BLOGERKA NA GOŚCINNYCH WYSTĘPACH CZYLI RELACJA Z FASHION WEEKENDU

Wiem, wiem, obiecywałam, że postaram się robić relacje na bieżąco, ale… niestety nie dałam rady i ten bardzo ambitny plan legł w gruzach. Chciałabym jednak dzisiaj podsumować  modowy weekend  w Düsseldorfie i podzielić się z Wami nowinkami oraz przemyśleniami na temat kolejnego jesienno-zimowego sezonu.

Tak jak ostatnio, na Fashion Weekend ruszyłyśmy późnym popołudniem w czwartek. Jest to o tyle dobry pomysł, że nie trzeba się zrywać w piątek bladym świtem, by potem spędzić cały dzień na nogach i słaniać się na nich pod wieczór.

Samolot mocno się opóźnił, ale w końcu weszłyśmy na pokład. Latem o tej samej porze grzało słońce, a teraz zimno i ciemno, jak na tę porę roku przystało…

Pilot mocno się postarał i nadrobił opóźnienie wciskając pedał gazu 🙂 . Tuż przed dwudziestą zameldowałyśmy się w hotelu FAVOR. Musiałyśmy zmienić miejscówkę, bo w naszym ulubionym nie było już miejsc. Na szczęście hotel mieści się bardzo blisko Starego Miasta, gdzie swój showroom ma RUNDHOLZ.

Zmiana miejsca zamieszkania w naturalny sposób wymusiła na nas poszukiwania nowej knajpki. W pobliżu znalazłyśmy super miejsce, w którym wiedziałyśmy, że musi być pyszne jedzenie, bo była cała grupa ludzi, która czekała na stolik, sącząc drinki przy barze. Przyjęłyśmy podobną taktykę. Opłaciło się czekać – kolacja była przepyszna…

Po kolacji zrobiłyśmy sobie krótki spacer, a po nim czym prędzej położyłam się spać, bo wiedziałam, że kolejny dzień będzie najtrudniejszy… i najbardziej wymagający pod każdym względem. Pozwoliłam sobie jeszcze tylko na krótką lekturę (oczywiście modową 🙂 ) i lulu…

Wyspane, wypoczęte, po obfitym śniadaniu, stawiłyśmy się o poranku w showroom’ie naszego ulubionego projektanta RUNDHOLZ’a.

Tuż przed wejściem czekała na nas niezła ekipa. Trudno pomylić ten styl z jakimś innym. Trzy kobiety, każda inna, w różnym wieku, ale gołym okiem widać, że są częścią jednego team’u. Tutaj rządzi RUNDHOLZ!

Ten styl, to jednak coś więcej niż ciuchy…

To stan ducha,  mocna osobowość, pewność siebie, ale przede wszystkim gotowość i odwaga, by wyróżnić się z tłumu…

Wśród projektów, które charakteryzuje oryginalna linia i wygoda, można znaleźć także mocno przerysowane formy, które bardziej nastawione są na efekt „wow” niż komfort. Takie fasony oczywiście podziwiamy i traktujemy jak dzieła sztuki, ale w naszych zamówieniach ich nie znajdziecie.

Za każdym razem, gdy robię zdjęcia w Rudholz’u, nie mogę się nadziwić, jak efektownie wyglądają te wnętrza, choć są bardzo proste i surowe.

Styl Rundholz’a jest wyjątkowy i specyficzny. Nie każdy potrafi ubrać się od stóp do głów w jego projekty, ale jest taka możliwość. Dopełnieniem dla ciuchów jest cała masa gadżetów, butów, a nawet biżuterii.

No dobrze, ale co projektant przygotował na kolejny zimowy sezon?

