Ostatnio rudy jest na tapecie… Zdjęcia do tego wpisu zrobiłam trochę wcześniej niż do zestawienia rudo-granatowego. Widać gołym okiem, że było znacznie cieplej i jaśniej na świecie. Wymowny jest brak czapki, a czarny szal pojawił się tak na prawdę tylko po to, by spiąć kolorystycznie całą stylizację.
Płaszczyk i golf ( obie rzeczy z ZARY), poznałyście już w poprzednim rudym wpisie. Kto nie czytał, zapraszam do lektury → A zatem rudy z granatem . Na dłuższy opis zasługują natomiast spodnie. Jak widzicie są naprawdę długie i szerokie. Rzadko zdarza mi się mieć coś w garderobie, co jest na mnie za długie, a tak właśnie jest w przypadku tych spodni. Zakochałam się w nich, przeglądając okazje w TKmaxxie. Pierwsza cena, nawet jak na ten sklep, była dość wysoka, ale po przecenie można było już o nich ciepło pomyśleć. Bałam się trochę tej długości i przeciągałam moment podjęcia decyzji o zakupie. Przy kolejnej wizycie, spodnie wisiały smętnie w kącie sklepu i… miały jeszcze niższą cenę! Takiej okazji nie mogłam przepuścić i kupiłam dwie pary. Tak, tak… Okazało się bowiem, że czarne spodnie mają „fasonowego” brata bliźniaka, tylko że w kratę. Kiedyś je Wam przedstawię.
Spodnie uszyte są ze 100% wełny, mają wysoki stan i na szczęście dość duże szlufki, w które udało mi się wcisnąć szeroki pasek Marc’O Polo. Pasek jest bardzo ważnym elementem stylizacji. Oczywiście głównym jego zadaniem jest podtrzymywanie spodni na miejscu, ale równie istotne jest optyczne podkreślenie talii. W takim fasonie nogi wydają się znacznie dłuższe i jeśli chcemy ten efekt podkreślić, wystarczy, że na górę wrzucimy coś krótkiego , np. małą skórzaną kurteczkę. Jeżeli jednak nam na tym nie zależy, możemy równie dobrze założyć długi kardigan. Mimo że spodnie mam prawie pod pachami, nadal kładą się na butach, dotykając podłogi. Zastanawiałam się na jaką sylwetkę zostały skrojone i co autor miał na myśli. Zaczęłam więc szukać w internecie nazwy firmy, która je wyprodukowała. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jest to ekskluzywna angielska firma, szyjąca ubrania dla… mężczyzn:). Od ponad stu lat ubierają eleganckich facetów, szyją z najlepszych jakościowo materiałów i szczycą się tym, że jednym z ich klientów był sam Winston Churchill. Teraz już wszystko jasne. Moje spodnie były skrojone na szczupłego i wysokiego gentelmen’a.
Nogawki wykończone szerokim mankietem podwinęłam i dzięki temu udało mi się znacznie skrócić spodnie. Wyglądają zgrabniej i właśnie tak nosiłam je cały dzień. W wieczorowym wydaniu mogą się oczywiście nonszalancko szargać po ziemi, ale w ciągu dnia znacznie praktyczniejsze są krótsze.
W trakcie opisywania tej stylizacji, dostałam kolejne wyzwanie do realizacji. Jedna z wiernych czytelniczek zauważyła, że bardzo rzadko prezentuję się w spódnicach lub sukienkach. Przyznała, że chętnie zobaczyłaby mnie w bardziej kobiecej wersji. Ponieważ uwielbiam wyzwania, czym prędzej wzięłam się do roboty. Pozostało tylko podjąć decyzję co wybrać, spódnicę czy sukienkę? Jak zwykle, nie umiałam się zdecydować i dlatego będzie jedna i druga;).
Na początek czarna, dzianinowa tuba RUNDHOLZ’A . Taka spódnica w szafie jest prawdziwym skarbem. Można z niej wyczarować każdą długość. Od wersji maxi – do kostek, poprzez midi – do kolan, aż po mini, którego już nie noszę, bo czuję się w tej długości bardziej rozebrana niż ubrana.
Tubę można przeobrazić w sukienkę, wciągając ją na biust.
Podobnie prezentuje się sukienka GUESS. Jest tylko dużo bardziej obcisła i ma dodatkowo przeszycie, które mocno ją przymarszcza. Na kontrastowym, rudym golfie ładnie prezentują się szczegóły, takie jak opadające rękawki czy asymetryczny dekolt.
