NA LATO … LEN JAK TLEN…

Przy takich upałach, len jest jak tlen, po prostu niezbędny do życia i przeżycia w nagrzanym mieście. Nie wyobrażam sobie bez niego lata. Jedynie wiskoza może jeszcze z nim konkurować, ale częściej sięgam po len, bo jest najbardziej naturalnym wyborem.

 

W dzisiejszym wpisie towarzyszy mi lniany żakiet RUNDHOLZ. Charakterystycznym elementem większości żakietów z tej firmy są: wysokie wcięcie w tali i poły luźno rozchodzące się na boki. To   bardzo korzystny fason dla wszystkich kobiet. Odpowiednio dobrany rozmiar gwarantuje ładnie podkreśloną kobiecą sylwetkę. Nawet te z nas, które nie mają specjalnie wcięcia w talii, przynajmniej optycznie, stają się jej właścicielkami.

RUNDHOLZ bardzo często w letnich kolekcjach sięga po len. Materiał jest „mięsisty” i nawet ładnie się gniecie, bo jak wiadomo len musi się gnieść. Najbardziej podoba się jednak pomysł projektanta na farbowanie, które sprawia, że materiał wygląda jak przecierany. Lubię ten trójwymiarowy efekt.

Dzisiejszy wpis, tak naprawdę po raz kolejny, jest praktycznie reklamą RUNDHOLZA. Jestem w niego ubrana od stóp do głów.

Jedynie torby i okulary nie są od RUNDHOLZA. Duża torba IVAN GRUNDAHL idealnie pasuje do szelek RUNDHOLZ. Uszyte są z podobnego rodzaju skóry. Saszetka VAGABOND jest dużo bardziej delikatna, ale jestem z nią już tak związana, że nawet, gdy nie noszę jej przez ramię, ląduje we wnętrzu dużego shoppera.  Okulary RESERVED bardzo mi przypasowały. Ten prosty, klasyczny fason wyparł z moich stylizacji nawet bardziej markowe okulary. Lubię ich duży rozmiar, który dobrze współgra z wielkością mojej twarzy.

Saszetka plus szelki, to dużo pasków i graficznych linii na żakiecie.

Buty RUNDHOLZ w maju 2017 roku były na mojej liście marzeń zakupów w E.M.cashmere. Oprócz nich było jeszcze kilka pozycji, ale i tak cieszę się, że udało mi się wejść w posiadanie butów z kokardką. Są mega wygodne i kolorystycznie pasują mi do wielu stylizacji. Przetarcia na czubkach zdejmują z człowieka stres, że buty pobrudzą się, bo „brudne” są od nowości…

Zdjęcie z saszetką w ręku musi być, w końcu to już tradycja. Mina, jak widać też od razu poważniejsza i elegantsza…

Szelki RUNDHOLZ można nosić na kilka sposobów.

1. Klasycznie, bez zapinania w talii.

2. Zapięte na krzyż.

3. Zapiete w talii z szelkami puszczonymi do dołu.

Bez gadżetów stylizacja wygląda trochę łyso. Widać za to gołym okiem jak zachowana jest równowaga kolorystyczna. Włosy, marynarka i buty w jednej tonacji, a top, spodnie i okulary w czerni. Takie szczegóły dostrzegam dopiero przy edycji zdjęć. To tylko dowód, że dobieram elementy stroju, zupełnie instynktownie dbając o harmonię kolorystyczną.

O noszeniu topów pisałam już wielokrotnie. Musi być odpowiednia temperatura, by walory estetyczne zeszły na dalszy plan. Można oczywiście trochę poćwiczyć i zmierzyć się na poważnie z kimono arms, ale spokojnie można wykorzystać patent Dorotki, który sprzedała pod ostatnim wpisem i zakładać na ramiona szal. To znacznie szybszy sposób .

