Kilka dni z temperaturą w okolicach 20°C i nasza czujność zostaje uśpiona. Szybko zapomina się o tym, że to dopiero początek wiosny, a ona, jak wiadomo, jest raczej kapryśna. Nagle zrobiło się kilka stopni i w przyśpieszonym tempie musiałam wyciągać z szafy jakiś ciepły płaszczyk. Trochę ciężko było mi wrócić do czerni. Za wszelką cenę chciałam utrzymać chociaż wiosenną kolorystykę. Postanowiłam więc, że spróbuję się ubrać od stóp do głów na pastelowo.
Cała stylizacja bazuje na dwóch pastelowych kolorach, jasno-szarym i cielistym. Płaszczyk z C&A można zawiązać w talii, ale dla mnie najfajniej wygląda rozpięty i puszczony nonszalancko luzem. Podciągnięte rękawy są moją najnowszą fascynacją, której nie umiem nawet specjalnie wyjaśnić. Po prostu, moim zdaniem, wyglądają super.
Zdjęcie z serii: Jak tu się ustawić i zrobić super minę?
Szary płaszcz z C&A występował już w wielu stylizacjach. Zazwyczaj był w towarzystwie czerni i stanowił nierozłączny element mojego ulubionego, zimowego zestawu kolorystycznego SilverBlack. Choć trudno w to uwierzyć, zupełnie inaczej się wtedy prezentował. Dzisiaj, w połączeniu z cielistym kolorem nabrał lekkości i wiosennego charakteru.
„Przepraszam, czy ja przyszłam z pieskiem, czy bez pieska?”
Okulary… Niestety mam na ich punkcie kompletnego bzika. Trochę się wprawdzie ostatnio uspokoiłam, bo kolekcja już całkiem spora, ale nadal mam mocne ciągoty do kupowania kolejnych par. Te z dzisiejszego look’a pochodzą z PARFOIS – sieciówki z torbami i akcesoriami. Kupiłam je kilka lat temu i zazwyczaj sięgam po nie, kiedy mam na sobie cieliste kolory.
Pod płaszczem kaszmirowy, cielisty sweter MARKS&SPENCER. Całkiem niedawno był bohaterem wpisu pt.” I love kaszmirowe, pastelove„. Bardzo się cieszę, że udało mi się go upolować. Fajnie mieć w szafie takiego milusia, w którego można się od czasu do czasu wtulić.
Ważnym elementem stylizacji jest szal w pasy. Pięknie spina ją w całość, łącząc oba kolory. Kupiony został w TKmaxxxie z wielkiej miłości do szali i paseczków. Dochodzę do wniosku, że bardzo dużo mam tych słabości…
Szara, skórzana torba jest na tyle duża, że zmieści się w niej mój cały świat i jeszcze zakupy, które robię w drodze powrotnej do domu. Długo szukałam jasno-szarej torby w różnych sklepach, tych droższych i tych sieciowych. Niestety, wszystkie były jakieś felerne. Za małe, za ciężkie, za ozdobne, kiepskiej jakości… Kiedy już się prawie poddałam, w witrynce osiedlowego sklepiku zobaczyłam dużego, skórzanego shoppera i to na dodatek z jasno-szarej skóry. Nie było wyjścia, kupiłam i od tego czasu dobrze mi służy. Oprócz urody, ma jeszcze jedną zaletę, jest leciutka, bez zbędnych podszewek, czysta skóra. Brak kieszonek w środku zastępuję dużą kosmetyczką, którą traktuję jako organizer. Wystarczy ją potem tylko przełożyć do innej torebki i wszystko co niezbędne mamy ze sobą.
Jeszcze kilka ujęć prezentujących urodę szala.
Gołym okiem widać, że bez niego jest po prostu „łyso”.
Rzut okiem na dodatki wykorzystane w stylizacji.
