JESIENIĄ ZAPRZYJAŹNIJ SIĘ Z ZIELENIĄ

Kompletnie oszalałam na punkcie zieleni… Nie wiem, czy to kwestia nadziei, którą symbolizuje, czy po prostu jest to moja kolejna kolorystyczna fascynacja… Fakty są jednak takie, że coraz częściej na blogu pojawia się zieleń. Łatwo można wytłumaczyć jej obecność we wczesnowiosennych stylizacjach, kiedy wszyscy spragnieni są koloru jako przeciwwagi do wszechobecnej szarzyzny i braku słońca. Jeszcze łatwiej było przemycić ją z letnią opalenizną, nawet w towarzystwie chłodnych, srebrnych dodatków. Teraz, kiedy cera wyraźnie mi zbladła, a dni zrobiły się krótkie i ciemne, mimo wszystko nie mam ochoty rozstawać się z zielenią. W zaskakujący dla mnie sposób, działa na mnie jednocześnie kojąco i ożywiająco. Szczególnie upodobałam sobie odcień szmaragdowy. Zaczęłam nawet myśleć o kupnie biżuterii z tym kamieniem. Opis szmaragdu, który znalazłam w internecie, potwierdził tylko, że to najlepszy dla mnie moment na noszenie zieleni i to nawet nie koniecznie tylko w postaci drogocennych błyskotek 🙂

„Nie od dziś wiadomo, że barwa zielona ma właściwości uspokajające i kojące zmysły. Pomaga w wielu emocjonalnych zawahaniach, przywraca równowagę, harmonię wewnętrzną oraz spokój. Potrafi również łagodzić wszelkie negatywne emocje, takie jak gniew, złość, nienawiść. Ten niezwykły klejnot sprawia, że umysł właściciela otwiera się na istnienie sił naturalnych. Uwalnia od słabości i daje swojemu właścicielowi niezwykłą siłę oraz wiarę w siebie. Klejnot pozwala również w pozbyciu się uczucia rozpaczy i żalu i pozwala na powrót cieszyć się życiem. Dlatego z pewnością warto podarować go komuś, komu życzymy jak najlepiej i kto potrzebuje siły.”

        źródło:  roren.pl

Pisałam Wam ostatnio o bardzo długich i hucznych obchodach moich 47 urodzin. Wśród wspaniałych prezentów, które dostałam z tej okazji, znalazła się nowa saszetka LA BOBA… W kolorze szmaragdowej zieleni… Trochę podpowiedziałam darczyńcom 😉 i jestem teraz szczęśliwą posiadaczką tej wspaniałej torebusi. Czy zaskoczę Was, gdy napiszę, że pasuje mi do każdej stylizacji? Tak to właśnie jest, kiedy do naszej szafy trafia wymarzona rzecz. Potrafimy ją zestawić w dowolnej konfiguracji…

…A nawet z pełną premedytacją wymyślać zestawienia, które idealnie będą do niej pasować.

Dzisiaj wyciągnęłam z szafy własnoręcznie zrobiony zestaw – czapkę i mitenki. Do zielonych dodatków dołożyłam jeszcze siateczkowy top RESERVED. Tak naprawdę była to sukienka, ale dużo częściej zaczęłam jej używać, kiedy skróciłam ją do linii bioder i zrobiłam po bokach rozporki. Traktuję ją teraz jako dodatek, mały pasek wystający spod swetrów.

Moja miłość do saszetek ma długą historię… Kolekcja rozrasta się i muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie bez nich życia… To chyba najwspanialszy torebkowy wynalazek. Zielona ma ogromną przewagę nad moimi pozostałymi, ponieważ jest dostatecznie duża i mieszczą się w niej wszystkie niezbędne na co dzień rzeczy. To sprawia, że mogę czasem zrezygnować z mojej drugiej torby 🙂

Myślę, że po moim uśmiechu dobrze widać jaka jestem z niej zadowolona.

Zdjęcie detali pokazuje jak dużo faktur i materiałów znalazło się w tej stylizacji. To najlepszy sposób na ciekawe zestawienia. Przydaje się on szczególnie w monochromatycznych i jednokolorowych look’ach, ale zawsze warto miksować różnorodne struktury. Tutaj połączyłam pikowanie, cienką siateczkę, dzianinę boucle oraz tą wyrabianą w gruby prążek.

