Ostatnio jedna z czytelniczek zwróciła mi uwagę na nazewnictwo kolorów, a propos wpisu ELECTRIC BLUE. Gdy go pisałam nie zastanawiałam się nad tym zbytnio i bardziej zwracałam uwagę na to, że brzmi fajnie jako tytuł. Zaczęłam zgłębiać temat i najbliżej prawdy jest chyba określenie KOBALT. Dlatego dzisiejszy wpis jest mniej elektryczny;).
W stylizacji wykorzystałam, znane Wam już z wpisu SZARY MARY, spodnie ANNETTE GÖRTZ. Opisałam je tam bardzo dokładnie i jeśli ktoś chce się im bliżej przyjrzeć zachęcam do lektury. W tej samej tonacji utrzymany jest sweter od SARAH PACINI. Skład: len + odrobina polyamidu, który sprawia, że nitka jest śliska i bardzo przyjemna na gołe ciało. Oryginalnie głęboki dekolt jest z tyłu. Ja jednak wolę nosić go z przodu, lekko zrzucając sweter z ramienia. Ciekawym elementem są asymetrycznie rozmieszczone dziurki, przez które prześwituje kolor topu. Wygląda to tak jakby sweter był w kobaltowe kropki. Top ALLUDE, to wąska „kiszka”, na dodatek na cienkich ramiączkach. Zazwyczaj omijamy takie szerokim łukiem, ale nie zawsze słusznie. Tego typu topy świetnie się sprawdzają, gdy potrzeba czegoś dłuższego, wystającego spod swetra, co zakryje nam pupę albo zbierze zbyt szeroką górę spodni lub spódnicy. Przymarszczony może nawet w sprzyjających okolicznościach ujawnić się w całości.
Odkąd kupiłam małą, czerwoną torebeczkę, którą noszę jako podręczną saszetkę, zaczęłam wyciągać z szafy zapomniane kosmetyczki i małe torebki. Tę kobaltową mam jednak od niedawna, bo kupiłam ją w lipcu podczas wyjazdu do Düsseldorfu. Pasowała mi wtedy idealnie do stylizacji podczas pokazu Annette Görtz. Choć jest naprawdę maleńka i niewiele się do niej mieści, to dobrze się komponuje z resztą look’a. Srebrny łańcuszek pasuje do srebrnych butów;).
Jeśli tylko nadarzy się okazja, by dopasować kolorystycznie make up do stylizacji, możecie na mnie liczyć. Wiem, że pachnie to szaleństwem. Trudno. Każdy ma jakiegoś bzika… Moje oko na Maroko pomalowane mam wodoodpornym linerem włoskiej firmy KIKO numer 107 oraz tuszem polskiej firmy WIBO Lovely w kolorze romantic blue. Jak widać nie tylko ja popłynęłam z nazwą niebieskiego koloru ;). Najważniejszy jednak jest efekt, a jest on murowany, gdy użyjemy elektrycznie kobaltowego niebieskiego.
6 komentarzy
JAK twoje. Przepraszam; to z pośpiechu – a pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł.
Dziś rano widziałam w autobusie 504 młodą dziewczynę w mokasynach identycznych haj twoje. Jesteś trendsetterką… 😉
We Francji na kolor kobaltowy mówi się właśnie „elektryczny” więc wszystko jest tak jak powinno być Pani Agusiu kochana. Pozdrawia wierna czytelniczka Dorota Zagrodzka
Pani Dorotko,
Dziękuję za komentarz i tak wspaniale dla mnie brzmiącą deklarację o wiernym czytelnictwie…
Pozdrawiam serdecznie,
SIWA
Kobalt to jeden z moich najukochańszych kolorów. Co ciekawe – jeden z ulubionych również mojej córki (lat 25). Znany też jako royal blue (błękit królewski; wylansowała go rodzina Windsorów! Królowa Elżbieta do dziś chętnie się w nim pokazuje). I jak widzę ostatnio chętnie też nazywany „electric blue”– u Ciebie, w RISK-u, w internecie. Ja electric blue poznałam jako modny kiedyś „kolor prądu”, jasny, szczególny błękit, jaki widzimy podczas wyładowania elektrycznego. Najbliższy mu barwą jest polski kwiatek podróżnika :)O jak dobrze, Agnieszko, że prowadzisz blog!!! Nie z każdym da się przecież pogadać o kolorach… 😉
Witaj Aldonko,
Dziękuję Ci, w imieniu swoim i czytelniczek, za tak dużą ilość ciekawostek na temat kobaltu.
O kolorach fajnie jest pogadać a jeszcze fajniej jest się nimi bawić i eksperymentować.
Kolor może odmienić nie tylko nasz wygląd, ale przede wszystkim wpłynąć na nasz nastrój.
Przy okazji pozdrawiam wszystkie miłośniczki koloru :).
SIWA