W czasie przymusowego odosobnienia, najbardziej doskwiera mi brak bezpośredniego kontaktu z najbliższymi, przyjaciółmi, koleżankami i moimi klientkami. Uwielbiam spotkania, rozmowy, czyli wszystko to, co teraz jest towarem deficytowym. Doszło do tego, że wyjście do sklepu spożywczego stało się dla mnie wielką atrakcją, a także jedynym pretekstem, żeby ukradkiem zrobić sobie sesję. Jest jeszcze jedna rzecz, która mocno mi doskwiera – wyraźny spadek energii. Nigdy nie byłam jakąś petardą, ale teraz czuję, że pomimo wielu pomysłów, które kłębią się w mojej głowie, nie mogę się zmobilizować i zebrać do działania w swoim normalnym wydaniu. Chcąc przełamać tą (chwilową mam nadzieję) niemoc, sięgnęłam po sprawdzony sposób, czyli dodanie mocnego koloru na poprawę humoru 🙂
Czerwień jest niezastąpiona jeśli chodzi o dodawanie energii. Kiedy założyłam makową bluzę, od razu poczułam się lepiej. Nie wiem dokładnie na czym polega mechanizm oddziaływania kolorów na naszą psychikę, ale najważniejsze, że działa. Do czerwieni dorzuciłam granat i odrobinę bieli. Lubię ten „francuski” zestaw i bardzo często z niego korzystam, szczególnie latem. W zeszłym roku była na blogu fajna stylizacja, w której bawiłam się właśnie tymi trzema kolorami.
Pogoda zrobiła się przepiękna i z wielką przyjemnością założyłam, po raz pierwszy w tym sezonie, buty na gołe stopy. Nie cierpię skarpet pod żadną postacią. Są dla mnie nieprzyjemną koniecznością, dlatego cieszę się niezmiernie z prognozy pogody, która obiecuje, że mogę o nich kompletnie zapomnieć.
Nie wiem, co bardziej poprawiło mi nastrój, moc koloru czy te gołe stopy, ale podczas sesji uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Żeby była jasność, zdjęcia robiłam sama i nikt mnie nie rozśmieszał 😋.
Już od jakiegoś czasu chciałam zrobić stylizację, w której sportowa bluza straci status ubrania do ćwiczeń i stanie się elementem miejskiego look’a. Przemyciłam wprawdzie jedną w czarno-białym wydaniu, ale jednak nadal miała sportowy charakter.
W tej stylizacji, w połączeniu z klasycznym, granatowym płaszczem ZARA, bluza zyskała miejski sznyt, a kaptur godnie zastąpił szal lub apaszkę. Nie bez znaczenia jest fakt, że udało mi się dobrać do niej czerwone mokasyny, też ZARA. Powstał zgrany duet, który śmiało można nazwać sportową elegancją 😜 .
Sprawdzony patent na podkręcenie stylizacji? Zarzucając na ramiona płaszcz możecie poczuć się jak rasowe blogerki. Polecam szczególnie do robienia zdjęć, bo z praktycznością ten sposób noszenia niewiele ma wspólnego.
Bez płaszcza niestety nie jest już tak elegancko 😏
Bluza może się sprawdzić się jako dodatek. Zarzucona na ramiona pełni wybitnie ozdobną funkcję, zastępując szal.
Jak widzicie, pod bluzą ukrył się męski T-shirt H&M w paseczki, oczywiście biało-granatowe 😜. To co pod spodem okazuje się być równie ważne, bo wiosną nigdy nie wiadomo, czy nie zrobi się nagle gorąco i nie trzeba będzie się odrobinę rozebrać…
W tej wersji dominuje granat, a czerwień z bielą tylko mu asystują.
