NASTRÓJ NA STRÓJ

Panuje przekonanie, że to, co modne, koniecznie musi się znaleźć w naszej szafie. Chyba trudno o bardziej błędny sposób myślenia, bo moda to coś znacznie więcej niż nowinki, które nie każdemu pasują. Moda, to przede wszystkim styl, choć nie zawsze określenie „stylowe” będzie oznaczało „modne”…

W tytule mojej strony mam zapisane: „ dobry styl dla kobiet po 40-tce”. Jak to rozumiem? Dla mnie bycie stylową kobietą, w pierwszej kolejności oznacza bycie sobą, co wbrew pozorom, wcale nie jest takie łatwe. Powiedzenie: „grunt to dobre samopoczucie”, którego bardzo często używam na blogu, nie jest absolutnie zbiorem pustych słów. Uczciwa ocena własnej sylwetki,  świadomość jej zalet i wad oraz ich akceptacja, to podstawa kreowania własnego stylu. Kto nie czuje się komfortowo we własnej skórze, będzie miał z tym problem, bo żadna stylizacja, w najlepszym nawet stylu, nie zakryje niezadowolenia z siebie…

Tak naprawdę,  ile osób tyle stylów. Oczywiście możemy wyróżnić styl: klasyczny, boho, minimalistyczny,  rockowy, sportowy, itd. Jest ich całkiem sporo, ale rzadko się zdarza, by ktoś był przypisany tylko do jednego z nich. Najczęściej miksujemy je ze sobą, świadomie lub nie. Jeśli o mnie chodzi, nigdy nie przywiązywałam wagi do tej systematyki, ponieważ mój sposób ubierania zależy głównie od mojego nastroju. Mam to szczęście, że praca nie wymusza na mnie żadnego „dress code’u” i mogę założyć na siebie praktycznie każdą stylizację, od ekstremalnie ekstrawaganckiej, po grzeczną, klasyczną. Nie bez znaczenia jest także moja sylwetka, która pozwala mi na prawdziwe modowe eksperymenty, co w przypadku wielu kobiet jest mocno ograniczone. Jednak, z całą pewnością stwierdzam, że bez względu na styl, który preferujecie, oraz sylwetkę, która wcale nie musi być idealna, zawsze można znaleźć fasony i kolorystykę, które podkreślą Wasze atuty. Czasem wymaga to tylko trochę więcej pracy, ale zawsze jest do zrobienia…

 

Znacie powiedzenie Henriego Matisse’a : „Kreatywność wymaga odwagi”? Ten francuski malarz i grafik potrząsnął sceną artystyczną i opracował nowy ruch artystyczny, który otworzył drzwi wszystkim współczesnym malarzom. Oczywiście nie namawiam Was do tworzenia nowych, awangardowych kolekcji, ale chcę Wam przypomnieć, że kreowanie własnego stylu, to coś w rodzaju tworzenia swojej ulubionej kompozycji. Mamy do dyspozycji: kolory, faktury i proporcje, którymi „malujemy” nasze stylizacje… Dzięki nim możemy wyrazić swoje emocje i towarzyszący nam nastrój. Latem, w słoneczne dni, częściej sięgamy po jasne i zwiewne materiały, mamy wiekszą ochotę na sukienki. Jesienią sięgamy po ciepłe beże, rudości, zatapiamy się w miękkich dzianinach. Zima za to popycha nas, z każdym ponurym dniem, ku ciemniejszym stylizacjom, ale niech tylko sypnie trochę białym puchem i wyjdzie słońce, natychmiast powracają kremowe golfy w warkocze, jaśniejsze płaszcze czy kurtki. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu ubranie to „nasza druga skóra” i musi do nas pasować. W fantastycznym nastroju jesteśmy bardziej skłonne  do eksperymentów i gotowe na oceny otoczenia, ale gdy dopada nas kiepski nastrój, z wielką chęcią zakładamy „buraski”, by wtopić się w tłum i nie zwracać niczyjej uwagi. Bez względu na nastrój, nasz styl może być oryginalny i niepowtarzalny. Wracam znów do odwagi, bo jest potrzebna, by nie bać się wyjść czasem ze swojej strefy komfortu i popróbować rzeczy, które wydają się, na pierwszy rzut oka, nie dla nas. Jest ona też niezbędna, gdy przechodząc metamorfozę, spotykamy się z krytyką otoczenia i trzeba stawić jej czoło. Jednak odwaga najbardziej jest nam potrzebna, aby zaufać sobie, posłuchać własnych potrzeb i upodobań, tak by stworzyć rzeczywiście SWÓJ WŁASNY STYL. Z mojego doświadczenia wynika, że najpiękniej wyglądają kobiety, które ubierają się dla siebie i podobają się przede wszystkim sobie. Od razu można je rozpoznać, mają charakterystyczny błysk w oku i poruszają się wręcz tanecznym krokiem, aż miło popatrzeć. Oczywiście w kreowaniu stylu, mogą przytrafiać się błędy i niepowodzenia, ale trzeba pamiętać, że każdy z nich przybliża nas do stworzenia „modowego kompasu”, którym będziemy się kierować przy tworzeniu naszych stylizacji. Powinny się na nim znaleźć: ulubione kolory, korzystne fasony, akceptacja sylwetki i odwaga. Mając taką busolę, nie zgubimy się nigdy w gąszczu stylów, trendów i mód, będziemy z nich czerpać tylko to, co dla nas najlepsze…