Luźne gacie z lnu sa najlepszym letnim modelem. Łączą w sobie wygodę i przewiewność materiału. Do tej pory, gdy robiłam zdjęcia w bramie, miałam problem z pokazaniem detali. Było tam za mało światła. Teraz mogę Wam pokazać znacznie lepiej wykończenia, które są dodatkowym smaczkiem.

Włosy nieustająco noszę spięte w koczek na czubku głowy. Przy takich upałach, nie może być inaczej. Niebawem zobaczycie mnie jednak w rozpuszczonych, bo jestem w trakcie realizacji projektu, który eksponuje moje siwe włosy… Jestem bardzo podekscytowana, ale na razie nie mogę nic więcej zdradzić.

Jedną z moich słabości jest dbanie o najdrobniejsze szczegóły stylizacji. Uwielbiam, gdy wszystko do siebie pasuje i choć niektóre detale praktycznie są niewidoczne, dla mnie są bardzo istotne. Nawet bransoletki muszą być w tonacji i nic na to nie poradzę…

Nie uwierzycie, tak byłam przejęta nowym miejscem sesji zdjęciowej, że kompletnie zapomniałam o kultowym zdjęciu z podskokiem! Mam tylko to z zadartą nóżką, więc wybaczcie, ale musi wyjątkowo wystarczyć.

Dzisiejszy wpis robię, siedząc na leżaczku w mojej ukochanej Jastarni . Nie popełniłam błędu z poprzedniego roku i przygotowałam sobie kilka stylizacji, które mogę teraz w pięknych okolicznościach przyrody dla Was opisywać. Nie gniewajcie się tylko, gdy będę się troszkę ociągać, w końcu jestem na wakacjach. Dajcie znać, jak Wy spędzacie urlop i jak sobie radzicie z upałami w mieście. Komentarze odnośnie stylizacji oczywiście też są mile widziane…
Do następnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

8 komentarzy

  1. Buty z kokardą plus szelki…kto by pomyślał jak pięknie do siebie mogą pasować. A pasują niesłychanie tak jak buciki do żakietu, choć len to materia mocno gniecąca i moja miłość do niego nie jest gorąca 🙂

    1. Witaj Pati,
      Czasem, wydaje się niemożliwością zestawienie niektórych elementów. Kokardy i szelki ze skłonnościami sado-maso 🙂 uzupełniają się jednak fantastycznie. Trochę słodyczy z odrobiną pikanterii. Wszystko gra, a len, jak to len, ma w nosie, że się gniecie. Ja zresztą też mam to gdzieś, nienawidzę prasowania. Wykorzystuję fakt gniecenia jako wymówkę by omijać deskę do prasowania…
      Cmoki, SIWA

  2. Super! Łajzowata 😉 , jak mówi Dorotka, marynarka w odcieniach cementu i gacie z kieszoneczkami i wiszącym magazynkiem na zakupy – dosłownie zamurowały mnie. Naprawdę cudeńka!
    Trochę mniej przypadły mi do gustu buty. Chyba obawiałaby się w nich upału i kokarda… nie moja bajka. Kolor – git, wzór- raczej gładkie. Włożyłabym może espadryle bez palców na grubej podeszwie. Przecież właśnie o to chodzi, abyśmy wypatrzyły tu jedynie podpowiedź dla siebie, bo styl każda ma własny.
    Torba i szelki- dodają pazura. Cała TY!

    Tak więc: wypoczywaj, chwytaj opaleniznę, wdychaj jod i zajadaj ryby

    Pozdrawiam

    1. Witaj Sabo,
      Cieszę się, że spodobała Ci się łajzowata stylizacja 🙂 . Oczywiście, masz rację, że każdy wpis ma za zadanie inspirować Was. Kopiowanie wszystkiego w skali 1:1 jest nawet niewskazane. Dobrze jest podpatrzeć coś dla siebie, a potem przetworzyć to po swojemu. Wtedy mamy pewność, że to naprawdę jest nasz styl. Moje umiłowanie do kokardek trochę słabnie, ale w tym przybrudzonym i szmatławym wydaniu są dla mnie mega atrakcyjne. Zupełnie gubi się ich słodki wizerunek. Nie zamierzam Cię przekonywać do nich, bo to po prostu nie ma sensu. Albo się coś lubi albo nie.
      Ja uwielbiam wszystkie czynności wymienione przez Ciebie na końcu komentarza. W związku z tym, kończę i biorę sie do urlopowania.
      Buziaki, SIWA

