JAK DODAĆ ENERGII STYLIZACJI?

No i stało się. Jak co roku, dopadła mnie jesienna chandra… Tym razem trochę trudniej ją przegonić, bo dokłada się do niej zmęczenie trwającą pandemią i polityczne zawirowania, które brutalnie ingerują w podstawowe prawa kobiet. Jak znaleźć w sobie pozytywną energię i nie dać się podłemu nastrojowi? Sięgam po wszystkie znane i sprawdzone sposoby. Dobre jedzonko (już 3kg. do przodu), dużo czytania (głównie kryminały) i oglądane jednym tchem seriale (polecam „Gambit królowej” na Netflixie).  Wszystko to skutecznie odciąga myśli od niezbyt przyjemnej rzeczywistości, ale niestety, przy okazji, także od bloga i komputera, jako narzędzia pracy.

Kiedy zaglądam na swoje ulubione strony i nie ma na nich nowych wpisów, zastanawiam się, co takiego się dzieje w życiu autora, że chwilowo jest „nieobecny”. Czasem nawet się martwię, że przestanie publikować, gdy oczekiwanie na kolejne posty twa bardzo długo. Najczęściej oddycham jednak z ulgą, bo w końcu pojawia się coś nowego… Mój blog jest prawdziwym hobby, pasją, w którą inwestuję cały swój wolny czas, a także tzw. międzyczas (notorycznie obrabiam zdjęcia jadąc metrem). Wiem, że nie muszę się Wam tłumaczyć z mojej aktywności na blogu, ale wewnętrzny głos obowiązkowej i nauczonej systematyczności blogerki, popycha mnie mocno ku temu. Wierzę, że lepsze są wartościowe wpisy raz na tydzień, a czasem nawet co dwa, niż codzienna fala pojedynczych fotek pozbawionych praktycznie jakiejkolwiek treści.
Jesień i zima w prowadzeniu bloga są dla mnie zawsze nie lada wyzwaniem. Trudności zaczynają się już od kapryśnej pogody, która często wymusza miejsce sesji, a przecież musi ono jeszcze pasować do stylizacji. Jak widzicie, lekko nie jest 😉 . Z ciuchami też sprawy się komplikują, bo tak naprawdę najchętniej chodziłabym na okrągło w czarnym, ale kto zaglądałby na bloga, na którym panuje nieustająco modowa żałoba? Staram się więc przełamywać swoje ciągoty do bycia czarną wdową i wydaje mi się, że dzisiejszy sposób jest najlepszym jaki znam, by dodać energii sobie i stylizacji.

Jak to w życiu blogerki (i nie tylko😜) bywa, inspiracją do powstania stylizacji była nowa torba… Nowa rzecz w szafie zawsze wyzwala we mnie kreatywność i nie mogę oprzeć się fali wizji, jak i z czym ją nosić. Nie wiem, czy ściągnęłam tę reklamę myślami, czy ktoś w tajemniczy sposób dowiedział się, że w mojej szafie brakuje czerwonej torby, ale wyświetliła się u mnie na Instagramie witryna sklepu internetowego ze skórzanymi torbami. Oczywiście główną zachętą był model w krwisto czerwonym kolorze. W ten prosty i banalny sposób wpadłam w marketingowe sidła.

Z bogatej oferty wybrałam najprostszy fason. Klasyczny shopper, który kształtem przypomina mój brązowy, kupiony wiele lat temu w H&M. Torba znajduje się w kategorii – duże. Jak dla mnie mogłaby być o wiele większa, ale dokumenty A4, komputer oraz cały mój blogerski dobytek mieści się w niej spokojnie, więc nie narzekam. Skóra jest dość gruba i jednocześnie miękka, dzięki czemu torbę przyjemnie się nosi. Solidnie wszyte, długie uszy pozwalają na założenie jej na ramienię przy większych obciążeniach.
To był bardzo udany zakup, choć zaskakująco nieplanowany. Taki prosty fason gwarantuje, że torba będzie mi długo towarzyszyła, podobnie jak reszta moich shopper’ów.

Ta torba była brakującym ogniwem w moich czerwonych dodatkach. Teraz mam pełen zestaw w tym kolorze i z przyjemnością będę z niego korzystać. Bardzo fajnie powinien również wyglądać w połączeniu z granatem. Może nawet lepiej, bo będzie wtedy mniejszy kontrast.

