Historia moich siwych włosów zaczęła się dawno temu. Tak naprawdę już jako małe dziecko miałam jaśniutkie, prawie tak białe loczki, jak moje laleczki. Mając 16 lat zauważyłam pierwsze, pojedyncze, siwe włosy. Nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem. Wiedziałam, że prędzej czy później mogą się pojawić, bo w mojej rodzinie, ze strony Mamy, były takie przypadki. Mój dziadek przekazał to swoim dzieciom i tylko pozostawało pytanie: czy i ja odziedziczę wczesną siwiznę. Okazało się, że tak. Początkowo w ogóle nie zaprzątałam sobie tym specjalnie głowy. Byłam lekko tlenioną blondyną i gubiły się one w gąszczu moich loków. Tak, tak, nie przesłyszałyście się. Mam kręcone włosy, które namiętnie prostuję i co pół roku poddaję kuracji keratynowej ( ale o tym później ).
Poniżej dwa zdjęcia z czasów, gdy byłam nastolatką… Wybaczcie słabą jakość, ale uwierzcie i tak wybrałam najlepsze.
Problemy się zaczęły, gdy postanowiłam (na studiach) przyciemnić włosy, a tych siwych było już całkiem sporo. Dobrze się czułam w rudych i w ciemnym brązie, musiałam jednak dość często farbować odrosty.
Na kolejnym zdjęciu krótka i ruda wersja mnie.
Włosy rosną mi w jakimś zastraszającym tempie. Jest to niewątpliwie ogromna zaleta, z której korzystałam, zmieniając długość włosów, jak przysłowiowe rękawiczki. No, ale to farbowanie co 2-3 tygodnie było wykańczające. Brnęłam jednak, bo nie miałam wyjścia. Dość długo nosiłam ciemne włosy i doszłam nawet do kruczo-czarnych.
Na zdjęciu czarna ( i ciężarna) wersja mnie z 2007 roku. Za pół roku pojawi się na świecie mój synek FRANEK.
Po urodzeniu drugiego dziecka, czas na różne przyjemności, a wyjście do fryzjera niewątpliwie taką było, skurczył się niemal do zera. Samodzielne farbowanie odrostów było ostatnią pozycją na liście rzeczy do zrobienia w domu. Zaczęłam więc na poważnie rozważać diametralną zmianę koloru. Pierwsza myśl – blond, ale jak to zrobić, gdy jest się czarną mambą? Musiałam ten proces podzielić na dwa etapy i nie do końca byłam zadowolona z efektu końcowego. Po pierwszej wizycie umaszczeniem przypominałam kolorystycznie sarenkę. Wyszło coś pomiędzy ciemnym blondem a rudym. Niestety nie mam ani jednego zdjęcia żeby Wam pokazać. Ledwo wytrzymałam te dwa tygodnie, które trzeba było odczekać między kolejnymi dekoloryzacjami. Efekt był taki, że owszem zostałam blondynką, ale z krótkimi włosami. Były w tak kiepskiej formie, że musiałam radykalnie je skrócić. Najlepiej na zmianę zareagował mój mąż, który powiedział: „wyszła do fryzjera żona, a wróciła Sharon Stone”.
To blond wersja, kiedy włosy trochę odrosły… Na zdjęciu jestem z moją Córeczką Nineczką na zakończeniu klasy zerowej w czerwcu 2008 roku.
Odkąd zostałam blondi, czas pomiędzy wizytami u fryzjera wydłużył się nawet do 3 miesięcy. Skrzętnie korzystałam z mody na odrosty. Za którymś razem, nie pamiętam już z jakiego powodu, przepadła mi planowa wizyta. Znacie to? Zapisy, brak dobrych godzin i dopasowywanie całego życia do rytmu pracy fryzjera. Dzięki temu odkryłam, że siwe odrosty im większe, tym lepiej wyglądają i nawet tworzą coś w rodzaju efektu ombre z blond końcówkami. Postanowiłam, że spróbuję i nie będę ich farbować. Wyglądało to mniej więcej tak…
Na kolejnej focie widać blond już tylko na samych końcówkach a obcięta grzywka upewniła mnie, że zmierzam w dobrym kierunku. Na niej mogłam zobaczyć jak będą wyglądały siwe włosy na całej długości. Efekt, mimo że połowiczny, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Wiele osób także dopiero wtedy dostrzegło moją siwiznę :).
