Umiejętność robienia na drutach była dla mnie kiedyś nudnym elementem zajęć technicznych w szkole, czynnością kojarzącą się z babcią siedzącą w fotelu i dziergającą jakiś sweterek. Teraz uważam zupełnie inaczej. Dzięki niej mogę się nie tylko odstresować, ale także zrobić coś, co świetnie pasuje do mojej szafy. Nie próbowałam jeszcze wielkich projektów typu sweter, ale czapki i szale mam już opanowane do perfekcji.
Do dzisiejszej niebieskiej stylizacji użyłam czapki i szala, których kolor perfekcyjnie pasuje do reszty dodatków. Kiedy zobaczyłam te włóczkę w TIGERZE, od razu wiedziałam, że będzie to strzał w dziesiątkę. Teraz czapka z szalem są fajnym uzupełnieniem wszystkich niebieskich look’ów.
Tak naprawdę stylizacja jest niebiesko-granatowa, ale kiedy wszystko jest obok siebie razem, kolory fajnie przechodzą jeden w drugi i tworzą monochromatyczną całość. Niebieski płaszcz RESERVED wystąpił już kilkakrotnie w stylizacjach. Najlepiej jak do tej pory zaprezentował się we wpisie pt. „A zatem rudy z granatem” .
W tym samym miejscu opisałam super torebkę, tzw. shopper od PAUL & JOE SISTER. Tak jak przypuszczałam, mam z niej wiele pożytku, bo bardzo często ją noszę i lubię.
Na tym zdjęciu najlepiej widać kolor mojego kompletu HAND MADE by SILVERHAIR ;). Razem z oprawkami okularów tworzą boskie trio. Często zakładam ten zestaw do całego czarnego look’a, ożywia i dodaje energii każdej stylizacji.
Szal można zamotać pod szyją…
…albo puścić luźno.
Pierwsza wersja jest ze wskazaniem dla żyraf, takich jak ja, które uwielbiają zawinąć się w szal z nadzieją na optyczne skrócenie szyi. Szczególnie, gdy szal jest tak gruby, jak ten na zdjęciach. Drugą wersję polecam tym z Was, które narzekają na krótką szyję i pragną wyciągnąć optycznie nie tylko ją, ale całą sylwetkę.
Sposobów noszenia szala jest wiele. Każdy ma swój ulubiony, ale są też osoby, które po prostu nie cierpią szali, szalików i chust. Ja zdecydowanie jestem na drugim biegunie. W mojej kolekcji jest ich sporo, różnych grubości, wielkości i w różnych kolorach. Bardzo lubię, gdy stylizacja jest ładnie „spięta” szalem. Taki prosty dodatek , a łatwo można dzięki niemu osiągnąć super efekty.
Granatowy, wełniany sweter jest kolejnym dowodem na to, że warto czasem zaglądać do second handu. Kosztował grosze, a jest naprawdę super. Może trochę za duży, ale kto by się tam przejmował takimi drobiazgami. Poniżej zbliżenie na wzór z przodu swetra.
Przy zbyt dużych swetrach, które nie są z założenia oversize, dobrze zrównoważyć sylwetkę, zakładając pasek. Tym razem użyłam wiązanego, który mocno podkreślił talię i zdecydowanie poprawił proporcje.
Za pomocą szala i paska można wyczarować kamizelę. Podobne eksperymenty robiłam w czerwono-czarnych stylizacjach → tutaj. Bazą stylizacji są dżinsy GUESS i długi, kaszmirowy top z golfem ALLUDE.
Dobrze, że mam niebieskie rękawiczki ALLUDE. Zrobienie ich samodzielnie, z tego co wiem, jest trudniejsze niż wykonanie swetra. Wymaga znacznie większych umiejętności niż moje. Jednak nic straconego. Jeśli jeszcze trochę potrenuję, może dojdę i do rękawiczek ?