Najwcześniej w tym zestawie pojawiła się saszetka VAGABOND, później dołączyły mokasyny ZARA.

Okulary LAYONERS są ze mną od tych wakacji i zastąpiły moje ukochane matowe.

W tej stylizacji zaszalałam z czerwienią na maksa. Nawet kolczyki, manicure i usta musiały pasować kolorystycznie.

Bardzo długo szukałam ładnego szala w makowej, intensywnej czerwieni. Ponieważ wydawało się to zadaniem nie do wykonania, wzięłam sprawy w swoje ręce i zrobiłam sobie na drutach gigantyczną chustę. Była tak duża, że nawet z moim uwielbieniem do przerysowanych rzeczy, okazała się niestety mało praktyczna. W tak zwanym międzyczasie udało mi się kupić w TKmaxxx ten klasyczny, wełniany szal. Ma idealne wymiary i grubość. Można go nosić do płaszcza, ale także jako ozdobę we wnętrzach. Mając godnego następcę chusty, sprułam ją czym prędzej i odzyskałam całą górę wełny. Zdradzę Wam, że niebawem pojawi się na blogu nowy dziewiarski projekt, który skutecznie „kradł” mój wolny czas i zamienił chustę w …  Bez przesady, wszystkiego nie mogę zdradzić 😋

Szal można nosić na milion sposobów. Oto kilka z nich.

Nie ma dwóch zdań. Kolor robi ogromną różnicę. Ta sama stylizacja, tylko z czarnymi dodatkami wygląda zupełnie inaczej. Można się w niej ukryć. Taką ewentualność zostawiam sobie na dzień, w którym chcę się wtopić w tłum i absolutnie niczym nie wyróżniać. W wersji z czerwonymi dodatkami i to jeszcze w takich ilościach, nie ma szans na bycie niezauważoną…

Czarna saszetka VAGABOND to zdecydowanie najlepiej wydane przeze mnie pieniądze na dodatki. Nie ma chyba w mojej szafie rzeczy, której koszty tak dobrze by się zamortyzowały. Okulary RESERVED nie były wcale drogie, ale szybko stały się bardzo drogie mojemu sercu. Ich uniwersalność i ponadczasowość za każdym razem mnie zaskakują, oczywiście pozytywnie.

Klasyka to podstawa. Ten styl przetrwa wszystkie zawirowania w modzie, a w temacie obuwia panuje teraz straszny chaos. Dlatego doradzam wstrzemięźliwość i sięganie po klasyczne fasony. Pasują do każdej stylizacji, od grzecznej – klasycznej, po najbardziej zwariowaną i awangardową.

Jeszcze kilka słów o czarnej bazie stylizacji. Płaszcz ZARA wystąpił niedawno w towarzystwie oliwkowych spodni, gdzie można było zobaczyć zdecydowanie lepiej jego urodę i fason. Tu zlał się w całość z golfem ALLUDE i spodniami IVAN GRUNDAHL.

Plan, by ożywić i dodać energii czarnej stylizacji, udało się zrealizować w 100%. Wiem, że nie wszystkie z Was odważyłyby się na taką ilość czerwonych dodatków, ale mnie dzięki nim krew zaczęła krążyć szybciej i poczułam przypływ pozytywnej energii. Każdy musi indywidualnie dobrać stopień intensywności oddziaływania kolorem na siebie i innych. Czasem cuda potrafi zdziałać sama czerwona pomadka lub manicure…

Moje Drogie Silverowiczki, przesyłam Wam gorące buziaki i mam nadzieję, że dzisiejsza stylizacja dodała Wam choć odrobinę pozytywnej energii, a może nawet zainspiruje Was do własnych wersji energetyzujących 🙂 . Trzymajcie się cieplutko, róbcie sobie jak najwięcej przyjemności, dbajcie o siebie i uśmiechajcie często. Przetrwamy tą pandemię…
Do następnego razu,
SIWA 💋

Możesz także polubić

16 komentarzy

  1. ale energia!!! łapię ją i Twoje świetne pomysły 🙂 z drugiej strony cała na czarno to mój ukochany styl, och jaki super wpis 🙂

