Dziś Moje Drogie, proponuję Wam wakacyjną zabawę kolorem pt. „Szafir, szmaragd i potworek”. Pamiętacie film przygodowy o podobnie brzmiącym tytule, gdzie szafir zastąpiony był miłością, a potworek krokodylem? Bardzo go lubię i zawsze z przyjemnością oglądam. Kiedy zaczęłam edytować dzisiejszy wpis i podpisywałam zdjęcia, automatycznie pojawiło się to skojarzenie. Jest ono o tyle trafne, że w dzisiejszym wpisie pojawia się również wakacyjna przygoda oraz miłość do szafirów i szmaragdów, które są prawdziwymi klejnotami w mojej szafie. Kwestia potworka (w zastępstwie krokodyla) wyjaśni się na końcu, ale od razu zaznaczam, że nie będzie to historia mrożąca krew w żyłach.
Rozpoczęły się wakacje. Wiele z Was pewnie wybiera się na urlop, a nawet jeśli nie, to korzysta ze słonecznych, weekendowych wypadów. Latem, kiedy złapiemy już troszeczkę brązu, pięknie prezentujemy się w klasycznym zestawieniu black&white, z naciskiem na white 🙂 . Gdybym miała doradzać komuś w kwestii pakowania się na wakacje, to zdecydowanie wskazałabym właśnie na ten duet. Do niego dorzuciłabym jeszcze kilka rzeczy w ulubionym kolorze, a najlepiej pełną stylizację. Dzięki niej będziemy miały możliwość dawkowania naszego ulubionego koloru. Od kilku dodatków aż po mega efektowną monochromatyczną wersję. Kiedy jesteśmy ubrane od stóp do głów w jeden kolor, nikt nie przejdzie obojętnie obok nas. Od razu widać, że to nie może być przypadek, że wszystko do siebie pasuje. Taka efektowna stylizacja wcale nie wymaga wielkich przemyśleń. Wystarczy trzymać się swojego ulubionego koloru oraz fasonów, a co zabawne, rzeczy nie muszą być dokładnie w takim samym odcieniu i nasyceniu. Dobrze jest zadbać o różnorodność tkanin i ich faktur. Im ciemniejszy jest nasz ulubiony kolor, tym bardziej warto zwrócić na to uwagę.
Cały czas posługuję się sformułowaniem ulubiony kolor, zakładając, że każda z Was już go odkryła i po prostu ma w szafie, ale pomyślałam, że to wcale nie musi być takie oczywiste… Jeśli jesteście na etapie poszukiwań, moja rada jest bardzo prosta. Ulubiony kolor powinien pasować do Was, sprawiać, że wyglądacie w nim świetliście i radośnie, jakbyście wróciły z wakacji, chociaż się dopiero na nie wybieracie 😜. Myślę, że doskonale wiecie o jaki efekt mi chodzi. W dobrze dobranym kolorze słyszymy mnóstwo komplementów, co też może być miłą podpowiedzią lub po prostu potwierdzeniem słusznego wyboru. Jest wiele sposobów określania, które kolory pasują do danego typu urody, ale przyznam, że za nimi nie przepadam. Bardzo często takie sztywne ramy zamykają nas na kolorowe eksperymenty i psują całą zabawę. O wiele bardziej skłaniałabym się do przymiarek, które uwiecznione zostaną na zdjęciach choćby w telefonie. Od razu widać efekt i mamy wyraźnie na ekranie, który kolor nam sprzyja. Można taką kolorową przygodę przeżyć w zaciszu swojej garderoby albo w przymierzalni ulubionego sklepu, gdzie mamy dostęp do dużo większej gamy kolorystycznej. Wszystkie chwyty dozwolone.