Wielbicielki Rundholz’a będą z pewnością usatysfakcjonowane. Dużo czarnego, szarego i wszelkiej maści burasków. Nowością będzie za to głęboka, butelkowa zieleń. Takiego koloru dawno nie było. Jeśli chodzi o fasony, mamy do wyboru typowe, rundholz’owe, bombkowane spódnice i sukienki oraz moje ukochane luźne gacie w różnych wariantach. O wygodzie kolekcji decyduje dobór materiałów z domieszką elastanu. Streczowe tkaniny i dzianiny, w oryginalny print, są gwarancją na udaną przyszłą zimę. Oczywiście nie mogło zabraknąć także bardzo oryginalnych kurtek puchowych i pasujących do kolekcji swetrów.

Moja stylizacja na ten dzień bazowała na Rundholz’u. Wiadomo, nie mogło być inaczej… Kruczoczarny, wełniany żakiet na haftki i luźne gacie w prążek. Założyłam do nich T-shirt z długim rękawem w paseczki, który dostałam w ramach współpracy z BonPrix. Pochodzi z kolekcji „Sustainable Collection”, uszyto go z bawełny organicznej uprawianej bez użycia pestycydów i nawozów sztucznych. Zapakowany był w folię z tworzywa sztucznego w 100% z recyklingu i nawet metki zrobiono z poliestru z recyklingu. Wśród całej masy rzeczy, które można zamówić na stronie tej firmy, staram się wybierać ubrania z naturalnych tkanin. Najczęściej jest to wiskoza, która jest moją ulubioną materią, szczególnie latem, ale sięgam równie chętnie po bawełnę z elastanem. W moim ostatnim zamówieniu znalazły się jeszcze dwa naturalne T-shirty, również w wersji black&white. Jeden w zabawny print i drugi asymetryczny, wykończony ściągaczem. Prawda jest taka, że przy odrobinie dobrej woli, firmy potrafią zwrócić się ku zrównoważonej modzie, a my znajdziemy w ich ofercie naturalne rzeczy, które wykonano z troską o naturę. Oby było jak najwięcej takich inicjatyw, bo to jest przyszłość, nie tylko mody…  ale  całego świata!

W showroom’ie Rundholz’a spędziłyśmy cały dzień. Na pytanie, jak to możliwe? Bez jedzenia i picia? Informuję i uspakajam, że każda szanująca się firma jest pod tym względem świetnie przygotowana i serwuje swoim klientom małe przekąski oraz napoje. Nikt nie marnuje czasu na lunch’e i takie tam ekstrawagancje… My też wpadłyśmy w wir pracy i ze zdziwieniem odkryłyśmy, że mamy za sobą  ponad osiem godzin śmigania na nogach…

Wybieranie najlepszych fasonów, przymiarki, notatki i co najważniejsze, pierwsza (na świeżo) selekcja, to najważniejsze zadania do wykonania. Nie mam pojęcia jaki był mój bilans energetyczny tego dnia. Z pewnością spaliłam mnóstwo kalorii i nawet na tradycyjnym, pożegnalnym zdjęciu z Denise, widać, że jestem mocno zmęczona…

Goodbye Rundholz… Do nastepnego sezonu…

Jak dobrze, że tuż obok showroom’u jest Cafe de Bretagne, przepyszna rybna knajpka. Udało nam się cudem wcisnąć między jedną a drugą rezerwację…

Przy kolacji rozmawiamy, jakżeby inaczej, o ciuchach, fasonach i kolorach.

Sobota, to dzień ANNETTE GÖRTZ. Tradycyjnie, pojawiamy się w showroom’ie wcześnie rano, aby uniknąć tłumów. Drzwi otwarte na oścież, wchodzimy…

Stylizacja na dziś, Rundholz z Görtz, pół na pół, od stóp do głów w czerni. Taki sam pomysł , zresztą, miała większość odwiedzających .

Piękna kamienica to idealne miejsce do prezentacji kolekcji. Wnętrza utrzymane w czarno-białej kolorystyce, stanowią wymarzone, neutralne tło.

