JEANS AND OVERSIZE FOREVER

Historia dżinsu opisywana była tyle razy, że każdy doskonale zna drogę, jaką pokonał z fabryk i farm na eleganckie salony. Razem z dżinsem wkroczyły tam również sportowe buty, ale one przyszły z hal i stadionów sportowych 🙂 . Moda w tej chwili jest tak bardzo pojemnym pojęciem, że wiele osób ma poważny problem by się w niej odnaleźć. Dużo łatwiej poruszać się w obrębie stylu. Kiedy mamy już obrany kierunek, możemy śmiało korzystać z dobrodziejstw naszych szaf i ofert w ulubionych sklepach.

Z biegiem lat, obserwuję jak mój styl ewoluuje. Widzę to doskonale po moich archiwalnych stylizacjach. Jeszcze nie tak dawno, bo na początku istnienia bloga, do obszernej, oversize’owej góry nie założyłabym luźnych spodni tylko klasyczne rurki. Zmieniło się także podejście do nowych kolorów i dzięki temu w mojej (głównie czarno-białej) szafie pojawiają się kolejne barwne rodzynki. Jest jednak kilka rzeczy, które są niezmienne od początku, czyli od momentu, kiedy w ogóle zaczęłam zwracać uwagę na to w co jestem ubrana. Wśród moich modowych pewniaków zawsze był i jest dżins.

W szkole podstawowej i liceum miałam dwie pary dżinsów, wąskie i przykrótkie ( 7/8) oraz szerokie i długie, które nosiłam na zmianę. O stopniu uwielbienia i maksymalnej użyteczności może świadczyć fakt, że jedne i drugie osiągnęły kolor zbliżony do dżinsów z dzisiejszej stylizacji, a startowały od dość intensywnego błękitu… Może właśnie dlatego, że moje pierwsze dżinsowe rzeczy były błękitne, najbardziej lubię ten odcień?
Na studiach zakochałam się bez pamięci w dżinsowych koszulach i jak widać, nadal mam do nich słabość. W szafie wisi cała kolekcja, w sumie pięć. Na pierwszy rzut oka wyglądają identycznie, bo są prawie w tym samym kolorze. Różnią się jednak maleńkimi szczegółami, które są dla mnie istotne.  Z resztą, jak widać na zdjęciu poniżej, to właśnie małe detale mogą bardzo fajnie doprawić stylizację, jak ta odrobina czerwieni w pasku od torebki, która ożywiła dzisiejszego look’a.

Granat został przeze mnie odczarowany stosunkowo niedawno. Przez długi czas miał u mnie etykietę mundurku szkolnego i właśnie to skojarzenie efektywnie zniechęcało mnie do noszenia tego koloru.

Odkąd spojrzałam na niego bardziej przychylnym okiem i przede wszystkim zaczęłam go nosić, w mojej garderobie, w szybkim tempie zaczęło przybywać granatowych rzeczy. Doszłam do momentu,  że mogę ubrać się w ten kolor od stóp do głów 🙂 Może kiedyś pokuszę się o taką monochromatyczną stylizację.

Kiedy kupowałam kilka lat temu granatowe sztyblety, nie przypuszczałam nawet, że tak tak dobrze wpasują się w moją szafę. Za każdym razem, gdy je zakładam, cieszę się, że nie uległam pokusie kupienia ich w czarnym kolorze, a było naprawdę blisko. Z nieznanych mi przyczyn, strasznie trudno jest kupić fajne, granatowe buty. Szukam już od dłuższego czasu w internecie mokasynów i nie natrafiłam na żadną parę godną uwagi. Może Wy możecie mi coś polecić?

Moja kolekcja płaszczy osiągnęła masę krytyczną i do szafy z okryciami wierzchnimi nic więcej się nie zmieści. Na szczęście, zgromadziłam już chyba wszystkie niezbędne kolory i raczej nie grozi mi kolejna pokusa. Chociaż nigdy nie wiadomo, co tam czycha na człowieka 😉 . Granatowy, podobnie jak kilka innych płaszczy, kupiłam w ZARA i muszę przyznać, że jest to jeden z tych produktów w ich ofercie, którego kupno mogę polecić z ręką na sercu.

Bardzo chciałam zaprezentować stylizację w lżejszej, wiosennej wersji, bez płaszcza i golfu, ale się nie udało. Pogoda jaka jest widać gołym okiem i nie zamierzam sie nad nią mocno rozwodzić, aby nie popaść przypadkiem w depresję 🙂 . Zrezygnowałam tylko z czapki i szalika, by nie zrobiło się już całkiem zimowo.

Punktem wyjścia do stworzenia dzisiejszej stylizacji była duża, oversize’owa koszula, którą kupiłam ostatnio na stronie H&M. Podczas robienia zamówienia zaskoczyło mnie, że uważana jest za sukienkę oversize, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami. Dla mnie jest to koszulo-kurtka i tak zamierzam ją nosić.

Sukienka dostępna jest w dwóch odcieniach, jaśniejszym (mój wybór) i klasycznym – niebieskim. Jeśli spodobał się Wam ten model, oba kolory są dostępne na stronie.

Ten fason jest naprawdę duży. Długo zastanawiałam się nad rozmiarem i w końcu postawiłam na L, bo bałam się, że przy mniejszym rękawy będą na mnie za krótkie. Jeśli miałabym Wam coś doradzić, to uważam, że dobrze jest trzymać się swojego hm’owego rozmiaru. Dla niższych kobitek może to być rzeczywiście fajna, obszerna sukienka.

W praktyce okazało się, że długość rękawów nie ma większego znaczenia, bo i tak koszula prezentuje się o niebo lepiej, kiedy są podwinięte.

