CZARNY NA LATO, CO WY NA TO?

Witam Was Moje Drogie Silverowiczki!
Lato zaskakuje nas w tym roku swoją tropikalną odsłoną. Wysokie temperatury i gwałtowne burze, to bardzo częsty scenariusz pogodowy ostatnich dni. Początkowo miałam ogromną ochotę, by w taki upał ubrać się od stóp do głów w biel, ale jakoś tak bladziutko wyglądałam w śnieżnobiałych ciuszkach. Zmieniłam koncepcję o 180° i od razu poczułam się lepiej.

Sięgając po czerń przełamałam jednocześnie dwa stereotypy. Pierwszy, który bardzo często pojawia się w poradach dla kobiet po 40, by unikać tego koloru, a drugi, że czarny nie nadaje się na upały. Oba te przekonania są mylne i wyrządzają dużo szkody.

Jako największy argument przeciwko czerni, styliści wskazują, że ten kolor postarza. Trudno mi się z tym zgodzić. Jeśli już miałabym odradzać komukolwiek czarną stylizację, to tylko wtedy, gdy jest w kiepskim nastroju, bo rzeczywiście podkreśli tylko jego smutek.  Nie znam drugiego takiego koloru, który byłby równocześnie elegancki, praktyczny i pasował na każdą okazję. W dzisiejszej stylizacji odnalazłabym się na plaży, w pracy, na garden party, a nawet na uroczystości pogrzebowej. Pewnie dorzuciłabym cienki szal na ramiona, no i musiałabym również zrezygnować z najważniejszego dodatku – uśmiechu…

Sterotyp o małej przydatności czerni w słoneczne i upalne dni, chyba najłatwiej obalić, gdy jako przykład podamy strój beduinów. Wiele osób zastanawia się dlaczego wybierają czerń, mieszkając na pustyni. Panuje przekonanie, że w lecie najlepiej jest nosić białe ubrania, bo takowe są najlepszym sposobem na gorącą pogodę. Białe ubrania nie pochłaniają promieniowania słonecznego lecz je odbijają. I jest to poprawne tłumaczenie, z tym, że bilans dręczonego upałem człowieczego ciała jest niekompletny. Gorąco robi się nam nie tylko z tytułu padającego promieniowania słonecznego lecz również od ciepła produkowanego przez nasz organizm. A białe ubrania kierują to ciepło… z powrotem na ciało. I tu pojawia się logiczna, aczkolwiek może szokująca refleksja – lepszym wyborem na upał są czarne ubrania – absorbują nie tylko promieniowanie słoneczne, ale i cieplne promieniowanie organizmu.
Jeśli jeszcze zadbamy, by nasze czarne ubrania był uszyte z przewiewnego lnu lub chłodnej wiskozy, to nie straszny nam będzie żaden upalny dzień, nawet w mieście. Sukienka H&M, którą mam na sobie, ma w składzie oba te włókna, w proporcjach pół na pół. Len nadaje jej charakterystyczną strukturę, a wiskoza sprawia, że materiał jest śliski i nie klei się do ciała. Dla mnie ta sukienka jest bliska ideału… Mogłaby być odrobinę dłuższa, ale i tak bardzo ją lubię.

Dobranie czarnych dodatków było banalnie proste. Nie ma drugiego takiego koloru, w którym miałabym tak wiele par butów, torebek czy okularów. Wybrałam oczywiście te ulubione, które towarzyszą mi bardzo często. Klapki THE OTHER STORIES noszę kolejny sezon, na zmianę z plecionymi VAGABOND. Obie pary zrobione są całe ze skóry i są bardzo wygodne. Do tej stylizacji dobrałam gładkie, bo chciałam zachować jednolity  rodzaj skóry wszystkich dodatków. Ten oryginalny fason ma dla mnie dodatkowy walor, bo bardzo ładnie maskuje moje haluksy.

Zasada „less is more”, czyli „mniej znaczy więcej” jest bardzo przydatną wskazówką w tworzeniu super stylizacji. Kierując się nią, prawdopodobieństwo popełnienia przez nas błędu spada praktycznie do zera. Jeśli kiedykolwiek będziecie miały wątpliwość, czy zastosować jakiś dodatek, czy nie będzie ich zbyt dużo lub nie zrobi się „za bogato”, zawsze lepiej zredukować ich liczbę. Z ilością warstw w stylizacji może być podobnie. Bo idealna stylizacja, to taka, z której niczego nie można ująć…, a każdy element jest niezbędny.