Temat ekologii obecny jest na każdym kroku. Przemysł modowy ma niestety bardzo duży wkład w generowaniu „ubraniowych śmieci” i zanieczyszczaniu środowiska podczas produkcji. Annette Görtz stworzyła program MADE FOR, w którym wszystkie wykorzystane materiały powstały z recyclingu. Jest to część projektu, mającego na celu wspieranie zrównoważonej mody.

Tradycyjnie, w kolekcji zimowej znajdują się świetnie skrojone spodnie, sukienki i żakiety. Nie zabraknie również miękkich i wygodnych dzianin. Kolory, jak na Annette Görtz przystało, dobrane perfekcyjnie. Obok nieśmiertelnej czerni, jasny cement, oliwka i kamień. Wszystkie wpisują się w paletę kolorów ziemi. Oprócz pięknej kolorystyki i wysokiej jakości materiałów, w przypadku tej projektantki, mamy jeszcze do czynienia, z krawiectwem na najwyższym światowym poziomie. Każde przeszycie czy zapięcie, dopracowane jest perfekcyjnie, z dbałością o najmniejsze detale. Jej projekty to ubraniowe Rolls Royce’y .

To już mała tradycja, że na koniec wizyty strzelam sobie fotkę z Annette. To fantastyczna kobieta z ogromnym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Trudno jej nie lubić. Chętnie pozuje do zdjęć, choć na początku zażartowała i zapytała: Ja mam sobie robić zdjęcie tą młodą i piękną kobietą? O nie!!!

Wizyta u ANNETTE GÖRTZ nie trwała aż tak długo, jak wczorajsza u Rundholz’a, ale i tak czułyśmy się zmęczone. Teraz przed nami najtrudniejsze zadanie – połączenie wszystkiego w całość. Zgranie fasonów i kolorów, podjęcie strategicznych decyzji odnośnie ilości, ale tym zajmiemy się już po powrocie do Warszawy.

Jeszcze mała przyjemność na koniec – pyszna kolacja w knajpce tuż obok hotelu. Sto metrów, to maksymalna odległość możliwa do pokonania . Na więcej nie mamy ochoty, po dwóch dniach spędzonych, praktycznie cały czas, na nogach…

Zmęczone, ale zadowolone, wracamy następnego dnia do domu. Mamy masę pracy przed sobą. Zamówienia trzeba zrobić jak najszybciej, kiedy jeszcze w głowie wszystko świeże.

Goodbye Düsseldorf… See you next season…

Na koniec jeszcze mała dygresja, która nasunęła mi się po odwiedzeniu sklepów kilku topowych firm. Wiadomo, że w modzie było już praktycznie wszystko. Projektanci wracają do różnych okresów, inspirują się sztuką i architekturą… Nie przeszkadza mi to zupełnie. Za to jestem zniesmaczona unifikowaniem mody, a przede wszystkim spadkiem jakości krawiectwa i materiałów, przy jednoczesnym utrzymaniu wysokich cen. Z przykrością stwierdzam, że większość firm stara się przypodobać szerokiej publiczności i zamiast skupić się na kreowaniu własnego stylu, zaczyna przypominać najbardziej popularne sieciówki… Dlatego oryginalny RUNDHOLZ i stylowa ANNETTE GÖRTZ są tak bliskie memu sercu. To projektanci, którzy chyba na zawsze pozostaną wierni swojej koncepcji i wizji mody…

Mam nadzieję, że warto było troszkę dłużej poczekać na relację…
Do następnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

16 komentarzy

  1. Blogowa wartość dodana,
    zazdrością zdrową nas wszystkich okraszona,
    w smakowitej formie podana,
    została z przyjemnością i przeze mnie skonsumowana
    ❤️

    1. Witaj Pati,
      Uwielbiam Twoje komentarze rymowane,
      z wielką przyjemnością są konsumowane…
      Buziaki, SIWA