Mój styl wyróżnia na pewno dbałość o szczegóły. Wiem, że przywiązuję uwagę do drobiazgów, ale uwielbiam, gdy wszystko się ze sobą spina. Dlatego bardzo mnie ucieszyło, że do dzisiejszej stylizacji udało mi się dobrać idealne kolczyki. Mają w sobie wszystkie kolory stylizacji, nie wyłączając nawet koloru pomadki i paznokci 🙂 .

Teraz kilka słów o szarym swetrze H&M. Mam go bardzo długo co, biorąc pod uwagę jego sztuczny skład, jest sporym osiągnięciem. Pojawiał się wielokrotnie na blogu. Jedne z fajniejszych wpisów z tym swetrem to te w towarzystwie gigantycznego, czerwonego szala… lub z rudymi dodatkami. Oba z 2017 roku!!! Piszę o tym, ponieważ ostatnio, bardzo często podejmowany jest temat sztucznych materiałów, ich słabej jakości, a tym samym krótkiej żywotności w naszych szafach… Muszę przyznać, że mam w tej kwestii mieszane uczucia… Oczywiście idealnie by było, żeby każdą z nas było stać na zakupy rzeczy najwyższej jakości, ale wiadomo, że jest to przywilej niewielkiej grupy… Większość z nas robi zakupy w sieciowych sklepach i tylko czasem może pozwolić sobie na zakupowe inwestycje. Dla mnie szansą na posiadanie markowych rzeczy jest praca w ekskluzywnym butiku albo ewentualnie niespodziewane prezenty od Silverowiczek 🙂 . Czasem jeszcze uda mi się upolować jakąś markową perełkę w TKmaxx lub second handzie… Pozostałe rzeczy, jak dobrze wiecie, mam głównie H&M, ZARA czy nawet C&A… Staram się je wybierać, jak najlepszej jakości i pokazać Wam, że można fajne, stylowe ciuchy znaleźć wszędzie. Jeśli wybierzemy idealny dla nas fason i będziemy o niego dbać, można się nim cieszyć wystarczająco długo. To tylko tyle i aż tyle na ten temat. Mam nadzieję, że zostanę dobrze zrozumiana, a przykład szarego swetra utwierdzi Was w przekonaniu, że czasem można pójść na kompromis w sprawie składu i nic złego się nie stanie… Z ręką na sercu, mogę dodać, że sweter wygląda dokładnie tak samo, jak wtedy gdy go kupowałam. Co więcej, nadal mi się bardzo podoba jego fason i cieszę się, że go kupiłam.

Na koniec, jeszcze kilka słów o najbardziej „szlachetnym” elemencie stylizacji. Spodnie ANNETTE GÖRTZ są częścią bardzo eleganckiego garnituru. Tym razem, w zestawieniu ze swetrem i sportową kurtką H&M nabrały mniej formalnego charakteru. Uwielbiam takie rzeczy, które można nosić na wiele sposobów.

Ciekawa jestem Waszych opinii na temat mojego szmaragdowego szaleństwa. Piszcie, jakie są Wasze kolorystyczne fascynacje. Może macie marzenie o jakimś kolorystycznym zestawieniu, którego nie było jeszcze na blogu? Chętnie podejmę się takiego wyzwania. Oczywiście pod warunkiem, że te kolory znajdują się w mojej szafie.

Przesyłam Wam gorące buziaki
do następnego razu.
SIWA

Możesz także polubić

14 komentarzy

  1. Piękna torebusia i piękna paniusia.
    Moja szafa pęka w szwach przez te Twoje stylizacje 🙂 bo cały czas staram się i staram, aby coś odwzorować. W ostatnim czasie kupuję jednak dużo mniej i nieco rozważniej, bo właśnie inwestując w jakieś ciut lepszej jakości rzeczy, ale jednak te, będące w zasięgu portfela, mam dużo dłuższą przyjemność. A i podarków mam pełną szafę, które cieszą mnie niezmiennie i niezmiernie i zapewniam że robię z nich użytek.
    Zieleń zaprosiłam do szafy i wnętrza, ociepla i upiększa
    p

