Dwa dni w Paryżu to stanowczo za mało, by zobaczyć coś więcej, ale wystarczająco dużo, by oblecieć trzy showroom’y i zakochać się w tym mieście bez reszty. Byłam w Paryżu już wielokrotnie, ale dopiero teraz, gdy miałam hotel w dzielnicy Le Marais, miasto do mnie przemówiło. Poprzednio, mieszkałam zazwyczaj w samym centrum, w pobliżu Luwru i ruchliwej Rue de Rivoli. Przytłaczała mnie wielkość budowli i hałaśliwość turystów. Teraz miasto urzekło mnie urodą maleńkich uliczek, pięknych kamienic, w których na dole znajdują się kawiarnie i butiki. Co krok widziałam coś zachwycającego.
Kiedy otworzyłam okno o poranku, zaskoczył mnie widok na puste łóżko w kamienicy naprzeciwko. Jak paparazzi :), chwyciłam szybko za telefon, by uwiecznić to na zdjęciu. Musiałam przyłapać kogoś tuż po przebudzeniu, bo chwilę później okna i okiennice były już zamknięte… Nie wiem, czy byłabym taka odważna, gdyby ktoś leżał w łóżku ?
Miasto się budzi wraz z pierwszymi promieniami słońca.
Po delikatnym śniadaniu, ruszamy do showroomu IVANA GRUDAHL’A. Droga krótka, ale jaka piękna. Co chwilę zatrzymujemy się, bo robię masę zdjęć i z przykrością stwierdzam, że nią są w stanie oddać urody miejsc, które próbuję uwiecznić.
To dzięki tej pięknej, czerwonej bramie, postanowiłam, że wpis będzie kolorowy, a nie czarno-biały. Drugiego dnia założyłam czarne luźne gacie z moim ulubionym, taliowanym żakietem. Obie rzeczy są od RUNDHOLZ’a i świetnie je znacie z moich, wcześniejszych stylizacji. Biały, rozkloszowany top i wygodne tenisówki z kokardą jako kontrastowe akcenty. To mój idealny skład stylizacji black&white, w której czułam się wygodnie, a jednocześnie stylowo. Ogromny kaszmirowy szal dodał stylizacji odrobinę luksusowego sznytu, a paseczko-szelki (tutaj niewidoczne) „pazura”.
Zdjęcia kwiaciarni były kolejnym powodem publikowania wpisu w kolorze. Nie mogłam się napatrzeć. Na żywo wyglądało to nieprawdopodobnie.
W końcu docieramy na miejsce. Od ulicy małe drzwi. Nie wiemy, że są tylko niepozornym wstępem do pięknego patio i showroomu, który podbije nasze serca. Im dalej wchodzimy, tym większy uśmiech na naszych twarzach.
Po przekroczeniu progu, wiemy już, że będzie dobrze, bo nie tylko miejsce jest super, ale przede wszystkim kolekcja wisząca na wieszakach wokół nas.
Wnętrze świetnie pasuje do charakteru kolekcji.
Jak tu się nie zachwycać, kiedy nawet kawa podana jest w wersji black&white :).
W komentarzach pod relacją z pierwszego dnia w Paryżu, znalazłam prośby o „zdradzenie” kolorystyki na przyszłe lato 2018. Nie jest to zbyt duża tajemnica, szczególnie teraz w dobie internetu. Spokojnie można prześwietlić w wirtualnym świecie, każdą interesującą nas firmę. IVAN GRUNDAHL na przyszłe lato proponuje fantastyczną paletę kolorów. Złamany biały, indigo i czarny. Jak dla mnie bomba!!! Jest też trochę printów i moje ukochane paski. Ten projektant zdecydowanie stawia na naturalne materiały. Bawełna, len i jedwab. Wszystko to sprawia, że już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu…
Piękna, przejrzysta i spójna kolekcja pozwala na sprawną pracę. Wybieramy najpiękniejsze modele i już się martwimy, że z niektórych trzeba będzie pewnie zrezygnować, bo nasz budżet tego nie wytrzyma.
Bardzo szybko i sprawnie poszło nam zamawianie. Dzięki temu mamy jeszcze trochę czasu na spacer i znalezienie fajnego miejsca na lunch. Nasz wybór pada na Place de Vosges. Jest po drodze do hotelu, gdzie zostawiłyśmy nasze bagaże. Wokół placu jest mnóstwo galerii, głównie ze sztuką współczesną. Niektóre prace są naprawdę ciekawe i zaskakujące, jak np. portret Salvadora Dali zrobiony z korków od wina, styropianowych kulek i kabelków…
Po drodze weszłyśmy do Hotel de Sully, który jest siedzibą Krajowego Centrum Zabytków. Na dziedzińcu przygotowywano imprezę firmową dla firmy OMEGA. Meble i rekwizyty iście królewskie, czyli na tzw. wypasie:).
