POSZARPANA MARYNARA

Powrót do rzeczywistości po narciarskim wyjeździe przychodzi z wielkim trudem. Nie jest łatwo, gdy nagle tak wiele musisz zrobić, a jeszcze parę godzin temu nie musiało się robić nic albo można było robić rzeczy, które normalnie nie przechodzą, np. picie przez cały dzień grzanego wina 😉 . Dlatego dopiero dziś odpaliłam komputer i wzięłam się do pisania. Pokonanie wewnętrznego leniuszka zajęło mi trochę czasu, ale lepiej późno niż wcale, jak powiedział facet spóźniając się na pociąg 🙂 .

Nieustająco oczarowana szelkami RUNDHOLZ, przypomniałam sobie o marynarce, która świetnie pasuje do nich stylowo. Nic dziwnego, bo jest z tej samej firmy, a poszarpane wykończenie komponuje się z nimi bosko.  Marynarka ma jeszcze przypinany pasek, dokładnie z tej samej skóry co szelki. Obie rzeczy dzieli kilka sezonów, ale konsekwencja stylu tego projektanta sprawia, że tworzą duet wręcz idealny.

Pogoda, jak na zimę, dość kapryśna i zmienna. Zdarzają się jednak tak ciepłe dni, że mogę się wypuścić na miasto w samej kamizeli. Już wielokrotnie miałyście okazję widzieć ją w akcji. Za każdym razem, w kolejnym zestawieniu, prezentuje się zupełnie inaczej, ale zawsze atrakcyjnie.

Jest dwustronna, ale najczęściej noszę ją futerkiem na zewnątrz. Dołożyłam jeszcze saszetkę VAGABOND, która oprócz pokrowca na telefon, spełnia bardzo ważną funkcję, a mianowicie podkreśla talię. W takich puchatych rzeczach łatwo ją zgubić, a jeszcze łatwiej dodać sobie parę centymetrów. Dlatego uważam, że albo kamizela musi być obszerna, swobodna, oversize’owa, albo lekko dopasowana, niezbyt duża.

Do tak szerokich spodni, dużo lepiej pasuje wersja z paskiem w talii. Bez niego nie jest wcale źle, ale cała sylwetka lepiej i smuklej się prezentuje  w pierwszym wariancie.

Poszarpana marynarka pochodzi z pierwszej zimowej kolekcji RUNDHOLZ zamówionej do naszego butiku, więc ma około 10 lat. Kolejny dowód na trafność stwierdzenia, że dobry styl się nie starzeje, a jeśli na dokładkę jest dobrej jakości, będzie nam służył latami. Rzeczy z EMcashmere raczej się nie pozbywam. No chyba, że przesadziłam z rozmiarem 🙂 . Mam bowiem tendencję do wybierania za dużych rzeczy… a nie zawsze uda się je potem zebrać  w talii paskiem.

Powrót szerokich spodni powoli staje się faktem. Ledwo kobiety przyzwyczaiły się do rurek i zaakceptowły swoją sylwetkę w wersji „obciśnięta paróweczka”, a tu następuje zmiana o 180 stopni. Nie ma co się jednak specjalnie tym przejmować. Na szczęście jest tyle trendów w modzie, że można spokojnie zignorować ten fakt i przeczekać falę zachwytów nad szerokimi nogawkami. Wszystko zależy od naszych preferencji. Jeśli dobrze wyglądacie w obciślakach, zostańcie przy nich, ale jeśli wasza sylwetka aż się prosi o szerokie spodnie, korzystajcie z najnowszych doniesień z wybiegów i zamiatajcie ulice szerokimi nogawkami.

Przy mojej sylwetce,  jestem w tej dobrej sytuacji, że mogę nosić każdy fason spodni, ale i tak najlepiej czuję się w klasycznych „marchewach” lub w moich, ukochanych luźnych gaciach.

Czy warto zatem próbować innych fasonów?

Uważam, że zawsze watro próbować. Efekt nie koniecznie musi zachwycać, ale dzięki takim próbom będziemy miały pewność co jest dla nas korzystne, a dokładniej dla naszej aktualnej sylwetki.

Kolorystyka stylizacji i użyte dodatki sprawiają, że ma bardzo militarny charakter. Moja Córcia, za każdym razem, gdy zakładam saszetkę z szelkami, twierdzi, że wyglądam jakbym miała kaburę z pistoletem i wybierała się na wojnę 🙂 .

Bez saszetki całość wygląda delikatniej.

Oczywiście dopinany pasek w talii jest super, ale szelki to podstawa…

Patrząc na zdjęcie poniżej, odnoszę wrażenie, że z powodzeniem można by zastąpić szerokie spodnie długą spódnicą i otrzymałybyśmy podobny efekt.