Prosta sukienka H&M, wyglada jak klasyczny woreczek na ramiączkach 🙂 . Ten skromny przedni wizerunek zdecydowanie rekompensuje oryginalny tył, z głębokim dekoltem.  Do tej pory nosiłam tą sukienkę głównie na wakacjach. Tak więc, jest to kolejna (po pareo) rzecz, którą przemyciłam z plaży do miasta.

Na plaży nie ma znaczenia jaki kostium jest pod spodem, a sukienkę można wtedy założyć nawet tył na przód. Jednak w mieście taki głęboki dekolt jest mocno przesadzony i wymaga odpowiedniej bielizny. Dlatego dobrałam sportowy stanik, który graficznie pasuje do dekoltu i wyglada jak integralna część sukienki. Zapięłam również szelkę, aby trzymała w ryzach głębokie wycięcie. Oprócz tego jest fajną ozdobą, zupełnie w moim stylu…

Dłuższą szelką możemy zastąpić pasek i dopasować sukienkę w talii.

Specjalnie nie ściągałam szelki mocniej. Chodziło mi tylko o lekkie podkreślenie talii bez efektu obciśnięcia. Może być bardziej kobieco, ale przede wszystkim musi być wygodnie…

W mojej letniej szafie czarnych ubrań jest zdecydowanie mniej niż w tej zimowej, ale nadal jest to kolor dominujący. Czerń jest dla mnie najpiękniejszym kolorem świata i nic tego nie zmieni. Nie interesują mnie żadne stereotypy ani porady stylistów, którzy najchętniej pewnie ubraliby mnie w kolorowe, kwieciste stroje. Z mojej perspektywy jest to wciskanie dojrzałych kobiet w ramy, które je niepotrzebnie ograniczają. Czerń w zestawieniu z moimi siwymi włosami wygląda szlachetnie, interesująco i elegancko. Oczywiście latem częściej sięgam po zestawienie black&white we wszystkich wariantach, od gładkich fasonów po te w graficzne wzory i printy, ale ze stylizacji „all black” nigdy nie zrezygnuję.
A jak jest u Was? Nosicie latem czarny od stóp do głów? Śmiało piszcie w komentarzach, co sądzicie o czerni i ile miejsca zajmuje w Waszych letnich szafach…
Do następnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

13 komentarzy

  1. Czerń jest dobra na wszystko i tyle w temacie, nie uznaję innej wersji 🙂 Ja chciałam jednak zwrócić uwagę na klapki, wieki takich szukałam i w końcu u ciebie znalazłam idealną wersję!

    1. Witaj Grażyno,
      W 100% się z Tobą zgadzam, czerń przebija wszystko. Klapki kupiłam dwa lata temu w TheOtherStories. Co roku są fajne fasony, więc powinno Ci się udać coś znaleźć. Może teraz na wyprzedażach?
      Pozdrawiam,
      SIWA

  2. Czarny nie ma daty przydatności! Mi się sprawdza niezależnie od pory roku, wszystko zależy od rodzaju tkaniny, splotu i szlachetności. Czarny na lato – jestem na tak!

    1. Witaj!
      To prawda, czarny sprawdza się o każdej porze roku 🙂 A latem do opalenizny wygląda obłędnie…
      Pozdrawiam,
      SIWA

  3. Super black, zrezygnować latem nie ma takiej opcji przy lekkiej opaleniźnie
    wygląda niesamowicie , słuszna rada ,że mniej znaczy więcej i staram się tego
    trzymać ” stylówa” jaką prezentujesz ideał na upalne lato w mieście wyglądasz jak dziewczyna z NYC pozdrawiam buziaczki

    1. Witaj Jolu,
      Czerń wygląda zawsze super i ma tę zaletę, że brak opalenizny nie zgrzyta tak jak przy śnieżnobiałych ciuchach. Opalenizna podbija urodę czarnych stylizacji i mam nadzieję, że uda mi się popełnić jeszcze jakąś stylówę „all black” w trakcie tych wakacji. Komplement o dziewczynie z NYC wprawił mnie w fantastyczny nastrój. Marzę o wyjeździe do Nowego Jorku… Często inspiruję się stylem nowojorskich kobiet i bardzo mnie cieszy, że choć stylem już pasuję do atmosfery tej metropolii.
      Buziaki,
      SIWA

