Po powrocie z Paryża, pełna energii, rzuciłam się do pisania wpisu, w którym pokazałam Wam wiosenną stylizację. Niestety, w polskim wydaniu, przedwiośnie wyglada nieco inaczej i nie pozwala na takie ekscesy, jak cienkie koszule czy lekkie buty. Zderzenie z aurą zmusiło mnie do sięgnięcia po ciuchy typowo zimowe i pozostaje tylko nadzieja, że jest to ostatnia taka gruba i ciepła stylizacja w tym sezonie.
Kurtkę puchową RUNDHOLZ, którą wprost uwielbiam, teraz założyłam niechętnie, ale jak mus to mus. Nienawidzę marznąć. Podobne uczucia miałam zakładając kozaki i ciepłą czapkę. Z chęcią odstawiłabym je już na półkę i zapomniała o nich do następnej zimy. Tęsknie spoglądam za to do szafy, na cienkie płaszcze i buty, które noszę na gołe stopy. Jeszcze trzeba będzie na nie trochę poczekać.
Wysoki kołnierz kurtki nie tylko fajnie wyglada, ale także przydaje się do osłonięcia przed arktycznym wiatrem. Przy takiej pogodzie bardzo często noszę okulary przeciwsłoneczne, które pełnią wtedy głównie funkcję gogli narciarskich. Może wzbudzam tym lekkie zdziwienie przechodniów na ulicy, ale chyba bardziej by się gapili gdybym miała rozmazany makijaż. Na wietrze strasznie łzawią mi oczy i dlatego nie przejmuję się zupełnie ukradkowymi spojrzeniami, niczym gwiazda filmowa chowam się za moimi lustrzankami QUAY. Może sprowokuję słońce, by chociaż na chwilę wyszło zza chmur…
Kurtka jest bardzo szeroka i przerysowana. Postanowiłam wykorzystać szelko-pasek RUNDHOLZ, aby zebrać ją choć odrobinę w talii. Pomysł o tyle dobry, że podkręca stylizację, ale też poprawia jej proporcje. Dół jest bowiem dość szeroki i takie zebranie w pasie optycznie pomniejsza puchówkę.
No i proszę, chyba się udało czarowanie, bo kiedy musialam zdjąć kurtkę do zdjęć, na moment wyszło słoneczko.
Pokusa, by ubierać się tylko na czarno, jest przemożna. W sumie wystarczyłby czarny golf i czarne spodnie, ale jak tu wtedy robić kolejne wpisy na bloga ? Żeby Was nie zanudzać wciąż tym samym look’iem, postanowiłam kontynuować łączenie czerni z innymi kolorami. Ostatnio przekonywałam Was, że super wygląda z granatem. Tym razem do czerni dodałam odrobinę gorzkiej czekolady 🍫. Czy może być coś lepszego na poprawę nastroju i przetrwanie chłodnych dni? Raczej nie… Czekolada jest niezastąpiona 😁
Połączenie czerni z brązem jest bardzo rzadko spotykane. Z moich obserwacji wynika, że jeśli ktoś nosi brązowy, unika raczej czerni i odwrotnie. Moim zdaniem, zupełnie niesłusznie. To chyba tylko niepotrzebne, stereotypowe myślenie, że nie powinno się łączyć ze sobą ciemnych kolorów. Oczywiście zestawienie black&white jest cudowne, ale jednocześnie mocno kontrastowe. Przy ciemnych kolorach ten kontrast jest dużo łagodniejszy, ale równie efektowny i elegancki, bo z czernią wszystko prezentuje się lepiej 😜
Sweter w pasy i pasujący do niego szal to „żelazny zestaw” w mojej zimowej szafie. Co roku sięgam po niego i nie mogę odżałować, że nie ma już w naszym butiku wyrobów PIER ANTONIO GASPARI. Firma wprawdzie istnieje nadal, ale została sprzedana ogromnemu koncernowi, przez co straciła swój rodzinny charakter i co zdecydowanie popsuło naszą współpracę. Szkoda, bo dzianiny z tej firmy były świetnej jakości.
Szelki RUNDHOLZ przełożyłam z kurtki na sweter. Ten gadżet jest jednym z moich ulubionych. Potrafi „podkręcić” każdą stylizację, jest efektowny i „z pazurem”. Dobrze mieć taki „polepszacz” w swojej szafie 😋 .
Zrobiłam jeszcze wersję z zapiętym paskiem z przodu. Trochę wygląda jakbym miała skoczyć ze spadochronem 😜 , a miała być pokazana podkreślona talia.