Pojawienie się nowego koloru w szafie, to zazwyczaj długofalowy proces. Większość z nas, szczególnie w przypadku mocnych kolorów, sięga najpierw po dodatki, a dopiero potem po większe rzeczy. Nie inaczej było u mnie. Szafir pojawił się w moich stylizacjach kilkanaście lat temu, kiedy nie byłam jeszcze siwą blogerką. Zaczęłam od czapki i szalika, potem była mała torebeczka aż w końcu zaszalałam i kupiłam sobie wiskozową spódnicę RESERVED. Miałam ją na sobie 13 lat temu na chrzcie mojego syna… W zestawie był jeszcze sweterek w czarno-białe paski z szafirowym wykończeniem na rękawach, który gdzieś po drodze zmienił właściciela. Długa spódnica w gumkę, z kieszeniami, to ponadczasowy, klasyczny fason i choć nie nosiłam jej często, nie umiałam się z nią rozstać. Ulubiony kolor sprawiał, że przy każdej sezonowej przebiórce szafy, składałam ją równiutko na półce. Czułam, że jeszcze do niej wrócę…
Żeby nie być gołosłowną i pokazać, że electric blue lub jak kto woli szafir, gościł na blogu od samego początku, odsyłam Was do archiwalnego wpisu z lipca 2016r. Warto tam zajrzeć nie tylko ze względu na kolor 😉 .
Z ulubionym kolorem często bywa tak, że nawet nie wiemy kiedy, a rodzą się kolejne stylowe implikacje. Czy chcemy, czy nie, w oko wpadają nam kolejne rzeczy właśnie w tym kolorze… Im bardziej jesteśmy do niego przekonane, tym odważniejsze są nasze zakupy. Tak jak wspominałam wcześniej, jest to długofalowy proces. Warto jednak podjąć wyzwanie, bo kiedy zbierze się w jednej stylizacji wszystkie swoje skarby, powstaje coś naprawdę wyjątkowo efektownego.
Pomijając „wiekową” spódnicę, pozostałe elementy zbierałam przez ostatnie trzy, cztery lata. Najnowszym nabytkiem jest skórzana nerka BAGSYSTORE.pl. Uznałam, że najwyższy czas, by mieć moją ulubioną formę torebki w moim ulubionym kolorze…
Pokusiłam się jeszcze o bardziej sportową wersję stylizacji. Sprowokowało mnie do tego odkrycie w moich zasobach dwóch czapeczek z daszkiem. Kupiłam je zimą (!!!) na wyprzedaży w PRIMARK i kompletnie o nich zapomniałam. Do tej wersji dorzuciłam jeszcze letni, bawełniany sweter H&M z głębokich zasobów. Jeśli dobrze pamiętam, kupiłam go również w pierwszym roku działalności bloga…
Pikowana torba C&A teoretycznie nie powinna się znaleźć w tym zestawieniu, ale mnie kompletnie nie przeszkadza, że przypisywana jest raczej do jesienno-zimowych stylizacji. Fajna, błyszcząca tkanina, idealnie pasuje do sandałów.
Długi sweter założyłam do tej stylizacji w charakterze sportowej bluzy. Jak widać na zdjęciach poniżej, możemy zakładając go w odpowiedni sposób, zdecydować o proporcjach naszej sylwetki. Puszczony luźno do linii bioder, optycznie wydłuża tułów, a włożony za pasek pozwala wyciągnąć nogi. Oczywiście tylko optycznie, a nie dosłownie 😉
A teraz czas na drugi klejnot z mojej szafy – szmaragd. Tutaj mamy do czynienia zupełnie z inną historią.
Bardzo długo uważałam, to znaczy zakładałam z góry, że zieleń nie jest dla mnie… Nie robiłam nawet żadnych podchodów czy przymiarek. Po prostu omijałam go szerokim łukiem aż do chwili, gdy dostałam w prezencie zieloną bomberkę… To był prawdziwy przełom. Zajrzyjcie do tego wpisu z 2018 roku. Sporo tam o zieleni i o tym dlaczego warto nosić ten kolor 🙂
Kiedy polubiłam szmaragd i zdałam sobie sprawę, jak niepotrzebnie upierałam się przy swoich stereotypowych przekonaniach, zrobiłam się odważniejsza w próbowaniu nowych kolorów. Kto uważnie śledzi bloga, ten z pewnością wie, że od jakiegoś czasu szaleję również z fioletami i pomarańczami. Nie mam ich jeszcze tak dużo w szafie i nie mogłabym pokusić się o monochromatyczne stylizacje, ale może w przyszłe lato…? Kto wie… Z oranżem jestem bardzo blisko 😉 .
Bardzo chciałam żeby stylizacje były do siebie jak najbardziej podobne, a różniły się jedynie kolorami. Zamiast spódnicy, mam sukienkę RESERVED, którą zebrałam prążkowanym topem UNIQLO. Początkowo chciałam go założyć bez wiązania w supełek, ale sukienka jest zbyt mocno rozkloszowana i nie wyglądało to korzystnie.