Jak już wcześniej napisałam, mam kręcone włosy i oczywiście nie jestem z tego powodu zadowolona. Całe dorosłe życie marzyłam o lśniących i prostych włosach. Z pomocą przyszła kuracja keratynowa, która była dla mnie po prostu wybawieniem, spełnieniem marzeń o przylizanej i lśniącej fryzurze.
Poniżej siwe wersje loczaste i proste 😉
Nie mam pojęcia, jak mogłam tak długo farbować włosy i żyć bez kuracji keratynowej. Teraz jestem wolnym człowiekiem, który idzie do fryzjera wtedy, gdy ma na to ochotę, a nie wtedy, gdy musi…
W internecie można znaleźć masę fajnych zdjęć kobiet z siwymi włosami. Niektóre są bardzo odważne i awangardowe, a niektóre klasyczne i stonowane. Oto kilka z nich…
5 komentarzy
…a poza tym cóż: byłaś i jesteś piękną kobietą, Pani Autorko. W każdym wcieleniu. Podobno trudniej jest się starzeć kobietom pięknym. Ty jednak do starości masz lata świetlne… a ten naturalnie siwy kolor jest przepiękny. I bardzo modny ostatnio, młode dziewczyny zabijają się, żeby mieć piękne siwe włosy… Gdy tak na ciebie patrzę, to… tęsknię za „białym blondem”. Ale chyba muszę odpuścić; po to, żeby na starość w ogóle mieć jakieś włosy. Silverhair, jak najbardziej!
Witaj Aldonko,
Dziękuję za całą masę komplementów. Tak, to prawdziwe szczęście, że mój naturalny siwy kolor ma akurat taki odcień, który praktycznie nie wymaga ode mnie żadnych ingerencji. Co jakiś czas muszę je tylko potraktować specjalnym szamponem, który podkreśla ich popielatość i nadaje im połysk. Patrząc na determinację młodych dziewczyn w dążeniu do siwizny, przed oczami mam moją desperację w ich ukrywaniu. Natury się nie pokona, co najwyżej można ją lekko poprawić. Tak podpowiada mi moje doświadczenie. Nie katuj więc swoich włosów, ale w zamian daj im jak największy komfort, trzymając się najbliżej swojego naturalnego koloru.
Pozdrawiam, SIWA
Nie nie nie nie nie – żadne tam „starzenie się z godnością”!!! Zwłaszcza Agnieszka, „Siwa”. Jak już się starzeć, to koniecznie stylowo. Ekstrawagancko. Podkreślając własny styl. Godne starzenie się? Na drzewo z tym! 🙂
Uważam, że postawienie na siwe włosy to najlepsza Twoja „włosowa” decyzja. Idealnie wpisuję się w motto starzenia się z godnością, któremu też hołduję.
Witaj Dorotko,
Też uważam, że to była dobra decyzja, aby zostać SIWĄ… Warto było się pomęczyć, bo teraz jest po prostu super. Miło jest słuchać komplementów na temat koloru włosów, który kiedyś uważałam za przekleństwo, a teraz mogę traktować, jak błogosławieństwo. Jeśli chodzi o starzenie się z godnością, to znalazłam wspaniały cytat w gazecie dla seniorów, autorstwa Georga Chritopha Lichtenberga : „Nic szybciej nie postarza człowieka niż częste myślenie o tym, że się starzeje”. Dlatego wcale o tym nie myślę;).
Pozdrawiam, SIWA ( młoda duchem 🙂 )