Miło było powygrzewać się w słońcu, choć trwało to tylko chwilę. Dobre i to…
Jeszcze rzut okiem na szczegóły stylizacji.
Brązowo-czarny zestaw występował już na stronie. Wcześniej nosiłam go głównie do wąskich rurek. Ostatnio pisałam Wam o tym, że w trendach na ten sezon zmienia się trochę sylwetka. Powracają szerokie spodnie, które bardzo często łączone są z długimi tunikami lub sukienkami. Moje dzianinowe spodnie GABI LAUTON nie są może bardzo szerokie, ale zdecydowanie daleko im do obcisłych rurek. Biorąc pod uwagę, że do takiej linii lansowane są jeszcze buty na płaskim obcasie, to chyba dawno nie było tak wygodnego i przyjaznego trendu dla kobiet. Luz i swoboda to największe jego atuty.
Moje drogie Silverowiczki,
obiecuję, że to jest ostatnia zimowa stylizacja w tym sezonie. Zrobię wszystko co w mojej mocy, byśmy zapomniały o zimie i przygotowały się dobrze na przyjście wiosny. Moja w tym głowa, żeby się to udało. Na razie zajadam czekoladę i patrzę przez okno na śnieżną zadymkę. Dobrze, że mam w zanadrzu jedną stylizację na przedwiośnie, to efekt współpracy z Mamą Jolą. Resztą będę się martwić jutro, jak Scarlett O’Hara 🙂 .
Dajcie znać w komentarzach, jak spodobała się Wam stylizacja i jak radzicie sobie z przeciągającą się zimą. Z przyjemnością je przeczytam i na nie odpowiem.
Do następnego razu,
SIWA
P.S. Zamiast podskoku na koniec, mamy chwilę zadumy. Czy ta zima się kiedyś skończy?
Ja nie radzę sobie z zimą, ale z brązem też słabiutko. Czekolada natomiast mnie ostatnio fascynuje i w kontekście nadchodzących świąt często o niej rozmyślam, choć na co dzień unikam. Oby do wiosny….
Witaj Pati,
Ja tak się wkręciłam w czekoladowy nastrój, że prawie cały weekend spędziłam w jej towarzystwie. Nie skończyło się na samym myśleniu. Był jeszcze kocyk i książka do kompletu 🙂 . Tak sobie pofolgowałam, że trochę zaniedbałam nawet pisanie. Takie błogie lenistwo czasem dobrze robi, trzeba umieć sobie odpuścić i ja z tej opcji skrzętnie skorzystałam. Teraz próbuję oczywiście wszystko podgonić, ale bez większego spinania. Blog nadal jest moim hobby, więc nie chcę sobie sama wytwarzać ciśnienia i robić niczego na siłę. Liczę bardzo na poprawę pogody i też myślę sobie: oby do wiosny, a potem już będzie super…
Buziaczki, SIWA
Agusiu nawet się gadać nie chce na temat tego co za oknem. Chociaż…. w piątek pojechałam jak co tydzień na weekend do mojego lasu. Wyjeżdżaliśmy w śnieżycę a 70 kilometrów dalej… cisza spokój zero śniegu, ptaszki śpiewają, zimno tylko jak diabli. Stylizacja bardzo mi bliska bo – znów się powtarzam – jak byłam ruda to było moje ukochane połączenie. Uważam, że wygląda świetnie i bardzo szlachetnie. Ale faktycznie następnym razem chciałabym Cię zobaczyć bardziej rozgogoloną i… gołe kostki.. to jest to na co tygrysy czekają najbardziej. Tobie i sobie tego życzę jak najszybciej. Całus D.
Witaj Dorotko,
W Twoim lesie mogę zaakceptować taką pogodę, ale tutaj to istny koszmar, że nie wspomnę, jak bardzo komplikuje mi to robienie wiosennych wpisów na stronie.
Czekolada w ten weekend była moim bliskim kompanem zaraz obok książki i kocyka… Odpoczęłam trochę, poleniuchowałam, pospałam i ogólnie sobie odpuściłam… Czasem człowiek musi inaczej się udusi 🙂
Dotrwamy do wiosny, w końcu prędzej czy później musi przyjść.
Buziaczki, SIWA
Kochana! Natura spłatała ci figla – mamy klęskę żywiołową, zima znowu zaskoczyła drogowców… w sumie byłoby pięknie, cały świat biały i czysty, gdyby nie ziąb, wiatr, śnieżyca i korki natychmiast na ulicach. Na Ursynowie dziś rozkład jazdy nie istnieje, zepsute autobusy wyrzucają ludzi i stoją na przystankach. Przeprosiłam się z kożuchem po kostki 🙂 Czekolada? Tak, najlepiej na gorąco! I grzane wino! Nie chowaj jeszcze futerka ani puchówki!