Ciekawa jestem, czy lubicie i umiecie robić na drutach? Czy ręczna robota robi na Was wrażenie? Może źle się Wam kojarzy? Z koszmarnymi czasami, kiedy nic nie było do kupienia i trzeba było robić swetry, szale i czapki samemu?
Czekam na Wasze komentarze
i do następnego razu,
SIWA
Cudowne brawo, brawo . Ja niestety nigdy nie robilam na drutach i chyba niestety naleze do wiekszosci . Pozdrawiam gorąco !
Witaj Basiu,
Dziękuję za komentarz. Twoja czapka, w której ostatnio przyszłaś w mroźny, styczniowy dzień, była super. Zamiast robić na drutach, umiesz wynaleźć piękne dzianinowe wyroby;)…
Pozdrawiam serdecznie, SIWA
Na mnie ręczna robota robi wrażenie, Twoja szczególnie. Podobno najcenniejsz, co można dać drugiemu człowiekowi, to czas.Dziękuję 🙂 Nie tylko za czas…
A co do robienia na drutach, nie mam w zanadrzu takiej historii jak Aldona, ale robiłam w podstawówce proste prace ręczne, szydełkowałam również chętnie, pod czujnym okiem niedoścignionej babci Heleny, która w tym czasie robiła dla mnie swetry. Ale tak jak organ nieużywany zanika, tak i moja umiejętność poszła w zapomnienie 🙁 Ale Ty masz jeszcze własnej roboty przedmioty użytkowe, więc nie bądź taka skromna… masz zamówienie, na granatową czapkę stylową 🙂
Witaj Pati,
To ja Ci dziękuję za komentarz, który również wymaga poświęcenia czasu. Przy okazji serdecznie pozdrawiam wszystkie kobitki, piszące pod moimi wpisami. Naprawdę doceniam to, że poświęcacie swój czas na czytanie i komentowanie.
Czy ja dobrze zrozumiałam, że zostało złożone zamówienie na czapkę? W takim razie, chyba czas na kontakt telefoniczny, w sprawie omówienia szczegółów.
Pozdrawiam serdecznie, SIWA
Moje ulubione kolory i ulubiony styl: ton w ton, od stóp do głów. Czyli różne odcienie niebieskiego. Pięknie! Ależ ty masz oko – byłam kilka razy w Tigerze, nigdy nie widziałam tak pięknej włóczki. Bardzo ładnie wydziergany komplecik, gratuluję 🙂
Kiedyś, dawno temu, robiłam na drutach – zdarzył mi się nawet olbrzymi sweter z grubej owczej wełny na zamówienie (mama szczęśliwie pomogła dokończyć skomplikowany dla mnie „kołnierz Hamingway’a 😉 Wełna była prezentem bieszczadzkiego przyjaciela-artysty, który wtedy hodował owce i sam tę wełnę tkał, dla jego byłego profesora malarstwa. A ponieważ nie miał kto zrobić swetra, umolestował mnie, żebym się zgodziła i porwała na to ambitne zamierzenie… w ten sposób poznałam prof. Darskiego i jego żonę. Wzór swetra profesor sam narysował na szarym papierze. Piękny. Prosty pulower, z kołnierzem, zapinanym na dwa kołki. Do dziś nie wierzę, że ja go naprawdę zrobiłam… Gdy oddałam gotowy i klient zapytał o cenę, podałam ją i przyznałam się, że w najtrudniejszym miejscu pomogła mi moja zdolna Mama 🙂 Profesor żachnął się, że suma jest śmieszna – i ją podwoił…
Witaj Aldonko w Nowym Roku,
Dziękuję za super komentarz i ciekawą historię góralskiego swetra. Takie ambitne przedsięwzięcie jeszcze przede mną, ale nie wykluczone, że się spróbuję z nim zmierzyć. Czasu mi troszkę brakuje na dzierganie. Udało mi się ostatnio tylko zrobić czapkę na prezent świąteczny. Muszę chyba lepiej sobie zorganizować tzw. czas wolny. Czas wolny? A co to jest? 😉
Pozdrawiam Cię serdecznie, SIWA
By continuing to browse this site, you agree to our use of cookies.