    1. Witaj Kasiu,
      Bardzo się cieszę, że dodałam Ci tym wpisem odrobinę pozytywnej energii. Nie trzeba wcale aplikować aż takiej ilości czerwieni, by poprawić sobie nastrój. Wystarczy mały element, który podkreśli piękno czarnej, jak smoła stylizacji 😉
      Buziaczki,
      SIWA

    1. Witaj Anno,
      Czerwona sukienka jest kwintesencją kobiecości. Być może niebawem uda mi się pojawić na blogu właśnie w takiej odsłonie…
      Pozdrawiam,
      SIWA

  2. Agusiu, jest moc. Mnie się podobasz i w czerwonym i w czarnym i w ogóle. Faktycznie jest moc. Efekt jest wow. Dla mnie bomba. Makowa Panienko …ale wersja czarna mnie rozanieliła, no tego nic nie przebije. Cieszę się, że Ci lepiej. D.

    1. Witaj Dorotko,
      Właśnie odkryłam nieodkryty przeze mnie Twój komentarz. Wybacz, umknął mi w dziwny sposób… Czerwień daje mnóstwo energii, ale czerń generuje jej równie dużo. Wiesz, że jeśli tylko jest okazja jestem w wersji all black
      Buziaczki
      SIWA

  3. Myślę, że stawianie na żywe kolory jest świetnym sposobem na dodanie stylizacji charakteru i wyrazu. Naprawdę świetny zestaw, uwzględniający trendy tego sezonu, czyli kolor czerwony w postaci dodatków.

    1. Witaj Paulino,
      Mocne kolory to bardzo mocny trend tego sezonu. Czerwień wiedzie wśród nich prym. Jest obecna w dodatkach, ale także lansowane są stylizacje od stóp do głów w ognistej czerwieni. Niewiele kobiet potrafi się na coś takiego zdecydować, ale wygląda to naprawdę imponująco. Może jeszcze się pokuszę o taką odsłonę. Zobaczymy 🙂
      Pozdrawiam,
      SIWA

    1. Witaj Joanno,
      Czerwień jest niezwykle energetyzująca, potrafi rozpalić każdą stylizację. Warto korzystać z takiej energii, szczególnie, gdy chce się zostać zauważonym w tłumie…
      Pozdrawiam,
      SIWA

  4. Dla mnie w szalu jest moc, skradł moje serce kolorem, a Twoja stylizacja wywołała uśmiech bo dokładnie wczoraj zamówiłam sobie czerwoną „nowość” do swojej szafy 🙂 telepatia??? z niecierpliwością czekam, czy „mój” kolor okaże się tak cudownie głęboki jak na monitorze. Torba hit, jednak na moją potrzebę chaosu, zbyt „pionowa”

    1. Witaj Pati,
      Szal jest wybitnie klasyczny, ale kolor ma fantastyczny 🙂 Bardzo jestem ciekawa, co to za nowość trafiła do Twojej szafy? Nie wiem, czy wytrzymam z czekaniem na odpowiedź, więc pewnie zaraz do Ciebie zadzwonię, żeby wyciągnąć wszystkie szczegóły… Torba trochę mniejsza od moich gigantycznych worów, ale wbrew pozorom mieści sporo chaosu i innych dupereli 😉 Pionowe shopper’y obecnie są na topie. W VAGABOND jest teraz bardzo podobny, szerszy fason, ale cena dużo trudniejsza…
      Buziaczki,
      SIWA

  5. Jest moc!! Jest energia!!
    Kolorek, jak znalazł, na jesienną chandrę niczym nowy energetyk „Red’s cool” ;), albo szczepionka- bez skutków ubocznych 🙂
    Nie jestem tak odważna jak Ty, wiec zestaw 2 czerwonych torebek + pomadka dla mnie byłby wystarczający.
    Torebka- piękna❤️❤️❤️

    Pa,pa

    1. Witaj Sabo,
      Czerwony uzależnia, szczególnie teraz, gdy otaczająca nas rzeczywistość z dobrą energią niewiele ma wspólnego. Czerpię zachłannie moc z tego koloru i zauważam, że w mojej szafie czerwieni teraz praktycznie tyle samo co granatu. Sama jestem zadziwiona… Torebka nosi się fantastycznie. Będę z niej miała pociechę 🙂
      Buziaczki,
      SIWA