Na sesję zabrałam ze sobą jeszcze męski sweterek H&M. Zawsze mam jakiegoś asa w rękawie, na wypadek gdyby okazało się, że zdjęcia, w pierwotnie wymyślonej wersji, nie wychodzą zbyt dobrze. Zamotałam go sobie najpierw na szyi zamiast szalika i nawet nie przypuszczałam, że tak fajnie będą wyglądały razem te paseczki. Potem już z rozpędu wrzuciłam sweter na T-shirt…
10 komentarzy
Wow!❤️
Dziękuję Ewuniu,
Cmok, SIWA
Mnie do koloru bluzy nie musisz przekonywać 😀 Nie przekonuje mnie jednak Twój pesel w tym wydaniu, bo wyglądasz jak zawsze świetnie, ale teraz to już przesadziłaś 😉 Niejedna nastolatka może Ci pozazdrościć, bo w tym prostym look’u jest tyle nonszalancji jakby Ci wszyscy mogli nagwizdać, a Ty gwizdałabyś na wszystko, ale w jedyny i wyjątkowo uroczy sposób, okraszony paskiem elegancji
Witaj Pati,
Czerwony działa na mnie, jak płachta na byka – mocno pobudzająco. Być może dlatego wstąpiły we mnie takie siły witalne 🙂 Przyglądam się czasem nastolatkom w metrze, a jeżdżę nim prawie codziennie (teraz oczywiście nie tak często) i z przykrością stwierdzam, że większość z nich jest mocno zblazowana i znudzona… życiem? Młodość nie ma wieku, jest gdzieś głęboko w nas i chyba nikogo nie zdziwi moja deklaracja, że w środku mojego ciała siedzi dwudziestokilkuletnia dziewczyna, która gwiżdże na wszystko i tylko od czasu do czasu się dziwi, że ma takie wyrośnięte dzieciaki 🙂
Buziaczki,
SIWA
Witaj Aga! Ja mam jeszcze tak, ze co pare dni, muszę odmeldować się w pracy. Dzisiaj po powrocie zaglądam na Twojego bloga i co widzę? Wow! Bardzo podobną stylizację mam na sobie: i mamuśki , i paski, i czerwony sweter. Z czerwonych dodatków obecne były jeszcze pomadka i pasek. Płaszcz, saszetka i buty u mnie wystąpiły w szarościach. Chyba kolorowa rewolucja w ostatnich dniach dokonała się na niejednej z nas ? Wszystkie spragnione jesteśmy jakiegoś optymistycznego akcentu Dzisiaj jest nim dodatkowo Twój wpis ☀️☀️☀️
Aktualnie wygrzewam się w ostatnich promieniach zachodzącego słonka na tarasie, nad „moją”rzeką
Ściskam zdrowo
Witaj Sabo,
Ja także, co dwa dni melduję się w pracy, choć muszę przyznać, że w tej wersji jest dla mnie niezbyt atrakcyjna. Głównie polega na czekaniu na telefony i ewentualne konsultacje. Czasem przytrafi mi się osobista wizyta zaprzyjaźnionej klientki, co jest prawdziwym świętem. Bardzo lubię swoją pracę i przyznam, że tęsknię do kontaktu z ludźmi. Jestem zdecydowanie zwierzęciem stadnym i w odosobnieniu czuję się okropnie. Dobrze, że mam Was i bloga, dzięki czemu jestem w całkiem dobrej formie.
Kolorowe stylizacje widzę chodzą wszystkim po głowie 🙂 . Wcale mnie nie dziwi, że byłyśmy prawie tak samo ubrane, to przecież nie pierwszy raz…
U mnie pełna mobilizacja i naprzód. Nowy wpis już w obróbce 🙂
Tarasu zazdroszczę bardzo, bo mój balkonik maleńki 🙂
Buziaczki,
SIWA
Kochana… jakbym o sobie czytała. Emocjonalny i energetyczny zjazd.
Dobrze, że dzisiaj drugi dzień pełne słońce, siedzimy na dachu i ładujemy baterie.
Zazdroszczę, że możesz nosić tak zakryte buty na bose stopy – ja wróciłabym do domu z ranami 🙁 Aż do letnich japonek, skarpetki to konieczność, więc nawet ich nie nienawidzę. Gdy patrzę na te zdjęcia, mam wrażenie, źe dzięki nim „zrobiłaś sobie” stadko koleżanek. A wszystkie ładne i wesołe! Jest to jakiś patent. Ja znów „zrobiłam sobie Agnieszkę”; chyba za tobą tęsknię 🙂 I przez dwa dni bawiłam się też w samozwańczą stylistkę przyjaciółki, wybierałam jej ciuchy i dodatki, w których latem wyglądałaby BOSKO. Jestem tego pewna! Nieźle się dzięki tobie podszkoliłam;)
Buziaki i zdrowia Wam życzę, wszystkie Silverowiczki!.
Witaj Aldonko,
No niestety, nie ma lekko i trzeba walczyć z tymi zjazdami. Ja jakoś się nawet nakręciłam tym kolorowym wpisem i na fali przypływu energii, zrobiłam dzisiaj sesję zdjęciową. Będę próbowała zmierzyć się z jednym z tematów, które podrzuciłaś ostatnio. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Bycie stylistką przyjaciółki jest niezbitym dowodem, że weszłaś na kolejny poziom 😉 . Mam nadzieję, że obie świetnie się bawiłyście.
Buziaczki,
SIWA
Aga, no to jest energia totalna. Już sam Twój uśmiech spowodował u mnie zdecydowanie ożywienie poranne. Stylizacja radosna, energetyczna, młoda. Cudna. Wyglądasz jak dziewczynka. Wiosenne zapotrzebowanie na kolor jest absolutnie uzasadnione, po tej szarości i burasowatej rzeczywistości, aż się chce czegoś tak ognistego. Super. A skarpety won. Ja też już wietrzę kostki i to jest dopiero przyjemność. Też nie cierpię skarpet. Wietrzę zatem kostki i tenisówki w rozlicznych kolorach. Całuski D.
Witaj Dorotko,
Cieszę się, że dostarczyłam Ci trochę radości i energii o poranku.Jestem pełna zapału i biorę się za kolejne stylizacje. A Skarpetki mają u mnie teraz kilkumiesięczną przymusową samoizolację 🙂
Buziaki,
SIWA