Nie jest już żadną tajemnicą, że drugą, „zapomnianą” czapką z daszkiem była ta szmaragdowa.
Wnikliwe oko Silverowiczek wychwyciło z pewnością, że do większości letnich stylizacji mam teraz dopasowane kolorystycznie bawełniane shoppery. Jest to bardzo wygodna i ekonomiczna wersja. Szczególnie polecam ją kobietom, które nie do końca jeszcze przekonały się do wybranego przez siebie koloru i są w tzw. fazie próbnej. Łatwiej zainwestować 40-60 zł i stwierdzić, że to kolor nie dla Was, niż wywalić klika stówek i dojść do tego samego wniosku.
W szmaragdowej wersji wykorzystałam oversize’wą męską bluzę RESERVED, którą kupiłam w zeszłym roku na wakacje. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że skompletowałam praktycznie całą stylizację w tej samej sieciówce… choć każdą rzecz kupowałam odzielnie 🙂 .
Kaptur, czapka z daszkiem i okulary… Stylowy kamuflaż. W takiej stylizacji możemy być posądzone prędzej o autorstwo graffiti niż o dojrzały wiek 😉 .
Na koniec jeszcze rozwikłamy tajemnicę potworka. Chciałam się Wam pochwalić wspaniałym prezentem, który dostałam od Zu. Ta utalentowana i mega kreatywna kobieta, sama projektuje i szyje cudowne potworki. Zajrzyjcie koniecznie na Jej stronę zuart.eu. Zuzanna nie potrzebuje mojej reklamy, zamówień ma więcej niż jest w stanie wykonać. Nie mogłam się jednak powstrzymać i musiałam się z Wami podzielić informacją, że wśród Silverowiczek jest tak wspaniała kobieta. W swojej wielkiej skromności nie wspomniała mi nawet, że na swojej firmowej stronie też ma bloga 🙂 .
Kiedyś przeglądając wspólnie Jej projekty, wskazałam na tego zielonego potworka jako swojego faworyta. Zu oczywiście to zapamiętała i teraz mi go sprezentowała. Zgodnie z Jej teorią, gdy masz swojego, ukochanego potwora przy sobie, te złe i straszne nie wychodzą spod łóżka. Dziękuję jeszcze raz za ślicznego bodyguard’a w moich ulubionych kolorach.
I tak niepostrzeżenie dotarliśmy do końca dziesiejszego wpisu. Zrobiłam zestawienia różnych wariantów stylizacji w moich dwóch ulubionych kolorach. Dziś nie będę Was zamęczać pytaniami, która z nich jest lepsza i dlaczego. Dużo bardziej jestem ciekawa, czy macie swoje ulubione kolory i czy jest wśród nich taki, w którym możecie bez trudu zrobić pełną, monochromatyczną stylizację?
Przygotowanie tego wpisu zajęło mi sporo czasu. Początkowo miała się w nim znaleźć tylko monochromatyczna, szafirowa stylizacja… Gdy zobaczyłam graffiti na mojej ursynowskiej ściance, zaświtała mi w głowie myśl o dodaniu wersji szmaragdowej. To było fajne stylowe wyzwanie. Taka mała wakacyjna przygoda, podczas której świetnie się bawiłam „klejnotami” z mojej szafy. Mam nadzieję, że i Wy dobrze się bawiłyście czytając/oglądając wpis. Może nawet spróbujecie przeżyć własną wakacyjną przygodę z kolorem od stóp do głów 🙂 ?
Przesyłam Wam gorące buziaczki.
Do następnego razu,
SIWA
P.S. Niebawem wybieram się na urlop. Z doświadczenia wiem, że zawsze mam problemy z pisaniem na wakacjach, więc ośmielam się wspomnieć, że kolejny wpis może pojawić się nie tak szybko… (Hi,hi,hi… Jakby teraz pojawiały się często) Liczę jednak, że będziecie wyrozumiałe i bardziej zajęte plażowaniem, odpoczywaniem i innymi przyjemnościami… a może kompletowaniem monochromatycznej stylizacji w ulubionym kolorze?
8 komentarzy
Piękne total looki! Mnie oczarował szmaragd. Pewnie z czystej zazdrości, bo nie mam nic w tym kolorze w szafie i właściwie zupełnie nie wiem dlaczego:) widzę, że to poważny błąd.