    1. Witaj Pati,
      Zawsze namawiam do kupowania rzeczy „z głową” i tych najlepszej jakości, na jaką nas stać… Alternatywą do zakupów są wymiany lub przekazywanie rzeczy kolejnym osobom. Cieszę się, że czerpiesz inspiracje z bloga, a jeszcze bardziej, że wykorzystujesz podarki i robisz z nich modowy pożytek 🙂 . Ja też tak mam, a że ostatnio portfel mniej zasobny, sięgam chętniej do „starych” skarbów w szafie i robię z nich „nowe” stylizacje. Kreatywność na tym tylko zyskuje.
      Zieleń zaskoczyła mnie swoją urodą…
      Buziaczki,
      SIWA

  2. Witaj Agnieszko,
    ja dzisiaj po raz pierwszy z roli czytelniczki przejede do roli komentatorki 🙂
    Nie ukrywam, ze co tydzien czekam z niecierpliwoscia na nowy wpis.
    W trakcie czytania tego ostatniego, myslami bylam w mojej szafie i zastanawialam sie jakie podobne rzeczy mam, aby je tak skombinowac. I udalo sie 🙂 Az sama bylam zaskoczona wynikiem. A pisze to dlatego, bo dzis wystapilam w takiej stylizacji w pracy i otrzymalam wiele komplementow, ktorymi chce sie z Toba podzielic, bo po czesci Tobie sie one naleza. Czyli jak pani Aldona pisze: „jestem zrobiona na Agnieszke”. Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy 🙂

    1. Witaj Anetko,
      Wiem, że jest spore grono Silverowiczek, które czekają z niecierpliwością na kolejne wpisy… Jestem blogerką amatorką, to znaczy zajmuję się tym w tzw. wolnym czasie, a to sprawia, że wpisy są rzadsze niż u moich zawodowych koleżanek 🙂
      Bardzo się cieszę z każdego komentarza, ale te, w których chwalicie się stylizacjami „na Agnieszkę”, to miód na moje blogerskie serduszko. Komplementy należą się tylko Tobie, bo umiałaś przełożyć inspirację na własną stylizację… To wbrew pozorom wcale nie jest takie proste 🙂 .
      Pozdrawiam Cię serdecznie,
      Buziaczki,
      SIWA

    2. Ale bardzo proszę proszę: Aldona po prostu, nie pani Aldona 😉
      Ja to nazywam „zrobić sobie Agnieszkę” 😉 Nie będę udawała, że nie podpatruję i nie próbuję osiągać podobnego efektu, jak Siwa, po to tutaj jestem – bo jej styl od lat ogromnie mi się podoba!! A że jest wyższa, ma dłuższe nogi, bardziej sportową sylwetkę i GENIALNE włosy… no to wiadomo, muszę uważać, aby nie wyglądać na żałosną karykaturę 😉
      „Robię sobie” czasem Agnieszkę, żeby zobaczyć jak wyjdzie – i czy mogę inspirując się nią wyjść z domu. Nie zawsze się to udaje. Ale przymiarki i próby sa fajne.