Witaj Aldonko,
Czy aby tylko drogowców? Mnie też i to bardzo. Nie dopuszczam do siebie myśli, że śnieg za oknem. Zaszyłam się w ten weekend pod kocykiem i czytałam fajny kryminał. Na początku miałam małe wyrzuty sumienia, ale stwierdziłam później, że od czasu do czasu muszę sobie odpuścić i pozwolić na odrobinę leniuchowania. Jak się pewnie domyślasz, dziś z rana mam już mocne postanowienie, by wszystko szybko ogarnąć i pchnąć na odpowiednie tory 🙂
Oczywiście puchówka i futerko nadal są pod ręką…
Buziaki, SIWA
By continuing to browse this site, you agree to our use of cookies.
6 komentarzy
Ja nie radzę sobie z zimą, ale z brązem też słabiutko. Czekolada natomiast mnie ostatnio fascynuje i w kontekście nadchodzących świąt często o niej rozmyślam, choć na co dzień unikam. Oby do wiosny….
Witaj Pati,
Ja tak się wkręciłam w czekoladowy nastrój, że prawie cały weekend spędziłam w jej towarzystwie. Nie skończyło się na samym myśleniu. Był jeszcze kocyk i książka do kompletu 🙂 . Tak sobie pofolgowałam, że trochę zaniedbałam nawet pisanie. Takie błogie lenistwo czasem dobrze robi, trzeba umieć sobie odpuścić i ja z tej opcji skrzętnie skorzystałam. Teraz próbuję oczywiście wszystko podgonić, ale bez większego spinania. Blog nadal jest moim hobby, więc nie chcę sobie sama wytwarzać ciśnienia i robić niczego na siłę. Liczę bardzo na poprawę pogody i też myślę sobie: oby do wiosny, a potem już będzie super…
Buziaczki, SIWA
Agusiu nawet się gadać nie chce na temat tego co za oknem. Chociaż…. w piątek pojechałam jak co tydzień na weekend do mojego lasu. Wyjeżdżaliśmy w śnieżycę a 70 kilometrów dalej… cisza spokój zero śniegu, ptaszki śpiewają, zimno tylko jak diabli. Stylizacja bardzo mi bliska bo – znów się powtarzam – jak byłam ruda to było moje ukochane połączenie. Uważam, że wygląda świetnie i bardzo szlachetnie. Ale faktycznie następnym razem chciałabym Cię zobaczyć bardziej rozgogoloną i… gołe kostki.. to jest to na co tygrysy czekają najbardziej. Tobie i sobie tego życzę jak najszybciej. Całus D.
Witaj Dorotko,
W Twoim lesie mogę zaakceptować taką pogodę, ale tutaj to istny koszmar, że nie wspomnę, jak bardzo komplikuje mi to robienie wiosennych wpisów na stronie.
Czekolada w ten weekend była moim bliskim kompanem zaraz obok książki i kocyka… Odpoczęłam trochę, poleniuchowałam, pospałam i ogólnie sobie odpuściłam… Czasem człowiek musi inaczej się udusi 🙂
Dotrwamy do wiosny, w końcu prędzej czy później musi przyjść.
Buziaczki, SIWA
Kochana! Natura spłatała ci figla – mamy klęskę żywiołową, zima znowu zaskoczyła drogowców… w sumie byłoby pięknie, cały świat biały i czysty, gdyby nie ziąb, wiatr, śnieżyca i korki natychmiast na ulicach. Na Ursynowie dziś rozkład jazdy nie istnieje, zepsute autobusy wyrzucają ludzi i stoją na przystankach. Przeprosiłam się z kożuchem po kostki 🙂 Czekolada? Tak, najlepiej na gorąco! I grzane wino! Nie chowaj jeszcze futerka ani puchówki!
Witaj Aldonko,
Czy aby tylko drogowców? Mnie też i to bardzo. Nie dopuszczam do siebie myśli, że śnieg za oknem. Zaszyłam się w ten weekend pod kocykiem i czytałam fajny kryminał. Na początku miałam małe wyrzuty sumienia, ale stwierdziłam później, że od czasu do czasu muszę sobie odpuścić i pozwolić na odrobinę leniuchowania. Jak się pewnie domyślasz, dziś z rana mam już mocne postanowienie, by wszystko szybko ogarnąć i pchnąć na odpowiednie tory 🙂
Oczywiście puchówka i futerko nadal są pod ręką…
Buziaki, SIWA