Dawno nie było wpisu ze zdjęciami w plenerze. Mój, najwspanialszy fotograf na świecie – Franek, był bardzo zajęty, ciężko było z wolnymi terminami;). Na szczęście udało nam się, w pewne, chłodne, wiosenne popołudnie, umówić na sesję zdjęciową. Wskazówki artysty były bardzo jasne: dużo uśmiechu i wygłupy. Zobaczcie, co z tego wyszło…
Jak widać, po raz kolejny mam na sobie „żelazny zestaw”, bo tak śmiało mogę nazwać spodnie RUNHOLZ i płaszczyk z COS, które noszę namiętnie w różnych odsłonach. Tym razem dodałam do nich bluzę w litery (też firmy RUNDHOLZ). Jest ona tak charakterystycznym ciuchem, że nie ma osoby na ulicy, która by się za mną nie odwróciła. Mocny kontrast, białych liter na czarnym tle, przyciąga uwagę. Krótko mówiąc, nie jest to stylizacja, którą można się wtopić w tłum;).
Zachęcana przez fotografa, próbuję nowych pozycji.
– Słabo, mało uśmiechu…!!! – słyszę zza telefonu.
– Trochę lepiej, ale to jeszcze nie to!
– To ma być szaleństwo ? Mamo, stać Cię na więcej!
W samym środku parku, ściągam płaszcz, szal, torbę i zaczynam skakać, jak szalona. Franek pęka ze śmiechu i ledwo udaje mu się zrobić zdjęcia, a ja daję się ponieść temu szaleństwu.
Jak już się zacznie, to ciężko przestać. Chichramy się z Frankiem na całego. Ludzie przechodzą obok i patrzą z niedowierzaniem. Kto by się tam tym przejmował, jak tu taka zabawa:).
W ten „cieplutki”, wiosenny dzień, pod bluzą ukryła się jeszcze biała koszula RESERVED i T-shirt RUNDHOLZ w charakterze kamizelki. Staram się zachować odrobinkę poważniej, ale gołym okiem widać, że zaraz pęknę ze śmiechu.
Dobry nastrój nas nie opuszczał i gdy przyszło do robienia portretu, wyszło nam coś takiego… Matka – wariatka.
Podczas gdy Franek szlifuje swoje skoki do wody w PKiN, ja siadam z laptopem i piszę swojego bloga. Sprzęt najwygodniej mi nosić w super do tego przystosowanym plecaku RESERVED. Utrzymany w mojej ukochanej kolorystyce black&white, lekki, wygodny i w idealnym rozmiarze. Zabawny napis to dodatkowy bonus. Bardzo lubię i często noszę ten placak, szczególnie latem.
Zdjęcie z fotografem – obowiązkowo.
Oboje jesteśmy zadowoleni z sesji i tryskamy wprost dobrym humorem.
W parku znaleźliśmy taki oto zegar słoneczny. Nie do końca udało nam się rozgryźć o co w nim chodzi, ale poważnie zaniepokoiła nas pewna data. Liczymy po cichu, że oznacza koniec wiosny, a nie termin jej przebycia;).
4 komentarze
No to się od dłuższego czasu naprawdę uśmiałam. Dziękuję Agusiu. Jesteście piękni!!!
Witaj Dorotko,
Cieszę się, że wprawiłam Cię w dobry nastrój. Mam nadzieję, że jak założysz swoją bluzę w litery też będziesz tak szaleć ;).
Pozdrawiam, SIWA
Pięknie. Brawo, Franek! Dobrze pokazuje, o co chodzi w tych ciuchach: o to, że można w nich robić WSZYSTKO. I na dodatek dobrze się czuć i świetnie bawić. Dużo lepiej się to ogląda niż zdjęcia nadąsanych modelek na wybiegu!
Witaj Aldonko,
Ten wpis sprawił mi mnóstwo frajdy i powstał naprawdę ekspresowo, tak od niechcenia. Nic dziwnego, wszystko co powstaje w wesołej atmosferze przychodzi dużo łatwiej. Zabawa była przednia, do tego stopnia, że jeszcze zrobiliśmy w podobnym klimacie nowe zdjęcia. Frankowi bardzo spodobały się takie wygłupy. Cieszę się, że i Tobie przypadły do gustu ;).
Pozdrawiam, SIWA