  4. Ależ się cieszę, że mi swego czasu odczarowałaś ten czarny kolor… bo najpierw był MS, kolega z pracy, który pół życia temu powiedział, że „kiedy noszę czerń, wyglądam na swój wiek, a jak ubieram się kolorowo, w turkusy, niebieskości, amarant, czerwienie i zielenie, to dałby mi najwyżej 20”. Miałam mniej niż 30 lat 🙂 A po nim mąż-artysta powtarzał, że „biel i czerń to w ogóle nie są kolory, czerń zawiera w sobie wszystkie inne”… No i oczywiście z wiekiem czytałam coraz więcej dobrych rad, żeby nie postarzać się czarnym kolorem. Jedna Barbara Hoff, dziennikarka, projektantka i stylistka, w szarym PRL potrafiła napisać w „Przekroju” coś w rodzaju: „Nowojorscy recenzenci na pokazach są zawsze świetnie ubrani, wszyscy w czerni od stóp do głów, jakby właśnie wracali z sycylijskiego pogrzebu”. Tak że tak. Mam sporo czarnych rzeczy, również na lato, i nie zawaham się ich użyć! Gdzieś znalazłam nawet mem: „Jest taki piękny słoneczny dzień, chyba ubiorę się dziś cała na czarno” 🙂 Wyglądasz świetnie. Będę ten lok naśladować 😉 Szelki sobie zrobiłam i dobrze mi służą, tylko skąd wziąć sensowny stanik do takich dekoltów? Czy ktoś wie?… Buziaki – udanych i szykownych wakacji!

    1. Witaj Aldonko,
      Bardzo często w naszym towarzystwie znajdują się osoby, które życzliwie raczą nas swoimi przemyśleniami na temat naszego stylu i kolorów przez nas noszonych. Nie twierdzę, że wszystkie są nietrafione, ale trzeba uważać i zachować czujność, aby nie dać się wpędzić w nie swoje ramy. Zawsze wyznaję zasadę, że najlepsza rada to brak rady 🙂 . Dlatego podpowiadam na blogu i pokazuję swój styl, by ośmielić Was i zachęcić do własnych poszukiwań. Chciałabym bardzo, aby każda kobieta podejmowała samodzielnie decyzje o rezygnacji z czegokolwiek w swoim życiu, w tym także kolorów i fasonów ubrań. Nikt nie zna nas lepiej niż my same i nikt nigdy tak naprawdę się nie dowie, jak się w czymś czujemy… Dlatego trzeba mierzyć, sprawdzać, próbować, by znaleźć nasz własny, niepowtarzalny styl i się tego trzymać, bez względu na to, co mówią inni 🙂
      Super wybór sportowych staników-koszulek znajdziesz w TKmaxx. Ja mam najfajniejsze właśnie stamtąd 🙂 Ten ze stylizacji kupiłam kilka lat temu w dwupaku z szarym, ale zawsze jest ich tam spory wybór, we wszystkich rozmiarach.
      Buziaczki,
      SIWA

  5. Dzień dobry Agusiu, Bardzo piękna stylizacja, szlachetna, ascetyczna wręcz i dlatego taka dobra. Nie mam osobiście, za Twoim przykładem zresztą, problemu z czarnym latem, wygląda świetnie. Wszystkie elementy genialnie dobrane, dekolt to jest dopiero dzieło sztuki. Buciki, szelka, torebki itd. itd. Żyrafa!!!!! Absolutnie perfekcyjny look. Uściski D.

    1. Witaj Dorotko,
      Tak, to prawda, że te najprostsze stylizacje są najlepsze… Latem dużo łatwiej o taką minimalistyczną wersję, bo w zimowy czas króluje u mnie cebulka i jakoś trudno mi zrezygnować z dużej ilości warstw 🙂 . Ascetyczne look’i wymagają dbałości o szczegóły i tu też zasada mniej znaczy więcej sprawdza się wspaniale.Żyrafa jest ze mną od 25-tych urodzin i coraz częściej myślę o jej odświeżeniu, bo trochę straciła swój kolor umaszczenia 😉
      Buziaczki, SIWA

    2. Dzięki za podpowiedź, Agusiu – myślałam, żeby się tam wybrać, również po rybaczki do ćwiczeń. Chciałam się ostatnio „nagrodzić” za wytrwałe treningi w Caypso, zamówiłam piękny, drogi komplet (rybaczki + bluza) Stelli McCartney dla Adidasa – soldy! – i własnie to odsyłam 🙁 A spodnie no name z TKMaxx za zawrotna kwotę 79,00 zł służą mi kolejny rok… 😉