Czas zbierać się na lotnisko. Odbieramy bagaże i wolnym krokiem idziemy pięknymi uliczkami w stronę metra.
Zachwycamy się kolejnymi witrynami sklepów i wzdychamy, by u nas też było tak pięknie i żeby odrodził się handel uliczny, który w tej chwili przeniósł się do ogromnych centrów. Po cichu liczymy, że w końcu minie ta fascynacja i ludzie z przyjemnością powrócą do podstaw. Oby…
Lotnisko Charles’a de Gaulle’a jest gigantyczne i przypomina trochę stację kosmiczną. W tej odhumanizowanej budowli, człowiek czuje się jak maleńka mróweczka i w zderzeniu z pięknem miasta, brzydota tego miejsca sprawia, że nie ma się żadnego żalu, że się je opuszcza. Może jest to przemyślana strategia?
Przechodzimy niezbędne kontrole i w końcu siadamy wygodnie, czekając na nasz boarding. Mamy teraz czas, by uporządkować notatki, przejrzeć jeszcze raz zdjęcia i podzielić się uwagami. Po mału krystalizuje się nam zarys naszych zamówień. Jesteśmy bardzo zadowolone z naszego pobytu. Wszystko poszło sprawnie, pogoda była piękna, a Paryż jak zwykle zachwycający…
Dwa dni w Paryżu to stanowczo za mało, ale lepsze dwa dni, niż żaden…
Do następnego razu,
SIWA
P.S. Muszę się wziąć ostro do roboty, czyli opisywania stylizacji, bo za chwilę stracą na aktualności. Pogoda jest bardzo dynamiczna…i wyraźnie dąży do zimowej wersji…
6 komentarzy
Kolory mówią, że będzie dobrze, ale moją uwagę zwróciły stylowe „bamboszki” na jednym ze zdjęć 🙂 I tu mam dla Ciebie wyzwanie. Zachwycona Twoim ozdobieniem bucików paskami, proszę: pokaż/wymyśl jeszcze jakiś patent na ożywienie pięknych choć nudnych w porównaniu z bamboszkami Grundahl’a sztybletów. A tak na marginesie to paryski szyk kompatybilny jest z Tobą, piękne wspomnienie
p
Witaj Pati,
Stylowe „bamboszki” to piękne klapki w szpic obszyte futerkiem :). Wyzwanie z wymyśleniem patentu na ożywienie sztybletów przyjęte. Od tej chwili myślę intensywnie… Może coś się uda stworzyć.
Buziak, SIWA
I confess….z zasady, nigdy, niczego nie komentuję w internecie. Nigdy! Jesteś absolutnym wyjątkiem 🙂 Znów mnie rozwaliłaś…… Posyłam Ci moje półfrancuskie serce w biało czarne paski na czerwonym tle, co chcesz z nim zrób……Cmok ❤️
Witaj Ewuniu,
Paryż to nie tylko piękne miasto, ale także takie miejsce na świecie, gdzie na jeden km.2 przypada chyba najwięcej osób ubranych na czarno lub czarno-biało 🙂 . Czuję się tam jak ryba w wodzie, czyli po prostu u siebie. Rozumiem, że spodobało Ci się zdjęcie na tle czerwonej bramy… Ja byłam nią kompletnie oczarowana. Zresztą, prawie każda kamienica ma takie wejście, które zasługuje na uwiecznienie na zdjęciu.
Mimo, że jestem blogerką i wszyscy specjaliści sugerują, że trzeba jak najwięcej komentować na różnych stronach i zostawiać link do swojego bloga, ja również nie komentuję… prawie wcale. Zdarzyło mi się to chyba tylko ze trzy razy:)… Jest mi bardzo miło, gdy słyszę, że nie muszę kraść Twojego serca, tylko sama mi je oddajesz… Takie wyznanie sprawia, że w chwilach zwątpienia i zniechęcenia, biorę się w garść i przede wszystkim do roboty. Myślę, że każdy kto cokolwiek publikuje, marzy o tak oddanym odbiorcy. Dziękuję i postaram się nie zawieść…
CMOK,SIWA
Piękne kolory! Każdy pasuje do mojej szafy… 🙂 Fajnie, będzie znów czym się zachwycać. A fasony takie, jakby marka świetnie znała butik przy Szczyglej 8! Dzięki za paryskie nowiny, Agnieszko.
Witaj Aldonko,
W przyszłym sezonie letnim będziemy miały ostry ból głowy, tak dużo będzie super fasonów i to na dokładkę w naszych ulubionych kolorach. Obyśmy tylko takie miały zmartwienia… Mnie oczywiście ogromnie cieszy duża ilość black&white, ale to indigo u GRUNDAHL’a jest przepiękne… Za latem już tęsknię, a teraz mam jeszcze dodatkowe powody.
Buziak,SIWA