Dzisiaj była tak piękna pogoda, że z przyjemnością wrzuciłam na siebie jasne ubrania. Ten świeży look idealnie podkreślił mój nastrój, bo gdy tylko wyjdzie słońce, wstępuje we mnie radosna energia i łapię zupełnie inne ruchy. Też tak macie?

Ta stylizacja jest także dowodem na to, że można się fajnie ubrać nawet w sieciówkach i wcale nie są na to potrzebne „miliony” . Buty z naturalnej skóry MANGO, bawełniane spodnie ZARA i kaszmirowy komplet C&A, to fajny stylowy zestaw, który, z pewnością, nie jest najtańszym wariantem w tych sklepach, ale zdecydowanie najlepszej jakości. Linie premium znajdziecie praktycznie w każdym z nich i warto z nich korzystać ( najlepiej na wyprzedażach 😉 ) . Niestety w całości dostępne są tylko w sklepie on line, ale trzeba się dobrze rozglądać, ponieważ zdarzają się pojedyncze wyjątki. Jako zwolenniczka sklepów stacjonarnych, moje zakupy poczyniłam w tradycyjny sposób… Miało to szczególne znaczenie w przypadku butów, bo do tej pory nie miałam żadnych z MANGO i nie znałam ich rozmiarówki. Nie zaryzykowałabym zakupu przez internet.

Tak, jak wcześniej wspomniałam, najczęściej miksujemy różne style. Ja, w dzisiejszej stylizacji, połączyłam żelazną klasykę z dwoma elementami, które są teraz bardzo trendy, a mianowicie luźnymi, pumpiastymi spodniami i butami a’la kowbojki. Ten fason spodni jest mega wygodny i bardzo bliski moim ukochanym luźnym gaciom. Można je nosić wysoko w talli lub niżej, opuszczone na biodra, jak kto lubi. W każdej wersji są super. Ostatnio widziałam ten fason w różnych wersjach kolorystycznych i jeszcze na dokładkę w kilku odcieniach dżinsu. Jest w czym wybierać. Myślę, że skuszę się jeszcze na jedną parę…

Jeśli chodzi o kowbojski styl, to kompletnie mnie nie kręci. Kapelusze, frędzle przy skórzanych kurtkach jakoś do mnie nie przemawiają. Miałam kiedyś kowbojskie buty i może dlatego nie ciągnie mnie kompletnie do klasycznej wersji, z charakterystycznymi przeszyciami. Za to te zamszowe, delikatne, urzekły mnie przede wszystkim kolorem, miękką skórą i jasną podeszwą. Pasują idealnie do większości jasnych rzeczy w mojej szafie. Trudno nawet określić ich kolor, ale mają taki odcień, który składa się zarówno z ciepłymi i chłodnymi tonacjami.