Nie umiem wskazać swojego ulubionego koloru. Lubię je wszystkie:) i jak tu skompletować kapsułową szafę, skoro każdy kolor jest moim ulubionym;)
Mam w szafie bardzo wiele bardzo kolorowych gór, trochę gorzej z dołami, więc nad total lokiem musiałabym jeszcze trochę popracować.
Pewnie zapytana o to, jaki kolor podoba mi się najbardziej, wybrałabym jakieś stonowane, pastelowe odcienie. Cóż z tego skoro wyglądam w nich beznadziejnie;(
Natomiast w żywych, energetycznych barwach – już znacznie lepiej. Wobec tego decyduje za mnie lustro i póki co , nici z subtelnej, wysmakowanej elegancji;) czasami szafą rządzą takie paradoksy:)
Życzę pięknego urlopu! Na pewno będę tęsknić 🙂
PS. W archiwalnym linku prezentujesz się pięknie w sukieneczce o długości w okolicy kolana:) dlaczego całkowicie porzuciłaś taką długość?
Witaj Grażynko,
Miło słyszeć, że spodobały Ci się stylizacje. Szmaragd jest znacznie krócej w mojej szafie, ale jak widać skradł moje serce i mam już całkiem duże zasoby w tym kolorze. Rzeczywiście trudno skompletować kapsułową szafę, gdy jest się fanką tęczy 😉 . Odnośnie stonowanych, pastelowych kolorów… Mnie też bardzo się podobają i też wyglądam w nich beznadziejnie… Czasem, gdy jestem bardzo opalona, lubię połączyć jasny beż z bielą, ale to prawdziwa rzadkość. Mocne kolory być może nie są kojarzone z wysmakowaną, subtelną elegancją, ale ja czuję się w nich o niebo lepiej i dlatego korzystam z ich energii. Jeśli chodzi o długość w okolicy kolana, to muszę przyznać, że za nią nie przepadam. Może gdybym chodziła na obcasach… ale one pojawiają się w moich stylizacjach jeszcze rzadziej niż pastelowe kolory 🙂
Buziaczki,
SIWA
WOW!!! Magia kolorów i nasycony inspiracjami tekst zachęcają do eksperymentowania nawet tych mniej odważnych czytelników bloga;) To może dziś skuszę się na mały kolorowy dodatek do bezpiecznej Black/White stylizacji??? 🙂
Witaj Kate,
Taki komentarz, to miód na moje blogerskie serduszko 🙂 Nie mogę się doczekać informacji o Twoich eksperymentach. Mały kolorowy dodatek? Super. Od czegoś trzeba zacząć…
Buziaczki,
SIWA
Siwa rewelacja , odjazd totalny i tyle w temacie udanego urlopu dobrej pogody
i wszystkiego co tam zamarzysz pozdrawiam ciepło
Witaj Jolu,
Cieszę się, że spodobały Ci się monochromatyczne stylizacje. Mam nadzieję, że Cię zachęciłam do zabawy i nie tylko ja tego lata będę śmigać w takich mocnych kolorach.
Buziaczki,
SIWA
Jestem zachwycona!!!!!!!!! Obie stylizacje są super, moje serce jednak skradła szafirowa. Obłędny kolor i te wszystkie elementy, mistrzostwo świata. A ja od jakiegoś czasu też mam swoją mono-chromo stylizację. Jest czerwone od Rundholtza oczywiście i nie wiem jak mogłam bez niej żyć. Szarak z natury odkryłam dzięki Tobie, że można zaszaleć i był to strzał w dziesiątkę. Życzę wspaniałego urlopu… będziesz na pewno najoryginalniejszą plażowiczką ever. Uściski D.
Witaj Dorotko,
Och ten szafirek 🙂 . Ja też bardzo lubię ten kolor i chyba muszę się zgodzić, że lepiej w nim wyglądam. Monochromatyczne stylizacje są proste, ale jakże efektowne. Twoja czerwona stylówka jest boska!!! Czasem fajnie, na zasadzie małej odmiany, wskoczyć w coś odlotowego i kolorowego, nawet gdy jest się wielbicielką burasków i szaraczków 🙂 Cieszę się, że wpuściłaś do swojej szafy troszkę koloru.
Buziaczki,
SIWA