Pod swetrem znalazł się męski t-shirt w rozmiarze XXL, z wielgachnym dekoltem. Kupiłam go w H&M. Szukałam szarego, luźnego T-shirtu. W damskim wydaniu, nawet te w największym rozmiarze były małe i obcisłe. Nie pozostało mi nic innego, jak udać się do działu męskiego. I tak , do mojej szafy trafiła kolejna męska część garderoby, która notabene jest bardzo seksowna, bo często spada mi z ramienia i pokazuje czasem zbyt wiele. Dlatego pod spód zakładam sportowy stanik lub top. Buty POST XCHANGE są z cienkiej zamszowej skóry i bardzo łatwo się brudzą. Przydałoby im się takie przetarcie na czubkach, które mają buty z RUNDHOLZ’a. Są od początku „brudne” na czubkach i człowiek nie musi się martwić, że się zaraz upaćkają;). Zarówno buty, jak i okulary PARFOIS, które przerobiłam na optyczne, występowały już razem we wpisie pt. ” Zimowy black&white„. Kto ciekawy, może zerknąć. Chociaż nie sądzę żeby zimowa stylizacja była teraz dla Was kusząca:).
Siedzę przy komputerze i spoglądam przez okno. Pogoda chyba zamierza sprawić nam miłą niespodziankę na ten weekend i bardzo dobrze. Dla mnie niestety oznacza to, że wpis troszkę traci na aktualności, bo jest zbyt „gruby”. Co robić, tak się czasem zdarza. Jednak kwiecień to miesiąc, w którym się przeplata trochę zimy, trochę lata i jeszcze pewnie będzie nie raz okazja, byście mogły wykorzystać wpis jako inspirację.
Sądzę, że bardzo łatwo jest stworzyć wiosenną stylizację zakładając pastele. Przyszedł mi teraz do głowy pomysł, żeby namówić Was na małą zamianę ról. Podejmiecie wyzwanie i ubierzecie się całe na pastelowo? Zrobicie sobie super fotki i prześlecie je na maila: info@silverhair40plus.pl? Najfajniejsze z nich, oczywiście z komentarzem, wrzucę na stronę. Liczę na Waszą aktywność i kreatywność.
Dobrej zabawy… i do następnego razu,
SIWA
P.S. Komentarze, jak zwykle, też są mile widziane:).
4 komentarze
…a co do twojego zadania, jestem pierwsza – tylko potrzebny mi jest weekend, dzienne światło i mąż, bo sama nie umiem zrobić sobie zdjęcia całej (pastelowej) sylwetki. Już przeglądam w myślach szafę, ze dwa warianty udałoby się zestawić na pewno 😉 Brakuje mi jasnej torby – nie widziałaś gdzieś czasem podobnej, nieco mniejszej?!
Agusia, i to jest dla ciebie kolejny temat-wyzwanie: „Jak zbudować sensowną szafę?” 🙂 Może jakaś wersja minimalistyczna? Niezbędnik dla każdej z nas?
To jest zestaw 100% moj:-) no może 99%- T-shirt zamieniłabym na jedwabna bluzkę, bo wydaje mi się, że sylwetka wówczas nieco lżej się prezentuje. Lepiej się czuję jak mi się t-shirt nie załamuje na boczkach;-) u Ciebie bloczków brak, więc tak jest super.
Jakieś trzy lata temu odkryłam, że takie spokojne barwy to w moim przypadku strzał w 10 i zaczelam konsekwentnie kompletowac szafe. W tej chwili większość rzeczy moge dowolnie miksowac i wszystko do siebie pasuje:-)
Pozdrawiam!
Witaj Anno,
Cieszę się, że stylizacja przypadła Ci do gustu. Poruszyłaś w swoim komentarzu bardzo istotną kwestię. Kiedy wiemy już w jakich kolorach i fasonach jest nam dobrze, możemy śmiało „budować” spójną szafę. Tworzenie wtedy kolejnych zestawień to czysta przyjemność. Najlepsze do miksowania są tzw. buraski, czyli kolory, które trudno nawet nazwać. Wszystkie rozmyte, poprzecierane i niejednoznaczne kolory zawsze świetnie się ze sobą składają i dają naprawdę ogromne pole do popisu, jeśli chodzi o stylizacje.
Pozdrawiam, SIWA