Mój styl, jaki on jest? Pewnie każda z Was opisałaby go na swój sposób, ale czy to ważne jak się będzie nazywał. Wiem, że napewno go mam i wiem także, że się zmienia, tak jak ja się zmieniam. Pewne elementy towarzyszą mi przez całe życie, jak np. dbałość o szczegóły, dodatki czy dobór kolorów, a niektóre okazują się chwilową fascynacją… Najważniejsze, że zawsze jestem sobą.
Dajcie znać, co sądzicie o trendach, stylach? Które Was najbardziej kręcą? Czy są takie, których nie macie odwagi spróbować? Jestem bardzo ciekawa, czy też kierujecie się nastrojem, gdy tworzycie swoje stylizacje? Piszczcie, a ja postaram się, jak najszybciej odpowiedzieć…
Do nastepnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

11 komentarzy

  1. Styl to chyba umiejętność noszenia rzeczy zwykłych w niezwykły sposób. Są kobiety które to mają, i myślę sobie, że wiele one mają w najgłębszym poważaniu, a samoakceptację opanowaną do perfekcji. Jestem za stylem własnym i tym samym niepowtarzalnym, a przez to uważam, że dzisjesze dziewczyny mają równie trudno, jak te z czasów pewexu i słabych zasobów domów handlowych. Tamte musiały samodzielnie coś wyjątkowego stworzyć/wyczarować, a te nie mogą dać się modzie zwariować. I jedno i drugie to sztuka. Ty jesteś w prezentowanym look’u spokojna i dostojna. Ściskam
    p

    1. Witaj Pati,
      Wspaniała definicja własnego stylu 🙂 . Zgadzam się z Tobą, że dzisiejsze dziewczyny mają trudne zadanie, by nie dać się zwariować modzie i wszystkim trendom. Mają jeszcze jedną wielką trudność, by oprzeć się pokusie rywalizacji i porównywania z tymi wszystkimi „idealnymi” rówieśniczkami z Instagrama, Pintrestu i innych mediów społecznościowych. To dopiero jest sztuka, zachować w tej materii zdrowy rozsądek…i to nie tylko dla nich, dla nas także. Z wiekiem oczywiście jest zdecydowanie łatwiej 🙂
      Buziaczki, SIWA

  2. Dziękuję Ci za ten wpis. W pełni się z Tobą zgadzam, że nastrój determinuje nasz strój, ale też wiele innych rzeczy w naszym życiu. Strój jest tylko bardziej widoczny. Każda kobieta, powtarzam każda powinna przeczytać Ten tekst. Z jednej strony, aby pochylić się nad samą sobą, a z drugiej, aby raz na zawsze pozbyć się komoleksów. Super feministyczne wyzwanie dla wszystkich kobiet świata. Kochajmy się, a nic nie będzie nam straszne. Przesyłam buziaki do wszystkich kobiet, które myślą podobnie i które mam nadzieję znajdą się na wskazanej przez „SIWĄ” drodze.

    1. Witaj Joasiu,
      Dziękuję Ci za ten komentarz. Tak bardzo bym chciała, by wszystkie kobiety, a szczególnie te dojrzałe, spojrzały na siebie przychylnym okiem, przestały walczyć o jakieś niedoścignione wzorce, bawiły się modą… Tylko tyle i aż tyle… No cóż, niestety, tak jak pisałam, potrzeba do tego dużo odwagi, trochę dystansu do siebie i odrobinę poczucia humoru. Jako fanka dodatków, stanowczo stwierdzam, że uśmiech jest najlepszym z nich i potrafi „podkręcić” każdą stylizację. Dlatego zawsze warto jest iść z uśmiechem na ustach, na drodze do swojego stylu też.
      Buziaki, SIWA