Nie jestem przyzwyczajona do tak obcisłych i super kobiecych kreacji, dlatego założyłam na wierzch długi, czarny kardigan GABI LAUTON (ma już kilkanaście lat , ale nadal jest wśród moich ulubionych rzeczy). Kiedy zakryłam pupę, od razu poczułam się bardziej komfortowo:).
Muszę przyznać, że założenie sukienki było miłą odmianą. Na początku ciągle ją obciągałam i poprawiałam, ale na koniec dnia nie miałam już z tym żadnego problemu. Dopasowana sukienka wymusza zupełnie inny sposób poruszania się. Kroki stają się krótsze, a lekko spętane nogi wprawiają biodra w ruch. Nic więc dziwnego, że mężczyźni tak bardzo lubią kobiety w sukienkach. Nie dosyć, że podkreślają kształty, to na dodatek te kołyszące się biodra. Myślę, że raz na jakiś czas można wykorzystać taką siłę rażenia;).
Tak prezentują się dodatki wykorzystane we wszystkich wersjach stylizacji.
Sztyblety VAGABOND
Pasek Marc’O Polo
Torebka Gigi New York
Okulary OSCAR DE LA RENTA
Szal ALLUDE cashmere
Nie wiem jak Wy, ale mnie ciężko się przestawić na sezon jesienno-zimowy. Najbardziej brakuje mi słońca. Kiedy tylko wyjdzie zza chmur, od razu poprawia mi się nastrój i nawet liście leżące na ziemi wydają mi się piękne… Staram się, jak najlepiej wkomponować w jesienne klimaty. Stąd pewnie tyle wpisów z rudymi akcentami… Może się jeszcze zakocham tej jesieni w jesieni…?
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego razu,
SIWA
P.S. Miło mi będzie, jak napiszecie chociaż króciutki komentarz.
3 komentarze
Świetnie wyglądasz, jak zwykle! Rudy z czernią zdarzało mi się łaczyć (granatu z rudym nie, więc twój poprzedni wpis był bardzo inspirujący). To jesienne połączenie ma przed sobą przyszłość 🙂 Dla mnie, jesteś bardzo kobieca – wszystko jedno, czy założysz męskie spodnie, czy ultrakobiecą tubę/spódnicę/sukienkę. Brawa za pójście tropem metki, Sherlock’u Holmesie! To przecież słynna ulica w Londynie, przy której szył garnitury Bond. James Bond. Oraz cała brytyjska arystokracja. Długość zapewnie była „surowa” – do ustalenia indywidualnie, na długich nogach konkretnego dżentelmena… który nie przyszedł. Ubrała się w nie za to polska dandyska 😉
Agusiu, zgrabnie to sobie wymyślilaś, niestety mnie natura takiej zgrabnej nie wymyśliła 😉
Ale mam inne atuty, z których korzystam i dlatego tak bardzo podoba mi się Twój opis: „spętane nogi wprawiają biodra w ruch”…pięknie! Widzę to i uwielbiam sukienki (w pewnych okolicznościach)
Wracając do stylizacji. Golf pod sukienką-super, tuba z regulowaną długością fantastycznie- dwie imprezy można obskoczyć 😉 I jeszcze jeden szczegół ponownie zwrócił moją uwagę. Dochodzę do wniosku, że powinnam być o sobie dużo gorszego zdania, skoro dotychczas ignorowałam jego obecność. Niedoceniony element w mojej garderobie-PASEK!
P.
Witaj Pati,
Dziękuję Ci za wyzwanie, które wyzwoliło moją sukienkową kreatywność. Cieszę się bardzo, że spodobały Ci się pomysły ze stylizacji. Spódnica tuba to fantastyczny przykład ubrania, z którym można naprawdę wiele zrobić. Mało tego, pasuje praktycznie na każdą figurę. Trzeba tylko dobrze dopasować do niej górę. A jeśli chodzi o pasek… Jest to najbardziej niedoceniany dodatek, a szkoda. Potrafi zdziałać cuda. Zaznaczy talię nawet tam, gdzie za bardzo jej nie ma:). Jeśli przyjdzie Ci do głowy jakiś kolejny pomysł na stylizację – wyzwanie, śmiało daj znać.
Pozdrawiam Cię serdecznie, SIWA