  3. Zazdroszczę szczęściara , urlopik w Jastarni marzenie , stylizacja super
    uwielbiam len , w upały niezawodny zanim się do niego przekonałam
    musiałam zwalczyć w sobie pewną niechęć do niego z jednego powodu,
    że gniecie się niemiłosiernie ,teraz ok i nie wyobrażam sobie by nie mieć
    ciuchów na bazie lnu czysta przyjemność noszenia przy takich temperaturach
    rekompensuje tą niedogodność no i dodaje odrobinę nonszalancji ,co latem
    szczególnie lubię czyli luz i totalna swoboda oczywiście o estetyce nie zapominając wszak lato w mieście to nie nadmorski deptak ,Aga na ostatniej fotce wyglądasz bosko odpływasz w błogim nastroju ,ech byle
    do urlopu pozdrawiam buziaki

    1. Witaj Jolu,
      Rzeczywiście jest czego zazdrościć 🙂 . Mam nadzieję, że Twój urlop będzie równie udany. Len, ze swoimi zaletami i wadami, jest królem letnich stylizacji. Dla mnie fakt, że len się gniecie jest wspaniałym pretekstem żeby odpuścić sobie całkowicie jego prasowanie. Skoro za chwilę tego nie widać, po co się męczyć? Piorę, strzepuję, dokładnie rozwieszam na wieszaku, nadając kształt i wygładzając ręcznie kieszonki wraz z zapięciami. Potem suchą rzecz zakładam bez żadnych dodatkowych czynności.
      Na zdjęciu udało się uchwycić mój wspaniały nastrój, który mam nadzieję nie opuści mnie do końca turnusu 🙂
      Buziaki, SIWA

  4. O rety Agusiu jesteś w najpiękniejszym miejscu na ziemi!! Zazdroszczę szczerze. Buziak taki szczęśliwy aż miło popatrzeć. Odpoczywaj ile wlezie na zapas. Co do stylizacji to bardzo Cię rozumiem bo też jestem miłośniczką i lnu i Rundholtza. To taki materiał który budzi wiele emocji. Dla mnie całym jego urokiem jest takie nonszalanckie pogniecenie i „łajzowatość” jak mówi jedna z dam – która tylko w poliestrze. Kolory poprzecierane są obłędne dają takie możliwości, że ho ho. Buciki przepiękne, niestety nie było dla mnie rozmiaru, ale popatrzeć miło zwłaszcza z Twoją piękną pęcinką prezentują się super. Żakiecik i ściana w tle dobrane zawodowo. No jednym słowem cud-miód. Ściskam Cię, baw się dobrze. Do zobaczenia po urlopie – ja jadę jutro do lasu na dwa tygodnie i też będę leniuchować – w gaciach Rundholtza i lnianych koszulach. Buziaki D.

    1. Witaj Dorotko,
      To prawda. Jestem w raju, choć pogoda w tym roku raczej mnie nie rozpieszcza. Po upałach w Warszawie, mam trochę chłodu i dużo wiatru w Jastarni. Nic to, kiedy jest tak pięknie wokół. Len Rundholza towarzyszy mi oczywiście także tutaj. Cieszę się, że podobają Ci się miejsca sesji. Zrobiła się z tego dobierania niezła zabawa, a nawet traktuję je trochę jak wyzwanie. Narazie się nie powtarzałam, ale kolejny wpis chyba będzie powrotem do tematu wzoru i piaskowej ściany 🙂 .
      Wracam do odpoczywania…
      Buziaczki, SIWA