  3. I znowu fajnie się ubrałaś, Ślicznotko :)) A ja dziś siedzę przed kompem „zrobiona na Agnieszkę” – tę z poprzedniej stylizacji… Zabiorę głos w sprawie kupowania w sieciówkach, bo chciałabym zacytować post z FB Piotra Ibrahima Kalwasa, znanego reportera. Przeczytałam to dzisiaj i zrobił na mnie ogromne wrażenie… a jeszcze większe, ilustrujące go zdjęcia. Nie miałam pojęcia, że tak to wygląda! Autor ma profil otwarty, gdybyście miały ochotę zajrzeć, Drogie Silverowiczki.
    Ten widok przeraża i naprawdę daje do myślenia…
    Kalwas: „Od lat rzadko kupuję nowe ubrania. Tylko do biegania „śliskie” tiszerty i szorty czasem. Kupuję w second-handach i noszę rzeczy latami. Mam koszule, kurtki, spodnie które mają po 30 lat. Bardzo jestem do nich przywiązany. Skala nadprodukcji odzieży na świecie jest niewiarygodna…
    Na zdjęciach największe na świecie wysypisko ubrań fast fashion. Na pustyni. Odzież nie ulega biodegradacji i zawiera substancje chemiczne, więc nie można składować jej na miejskich wysypiskach śmieci.
    Każdego roku do portu Iquique w Chile przybywa około 59 tys. ton odzieży wyprodukowanej w Chinach lub Bangladeszu, której nie udało się sprzedać w Europie, Azji czy USA. Góra porzuconych ubrań, w tym świątecznych swetrów czy butów narciarskich, ląduje ostatecznie w najbardziej suchym miejscu świata, chilijskiej pustyni Atakama, która jest dziś największym, globalnym wysypiskiem fast fashion.
    Każdego roku na pustynię trafia około 39 tys. ton używanej odzieży.
    Branża odzieżowa produkuje rocznie 100 mld sztuk odzieży, ubrań i dodatków.
    Szacuje się, że na świecie co sekundę składowana lub spalana jest jedna śmieciarka pełna tekstyliów.
    Mniej niż 1 proc. tekstyliów i odzieży przetwarza się na nowe tkaniny i ubrania…
    https://www.ofeminin.pl/…/tak-wyglada…/jnf3lz2
    Agusiu,mam nadzieję że uda się ten komentarz opublikować – mimo że jest taki wielki i zawiera link, może więc wyglądać na spam. Ale nim nie jest.
    Oczywiście, z tobą czy innymi osobami zawodowo pracującymi w fashion industry jest inaczej. Ty poniekąd MUSISZ kupować więcej, niż krajowa przeciętna, bo z czego byś budowała coraz to nowe stylizacje?! Wiem zresztą, że jesteś mistrzynią wynajdywania w sieciówkach rzeczy wysokiej jakości, z naturalnych materiałów. Ja ten post Kalwasa przymierzam do SIEBIE, żeby była jasność 🙂
    Biorę z ciebie przykład… H&M, Zara, tak, ale szukam w nich rzeczy Premium: bawełny, wełny, jedwabiu, kaszmiru, lnu, wiskozy, cupro, lyocellu – i potem mam te ubrania latami. Noszę je albo oddaję, sprzedaję, wymieniam. Mam dwa żakiety jeszcze z Mody Polskiej, starsze od mojej córki, która w grudniu skończy 31 lat 😉 Obecnie staram się kupować mniej albo NIE kupować – bo szafy są pełne.
    Są też coraz bardziej spójne i przydatne, i dające radość, również dzięki twoim wspaniałym radom!! Zaczyna być tak, że „już nic innego nie chcę”, jak Joasia – która ostatnio postanowiła kupowac wyłącznie Rh 😉
    Staram się wdrożyć w życie zasdę „one in, two out”, kiedy mam wielką na coś nowego ochotę. Gdy uda mi się coś zbyć na Olx lub Allegro – mam czyste sumienie, i z nim polecę kupić sobie coś nowego… I zapewne będzie to wiadomy butik na Szczyglej wtedy. „Takiej dostał dziwnej manii, że chciał tylko od Stefanii”.
    A zieleń jest ożywcza, świeża i bardzo ci w niej ładnie. Jest też SUPERMODNA! Gdy ma się spójną szafę, którą każda z nas tutaj chyba stara się budować – kupienie kolorowego dodatku zamiast kilku nowych ciuchów to też jest rozwiązanie i jakaś nadzieja dla umęczonej planety 🙂

    1. Witaj Aldonko,
      Wszystkie Silverowiczki zrobione „na Siwą” robią na mnie ogromne wrażenie, bo właśnie taki był pomysł na bloga. Miał być inspiracją i motywacją do własnych poszukiwań stylu…
      Kiedy przeczytałam Twój komentarz zrobiło mi się naprawdę smutno. Za każdym razem, kiedy jestem w centrach handlowych i odwiedzam sieciówki przytłacza mnie ilość rzeczy… Choć wybieram w nich te najlepszej jakości i robię to bardzo świadomie, jest całe morze ubrań, których nie chciałabym mieć za żadne skarby… Jako blogerka inwestuję w ciuchy, ale ostatnio staram się ograniczyć moje wydatki i sięgam częściej do zasobów zgromadzonych w szafie… Odkrywam tam zapomniane skarby, a w tak zwanym międzyczasie trafiają mi się jeszcze perełki z drugiej ręki… 🙂 Dobrze, gdy kobiety wiedzą w czym jest im dobrze i nie kupują czegoś tylko na poprawę humoru lub jako kaprys, który trafi w najlepszym przypadku do kogoś innego… Dodatki są zawsze najlepszą inwestycją, a teraz jest czas na radosne kolory, które rozproszą mroki jesieni…
      Buziaczki,
      SIWA