  3. Witaj Aga!
    Właśnie na tę jesień zakupiłam sobie botki bardzo podobne do Twoich: kolor i minimalizm formy -te same, tylko styl ciut mniej kowbojski. Przypominało mi się, ze nosiłam takie w latach 80-tych (ciżemki mówiłyśmy o nich). Królują w moich stylizacjach ostatnimi dniami. Pasują i do sukienek, i do dżinsów „relaxed fit”. Wykorzystuję na maxa sprzyjająca suchą i słoneczną aurę.
    Eksperymentów stylizacyjnych nigdy się nie bałam. Jako nastolatka byłam prawie łysa, nosiłam wspomniana przez Ciebie kurtkę z frędzlami, którą sama przerobiłam na maszynie z zamszowego płaszcza mamy. Ze sztruksów dziadka uszyłam sobie wąską spódnicę. Nosiłam płaszcz w kratę po tacie, czasami jego wspaniałą, wełniana, ślubną marynarkę z cudowna fakturą. Moim wyznacznikiem stylu była wówczas Pani Barbara Hoff, później Kora Jackowska. W tych trudnych zakupowo czasach własną ręką tworzyłam swój styl, a maszyna, do której zasiadłam jako dzieciak, dziś juz tylko czasami przydaje się przypominając swoim głośnym stukotaniem tamte czasy :). Łezka w oku… Czas popłynął…
    Teraz nastolatki maja łatwiej: internetowe blogerki podpowiadają, co jest trendy, a one to kopiują. Trudniej im chyba jednak być oryginalnymi i niepowtarzalnymi w tych czasach. Wszystko maja podane na tacy. Hmmm…

    …a Twój dzisiejszy komplecik faktycznie fantastycznie milusi i pasowałby mi do botków 😉
    Pozdrawiam

    1. Witaj Sabo,
      Ciżemki rzeczywiście sprawdzają się w wielu stylizacjach. Pasują mi do wszystkich jasnych ciuchów w szafie i podobnie , jak Ty, korzystam z ładnej, słonecznej aury, nosząc je w różnych zestawieniach.
      Bardzo Ci zazdroszczę szycia na maszynie. Moje umiejętności są bardzo podstawowe, we wczesnym dzieciństwie pobierałam nauki u mojej kochanej Babci Celinki… Był nawet taki moment, gdy myślałam o kupnie własnej maszyny, ale nie mam za bardzo na nią miejsca, a przede wszystkim czasu. Może jeszcze wrócę do tego pomysłu? Teraz podjęłam wyzwanie i zaczęłam dziergać pierwszy w życiu sweter. Robiłam już w ilościach hurtowych czapki i szale, ale nigdy nie robiłam niczego dużego… Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Masz rację, że teraz nastolatki mają wszystko na talerzu. Dostęp do tych samych rzeczy, które noszą ich idolki, sprawia, że są najczęściej ich kopiami. W naszym wydaniu, było to po prostu niemożliwe, bo musiałyśmy wykombinować coś a’la Kora 🙂 . Z resztą to kombinowanie zostało mi do dzisiaj. Bardzo często z tego korzystam, gdy np. rzecz, która mi się spodoba i ma horrendalną cenę. Potrafię wtedy znaleźć sposób, by ją odtworzyć, przerabiając coś z szafy lub znajdując tańszy zamiennik.
      … a komplecik jest milusi i fajnie się w niego wtulić 🙂
      Buziaczki, SIWA

      1. Zawsze marzyło mi się wielkie, wydziergane własnoręcznie swetrzysko. Niestety, cierpliwość moja jest ograniczona. Lubię szybki efekt, co znacznie bardziej umożliwia mi maszyna do szycia.
        I myslę, ze ten „przymus kombinowania” wyzwolił w nas kreatywność, a ona obudziła własny styl każdej z nas

        Pozdrawiam najlepszą blogerkę stylową!

