza zrobiła na mnie równie wielkie wrażenie. Nauka nie poszła w las, wykorzystałaś wiele moich wskazówek 🙂 . Miło zobaczyć, że to co piszę i pokazuję na stronie, pomaga Wam w kreowaniu własnego stylu. Miód na serce blogerki 🙂 .
Na koniec dodam, że nie we wszystkim wyglądam korzystnie, ale nie możecie mieć o tym pojęcia, bo nieudanych stylizacji nie umieszczam na stronie 😉 .
Buziaczki, SIWA
Witaj Agusiu, dzięki Tobie mnie jest codziennie luźno i wygodnie /ale mi się zrymowało/. Stylizacja super, kolory obłędne, uwielbiam przecierki bo w każdej odsłonie i odbiciu światła wyglądają inaczej dopasowując się do podstawowego tła. Spódnico-spodnie są rzeczywiście mega wygodne i komfortowo się je nosi. Dodatki jak zwykle perfect. Wyglądasz pięknie, promiennie i energetycznie. Znów poranna porcja przyjemności estetycznej. Całuski Twoja D.
Witaj Dorotko,
Przeczytałam Twój komentarz w drodze do pracy i dzięki niemu miałam wspaniały nastrój już na początku dnia. Spódnico-spodnie zagościły niedawno w mojej szafie i choć bałam się ich długości, teraz noszę często i z przyjemnością. Miło usłyszeć, że stylizacja stała się poranną porcją przyjemności estetycznej. Pięknie to zabrzmiało. Dziękuję…
Buziaczki, SIWA
Dziękuję, Agusiu! 🙂 Starałam się też trochę cię rozbawić… nie boisz się, że naprawdę zaczną chodzić po Warszawie coraz liczniejsze twoje „klony”? 😉 Bardzo mi było miło, gdy mnie pochwaliłaś – i „w realu”, i tu na stronie! Uczę się pilnie, jak my wszystkie chyba. Jakie to jest fajne, że tak można zmieniać swój styl i mieć z tego frajdę… Ale, ale: ja tam nie wierzę, że zdarzają ci się modowe wpadki. Nie widziałam cię jeszcze źle ubranej!
Aldonko,
Super ubrane Silverowiczki? To moje marzenie! Nawet jeśli miałabym spotykać je co krok, nadal wydaje mi się to bardzo atrakcyjną perspektywą. Fajne jest to, że każda z nas wygląda inaczej, nawet gdy korzysta z tych samych patentów i ciuchów. Nie wiem czy moje nieudane stylizacje to modowe wpadki. Raczej jest to moja subiektywna i krytyczna ocena. Czasem zdarza mi się, że coś nie do końca mi pasuje i męczę się z tym przez cały dzień. Nikt tego oczywiście nie dostrzega, ale ja oddycham z ulgą dopiero wtedy, gdy zdejmuję to z siebie 🙂 . Taki los stylistki – perfekcjonistki 😉
Buziaki, SIWA