      1. Muszę cię przywołać do tych zdjęć na FB – są naprawdę przerażające. I na dodatek te zwały odzieży na pustyni wyglądają na zupełnie nowe, są kolorowe i czyste… Ilość tego przytłacza, dusi. Podcinamy gałąź na której siedzimy. Od połowy ubiegłego wieku robimy to już bardzo intensywnie.
        Co my robimy, niezliczone małe żuczki, naszymi proekologicznymi, rozumnymi decyzjami, to jedno – ale co robi globalny przemysł, który nie przestaje wciskać nam „taniej szybkiej mody” bezustannie, to drugie… Czy w ogóle mamy szansę to zrównoważyć? Sprawić żeby przestano zmuszać szwaczki gdzieś w Tajlandii, Wietnamie, Indiach i Bangkoku do pracy ponad siły, za psie grosze, by każda codziennie szyła kilkanaście ubrań… których nikt nie potrzebuje?
        Jak kocham ciuchy, to nie zawsze jest wesoły temat 🙁

  4. Stylizacja, jak zwykle, perfekcyjnie dopracowana. Zachwycam się doborem dodatków i zieloną torbą, bomba! W połączeniu z szarościami – rewelacja!
    Dokąd miałam włosy w kamelowym odcieniu lubiłam ciepłe odcienie źółci, zieleni, czerwieni. Teraz bardziej pasują mi te zimne. Od czasu do czasu niesie mnie fala malinowego różu/fuksji(?) i jasnego fioletu- jest jakiś taki młodzieńczy (choć generalnie fioletów nie lubię). Może miałabyś coś w swoich zasobach z tymi kolorami…?

    Patent na skracanie,prucie,przerabianie poznałam jakieś trzydzieści parę lat temu. Jeśli ma się trochę wyobraźni, ciut umiejętności i maszynę do szycia – przydaje się ogromnie, polecam.

    Pozdrawiam, ściskam, czekam na więcej…

    1. Witaj Sabo,
      Cieszę się, że spodobała Ci się stylizacja ze szmaragdami 🙂 . Od jakiegoś czasu przymierzam się do różu… ale jakoś tak nieśmiało. Może teraz pod Twoim wpływem jeszcze raz pójdę i przymierzę coś w tym kolorze. Malinowy róż??? Hmmm… Ładnie brzmi. Z fioletami mam tak, że podobają mi się na innych… Tu może być problem, bo nie mam w szafie takich kolorów. Może po raz pierwszy zrobię sobie zdjęcia w sklepowej przymierzalni 😉
      Twoje zdolności do przerabiania miałam okazję kilka razy podziwiać i przyznam, że do tej pory pamiętam Twoją okularową metamorfozę… Genialna 🙂
      Buziaczki,
      SIWA

  5. Witaj Agusiu, kapitalna stylizacja. Przede wszystkim jest tak optymistyczna, świeża i widać ile sprawia Ci radości. Szmaragdowy kolor jest piękny zwłaszcza w połączeniu z czernią co oczywiste ale też z szarością bardzo fajnego swetra. To że jest nie do końca szlachetny w składzie nie przeszkadza mu mieszkać w Twojej szafie dość długo by uznać, że jest w trendach współczesnych, które jasno mówią żeby mieć rzeczy długo bo to jest eko. Sama mam takie rzeczy, które są ze mną od lat a nie są bardzo szlachetne i co ciekawe od zacnych projektantów. Ale najwspanialsze jest to, że uśmiech od ucha do ucha i błysk w oku, co może tylko oznaczać szczęście a to cieszy mnie najbardziej. Całuski D.

    1. Witaj Dorotko,
      Szmaragdy skradły moje stylowe serce i nie mogę przestać kombinować z tym kolorem 🙂 . Sweter pomimo słabego składu zasłużył na miano slow fashion, bo ubranie noszone latami spokojnie zasługuje na to…. Jestem naprawdę w dobrej formie, tylko czasu trochę brak na łączenie wszystkiego: życia, bloga i jeszcze kilku miłych spraw 🙂
      Całuję gorąco,
      SIWA