  2. Tekst pochłonęłam ,zdjęcia pożarłam i nadal jestem głodna…na deser przejrzę wszystko jeszcze raz…

    1. Witaj Lidio,
      Smacznego zatem… Dobrze, że taka strawa nie tuczy 🙂
      SIWA

  3. Tak, zdecydowanie jest to post wart powrotów i czytania po kilka razy… 🙂 I ogromnybonus czytania twojego bloga Agusiu! Skąd bym to mogła wiedzieć, jak tam zajrzeć, gdyby nie TY?! Jak zawsze mówię: EXCLUSIVE 🙂 Tego nie znajdziemy nigdzie. Teraz przyjrzałam się uważniej printom Rundholza: bardzo ciekawe te litery na rękawach, zgaduj-zgadula, w jakich będą kolorach… zakładam czernie, butelkowe zielenie, szarości? I Annette Gortz, którą nieustająco wielbię! Nie wiem, jak ona to robi, ale nic, znikąd, tak doskonale na mnie nie leży, jak jej projekty. Zmobilizowałąś mnie właśnie do zrobienia kolejnych zdjęć posiadanej odzieży i wystawienia czego się da na Allegro i Olx – przecież ja chcę chodzić w AG i Rh, tylko czasami o tym zapominam… 🙂 Raz jeszcze dziękuję. Nasz reporter TAM BYŁ!!!

    1. Witaj Aldonko,
      W relacji jest coś takiego, że najpierw koncentrujemy się na samym wydarzeniu, a potem dopiero zagłębiamy się w szczegóły. Podobnie jest, gdy wchodzimy do showroom’u. Najpierw rzucamy się na wieszak pełne zachwytu kolekcją, a potem odrzucamy kolejne modele, które dyskwalifikuje zbyt wąski rękaw lub drapiący materiał…. Zdarza się jednak też tak, że wsród rzeczy, które początkowo odrzucamy, choćby z powodu słabo wyglądającego fasonu, po przymiarkach, znajdujemy super modele… Za każdym razem na wieszaku zwraca się uwagę na kolejne detale. Najtrudniejszą rzeczą jest zachować zimną krew i nie zwariować w takiej ogromnej masie pięknych ciuchów.
      Buziaczki, SIWA
      P.S. Z kolorami printów bardzo blisko 🙂

  4. Dziękuję za relację, dzięki której ”byłam tam” z Tobą 😉
    Nieustająco zazdroszczę możliwości tak bliskiego obcowania z projektantami i ich dziełami, łał!

    Pozdrawiam

    1. Witaj Sabo,
      Pewnie nawet nie macie pojęcia, że odkąd prowadzę bloga, towarzyszycie mi cały czas we wszystkich moich modowych wyprawach. Zawsze zastanawiam się, co by mogło być dla Was interesujące? Niestety, niektóre zdjęcia pokazują zbyt wiele i z przykrością je odrzucam, zachowując tajemnicę handlową… Niewątpliwą zaletą tego typu wyjazdów jest ogromna doza inspiracji, którą mam nadzieję przekuję na fajne stylizacje 🙂
      Buziaczki, SIWA

  5. Kochana,
    Przeżyłam cudowną przygodę czytając Twoją relację. Prawie tam byłam z Wami.
    Przeczytałam wszystko kilka razy(za każdym skręcając się z zazdrości)i jeszcze na pewno to powtórzę.
    Dzięki, że prawie dotknęłam moich ukochanych projektantów .
    Czekam teraz z ogromną niecierpliwością na efekty tej wyprawy.
    Tym bardziej, że wiem-będą jak zawsze strzałem w dziesiątkę.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie-Zu

    1. Witaj Zu,
      Bardzo się cieszę, że relacja choć na chwilę przeniosła Cię do Düsseldorfu i mogłaś popatrzeć moimi oczami na prace projektantów. Jako osoba, mająca bardzo kreatywne zajęcie, zapewne za każdym razem widzisz na zdjęciach kolejne szczegóły. Nie muszę dodawać, że taki pobyt jest szalenie inspirujący… Uwielbiam moment, kiedy wchodzimy do showroom’u, ten pierwszy look na kolekcję… Potem jest już ciężka praca, ale jakże przyjemna 🙂
      Buziaki, SIWA