  4. Podpisałabym się (obiema rękami) pod tym co napisała Dorota. Plusem mijających lat jest coraz mniejsze poczucie obciachu… naprawdę, palący wstyd i skrępowanie, towarzyszące wiekowi dorastania, dziś ledwie mogę sobie przypomnieć. Dobrze mi z tym 🙂 Bardzo ciekawy wykład tutaj na temat stylu! „Styl – to ja”; powiedziałaby Elsa Klench, autorka słynnego kiedyś programu CNN „Style”. Bardzo ładne rzeczy upolowałaś na tych przecenach premium i pasują do nagłego powrotu lata.

    1. Witaj Aldonko,
      Zastanawiałam się kiedyś, skąd bierze się w nas to poczucie obciachu i obawa, że zostaniemy źle ocenieni. Wiele z nas, słyszało w swoim życiu, co wypada, jak powinnyśmy się ubierać i zachowywać. Wszystkie, wdrukowane mocno w naszą psychikę, nakazy i zakazy często nas krępują przez wiele lat. Jest to szalenie obciążające, bo niestety nie da się zadowolić wszystkich , a niektóre nakazy nawet nawzajem się wykluczają 🙂 .
      Bardzo się cieszę, że nie pracuję w korporacji ( przy okazji, pozdrawiam wszystkie Panie, które pracują właśnie tam 🙂 ) Zawsze byłam przeciwna fartuszkom, mundurkom szkolnym i uniformom, a nawet, jako sportsmenka, bojkotowałam dresy… Takie narzucone, bardzo precyzyjne wytyczne, dotyczące ubioru, zabijają wszelką kreatywność… Myślę, że nie tylko z tego powodu, ale nie odnalazłabym się w takiej organizacji pracy. Wolny zawód, co pewnie dobrze wiesz, daje mnóstwo możliwości i tylko my jesteśmy jedynym „kierownikiem” naszego stylu. Nie bez kozery, wspomniałam o korporacji, bo widziałam, jak porzucałaś właśnie „biurowo-redakcyjny” styl na rzecz swojego, obecnego. Uważam, że z wielką korzyścią dla Ciebie! Tak trzymaj! 🙂
      Buziaki, SIWA

  5. Pani Agnieszko kochana, to była dopiero przyjemność – lektura i fotki, to to, co tygrysy lubią najbardziej. Pod wszystkim co przeczytałam /pióro też Agusiu masz niczego sobie/ podpisuję się wszystkim co utrzymałoby pióro. Nic dodać nic ująć. Należę do osób, które lubią modę, ale dopiero teraz, w wieku już mocno dojrzałym ośmielam się na troche awangardy, nie będę ukrywać że bardzo zainspirowana pewnym ukochanym butikiem i równie ukochanym blogiem. Jest to ogromna przyjemność odnależć się w rzeczach innych niż wszystkie i skupiać się przede wszystkim na własnym zadowoleniu i wygodzie. Opinie innych… no cóż wiek ma na szczęście to do siebie, że nie muszę się koniecznie podobać wszystkim – tylko sobie, a jak ktoś pochwali to dopiero przyjemność. Dzisiejszy zestaw nazwałabym „miziaty” aż się chce pomiziać i pogłaskać fakturę sweterków. Jasny, słoneczny, czysty look. Widziałam w naturze i równie piękny – w kompozycji z okularami i dodatkami – świetliście. Buziaki D.

    1. Witaj Dorotko,
      Moment, w którym człowiek wyzwala się z potrzeby podobania innym zamiast sobie, jest fantastyczny. Możesz skupić się na własnych potrzebach i odczuciach, pozwalasz sobie na kaprysy i humory, nikomu nic do tego… I nagle przychodzi olśnienie, bo okazuje się, żę w wersji, w której czujemy się atrakcyjne dla siebie, jesteśmy tak samo postrzegane przez innych. Krytykanci są zazwyczaj grupą zazdrośników, którzy zazdroszczą wyglądu, ale przede wszystkim odwagi i dystansu do własnej osoby…
      Miałam przyjemność przyglądania się Twojej metamorfozie i uważam, że wpuszczenie awangardowych rzeczy do szafy było genialnym posunięciem. Dodają pazura stylizacjom, podkreślają Twoją osobowość i przy okazji odmładzają lepiej od botoksu…
      Buziaki, SIWA