A najlepiej wygląda, gdy jest rozpięta, ma lekko podwinięte mankiety i postawiony kołnierzyk.

W koszuli (oprócz materiału i koloru) podoba mi sie bardzo zokrąglone wykończenie dołu i to, że tył jest odrobinę dłuższy. Ta koszula jest świetną „maskownicą”, bo zmieści całą masę różnych problemów związanych z górą sylwetki. Zdecydowanie polecam ją również fankom ubrań oversize. Docenią z pewnością jej uniwersalny, obszerny fason.

I tak dotarłyśmy do końca dzisiejszego wpisu, który wyjątkowo dobrze pokazuje mój nieustający zachwyt dżinsem i uwielbienie dla mega wygodnej formy, jaką jest oversize. Mam nadzieję, że znalazłyście dla siebie inspiracje i dacie znać w komentarzach, czy wasze wersje poszły bardziej w stronę dżinsu, czy przerysowanych fasonów, a może (tak jak ja) połączyłyście je w zgrany duet. Czekam z niecierpliwością na wieści od Was.

Cały czas marzę o pięknej i słonecznej wiośnie. Ta kwietniowa, kapryśna, nieznośnie zimna odbiera mi energię. Dużo kosztuje mnie sieganie do szafy po grube swetry, kiedy obok leżą lekkie ciuszki… W bardziej sprzyjających okolicznościach, ta stylizacja byłaby znacznie jaśniejsza i radosna, np. jak ta z 2019 roku. Pozostaje tylko czekać aż ten kwiecień się skończy, a wraz z nim te huśtawki pogodowe… Słońce potrzebne od zaraz!!!

Na koniec, tradycyjnie, przesyłam Wam moc gorących buziaków.
Do następnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

8 komentarzy

  1. Dżins jest zawsze w mojej szafie, najczęściej w formie klasycznych spodni. Nie wiem czy jestem jego fanką, ale broni się dzielnie i zawsze przetrwa swoją ponadczasowością. Na dokładkę wszystkie te kurtki, od krótkich do oversize dają radę i stanowią kontrapunkt dla nawet elegantszej stylizacji.
    I to co wydaje mi się bezcenne, dżins dla takiego laika jak ja, wydaje się najłatwiejszy do przerobienia. Można go podciąć, obciąć, wyciąć i ozdobić, w tak modne teraz rysunki, obrazki, naszywki, hafciki, nadruki nadając im absolutnie wyjątkowy charakter. Ta sukienka też okazała się pięknym okryciem wierzchnim udowadniając uniwersalność dżinsu, jest pięknie i świeżo

    1. Witaj Pati,
      Różne fascynacje przewijają się przez moją szafę, ale dżins pozostaje zawsze. Kiedyś, głównie w postaci spodni, był podstawą każdej mojej stylizacji. Teraz pojawia się jako dopełnienie i fajny niezobowiązujący element, który fajnie odmładza każdego look’a. Masz rację, że jest bardzo plastyczny i nawet bez maszyny do szycia, poddaje się metamorfozom. Nic tylko korzystać 🙂
      Buziaczki,
      SIWA

    1. Dziękuję Dorotko,
      Dzięki podziemiom z graffiti mogłam się schować przed wiatrem i deszczem, a kolory były dodatkowym bonusem 🙂

  2. No z dżinsem akurat, to mam problem:/ Podoba mi się, ale jak już stylizacja prawie gotowa – wygrywa inny ciuch. Spodni mam kilka par + jakieś bluzy, ale rozchwytywane przeze mnie nie są. Szczególnie teraz, kiedy to przez lockdown’owe dodatkowe kilogramy ponad wszystko pokochałam gumki w pasie:):)

    1. Witaj Sabo,
      To prawda, że czas lockdown’u sprzyja gumkom w pasie. Ja mam jednak swój sposób na dżinsy. Kupuję ostatnio fasony z gumką z tyłu, które gorąco polecam. W pozostałych, które zazwyczaj wybierałam w dużych rozmiarach, przesuwałam wcześniej guzik aby były węższe w pasie, a teraz zapinam na ten oryginalny 😉 i są w sam raz. Ja zaliczyłam 3-4 kg. na plus, niestety. Liczę, że wraz ze słoneczną pogodą i powrotem do jeżdżenia na rowerze do pracy, zgubię choć odrobinkę z tych covidowych zapasów 🙂
      Buziaczki,
      SIWA

  3. Mam!!! Jest genialna. Uwielbiam jeans. Spodni dziurawych pistrzępionych grzecznych rurek u mnie dostatek. Jeans jest ponad wszystkim. Jak nie wiem w co się ubrać -choć to rzadkość odkąd mam w szafie prawie wyłącznie Rundholtza – to sięgam właśnie po jeans i zawsze jest dobrze. Najbardziej lubię do nich trampki i wielkie koszule. A do koszul rurki (jestem mała więc rurki są ok). Też tęsknię za słońcem i ciepłem przede wszystkim. Może się doczekamy póki co gorące buziaki. D.

    1. Witaj Dorotko,
      Wiedziałam, że ta gigantyczna koszula nie mogła ujść Twojej uwadze 🙂 . W mojej szafie dżinsu sporo i doszłam do wniosku, że należy zrobić w tych zasobach porządny remanent. Koszule raczej są nie do ruszenia, ale w spodniach muszę zastosować ostrzejsze kryteria. Pogoda płata nam figle, ale wytrzymałyśmy już tak długo, że tych kilka dni nie zrobi wielkiej różnicy.
      Buziaczki,
      SIWA