6 komentarzy
Cudowne brawo, brawo . Ja niestety nigdy nie robilam na drutach i chyba niestety naleze do wiekszosci . Pozdrawiam gorąco !
Witaj Basiu,
Dziękuję za komentarz. Twoja czapka, w której ostatnio przyszłaś w mroźny, styczniowy dzień, była super. Zamiast robić na drutach, umiesz wynaleźć piękne dzianinowe wyroby;)…
Pozdrawiam serdecznie, SIWA
Na mnie ręczna robota robi wrażenie, Twoja szczególnie. Podobno najcenniejsz, co można dać drugiemu człowiekowi, to czas.Dziękuję 🙂 Nie tylko za czas…
A co do robienia na drutach, nie mam w zanadrzu takiej historii jak Aldona, ale robiłam w podstawówce proste prace ręczne, szydełkowałam również chętnie, pod czujnym okiem niedoścignionej babci Heleny, która w tym czasie robiła dla mnie swetry. Ale tak jak organ nieużywany zanika, tak i moja umiejętność poszła w zapomnienie 🙁 Ale Ty masz jeszcze własnej roboty przedmioty użytkowe, więc nie bądź taka skromna… masz zamówienie, na granatową czapkę stylową 🙂
Witaj Pati,
To ja Ci dziękuję za komentarz, który również wymaga poświęcenia czasu. Przy okazji serdecznie pozdrawiam wszystkie kobitki, piszące pod moimi wpisami. Naprawdę doceniam to, że poświęcacie swój czas na czytanie i komentowanie.
Czy ja dobrze zrozumiałam, że zostało złożone zamówienie na czapkę? W takim razie, chyba czas na kontakt telefoniczny, w sprawie omówienia szczegółów.
Pozdrawiam serdecznie, SIWA
Moje ulubione kolory i ulubiony styl: ton w ton, od stóp do głów. Czyli różne odcienie niebieskiego. Pięknie! Ależ ty masz oko – byłam kilka razy w Tigerze, nigdy nie widziałam tak pięknej włóczki. Bardzo ładnie wydziergany komplecik, gratuluję 🙂
Kiedyś, dawno temu, robiłam na drutach – zdarzył mi się nawet olbrzymi sweter z grubej owczej wełny na zamówienie (mama szczęśliwie pomogła dokończyć skomplikowany dla mnie „kołnierz Hamingway’a 😉 Wełna była prezentem bieszczadzkiego przyjaciela-artysty, który wtedy hodował owce i sam tę wełnę tkał, dla jego byłego profesora malarstwa. A ponieważ nie miał kto zrobić swetra, umolestował mnie, żebym się zgodziła i porwała na to ambitne zamierzenie… w ten sposób poznałam prof. Darskiego i jego żonę. Wzór swetra profesor sam narysował na szarym papierze. Piękny. Prosty pulower, z kołnierzem, zapinanym na dwa kołki. Do dziś nie wierzę, że ja go naprawdę zrobiłam… Gdy oddałam gotowy i klient zapytał o cenę, podałam ją i przyznałam się, że w najtrudniejszym miejscu pomogła mi moja zdolna Mama 🙂 Profesor żachnął się, że suma jest śmieszna – i ją podwoił…
Witaj Aldonko w Nowym Roku,
Dziękuję za super komentarz i ciekawą historię góralskiego swetra. Takie ambitne przedsięwzięcie jeszcze przede mną, ale nie wykluczone, że się spróbuję z nim zmierzyć. Czasu mi troszkę brakuje na dzierganie. Udało mi się ostatnio tylko zrobić czapkę na prezent świąteczny. Muszę chyba lepiej sobie zorganizować tzw. czas wolny. Czas wolny? A co to jest? 😉
Pozdrawiam Cię serdecznie, SIWA