Przy tak mocno zaznaczonej talii spódnica mogłaby być zarówno wąska, jak i mocno rozkloszowana. Może kiedyś pokuszę się o taka stylizację.

W dzisiejszej stylizacji skorzystałam z możliwości wypożyczenia z butiku okularów przeciwsłonecznych ANNETTE GÖRTZ. W trakcie robienia zdjęć wyszło słoneczko i okazało się, że nie zabrałam swoich

Na koniec jeszcze radosny podskok i tym optymistycznym akcentem możemy zakończyć wpis oraz wejść w Nowy Rok. Mam nadzieję, że będzie dla Was dobry i łaskawy. Wszystkiego co najlepsze i do następnego razu,
SIWA
P.S. Komentarze nadal są mile widziane 🙂 Chętnie się dowiem czy lubicie i nosicie szerokie spodnie? A może macie słabość do poszarpanych, grunge’owych ciuchów? Piszcie śmiało.

Możesz także polubić

13 komentarzy

    1. Witaj Mariuszu,
      To pierwszy męski komentarz na moim blogu! Jestem lekko zawstydzona, trochę zaskoczona, ale przede wszystkim zachwycona, że do grona Silverowiczek dołączył Silverownik 🙂 . A już tekst o gwieździe filmowej zupełnie mnie rozwalił i wprawił w super nastrój 🙂
      Pozdrawiam i liczę na kolejne komentarze,
      SIWA

  1. Piękny skok w nowy rok i te nowe włosy jakieś takie „o la la”, jak pisze poprzedniczka ;)Bardzo stylowa ta Twoja stylizacja 🙂 Buziaki noworoczne dla Ciebie i Twoich Czytelniczek
    p

    1. Witaj Pati,
      Dzięki za hiszpański komentarz 🙂 . To chyba zaraźliwe… O la, la… Znowu podskoczyłam z radości.
      Buziaki, SIWA

  2. Bardzo stylowo! Szelki są rewelacyjne, a poszarpana marynara… och, nosiłabym. 10 lat temu może bym się nie dważyła, za to teraz?! Poczekam, może uznasz kiedyś, że jednak jest na ciebie za mała… 😉 Albo rozważę poszarpanie podobnej nieco, którą kupiłam w Mango… jest taka grzeczna. Zbyt grzeczna. Szerokie spodnie… który to już powrót? Wciąż posiadam 3 pary. Dżinsowe „szwedy” Levis’a i 2 x czarne. Jedne są prawie identyczne, jak twoje. Będzie zabawa – „paróweczki obciśniętej” nigdy nie polubiłam.
    Najlepszego w Nowym Roku, Agusiu!

    1. WitaJ Aldonko,
      Cieszę się, że tak bardzo przypadła Ci do gustu stylizacja z poszarpaną marynarą. Nie wiem czy to dobry pomysł, by dobierać się do grzecznej marynarki… Chociaż ja wielokrotnie strzępiłam męskie koszule. Obcinałam kołnierzyki, rozpruwałam szwy przy rękawach. Jeśli nie czujesz się z nią mocno związana emocjonalnie, to może jednak warto spróbować. Zaczęłabym od rękawów, potem kieszenie i na końcu klapy. Wszystko zależy od początkowych efektów. Z reguły im dalej w las, tym śmielej operuje się nożyczkami 🙂 . Szerokie spodnie co jakiś czas powracają, ale z tego co zauważyłam, cieszą się największym powodzeniem w wersji wieczorowej z pantoflami na obcasie… Dlatego starałam się pokazać je w codziennej odsłonie. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś przymierzając swoje „szwedy” :).
      Wszystkiego dobrego dla Ciebie i wszystkich Silverowiczek,
      SIWA

  3. Witaj Agusiu, jestem prosię, zaniedbałam poprzedni wpis i w ogóle, ale jakaś niemoc psychiatryczna mnie dopadła, i pozwoliłam sobie będąc na urlopie w lesie pielęgnować doła w pięknych okolicznościach przyrody. No ale koniec z tym i wracam do życia. Spodnie szerokie jak najbardziej tak! uwielbiam i czy są proste i długie czy lużno-gaciowe są boskie. Jak wiesz jestem mała i delikatnie rzecz ujmując puszysta a o dziwo w lużnych gaciach, szerokich wyglądam nieżle. To jest fason dla amatorek bo są dość odważne/ te spodnie/ – wszystkim się wydaje że powiększają sylwetkę a to nieprawda, ważne tylko co jest na górze. A jak się słucha swojej ukochanej Blogerki to się wie, że jak duża góra to mały dól i odwrotnie a jak duże gacie to górka drobniejsza i wtedy jest ok. Ściskam serdecznie wyglądasz pięknie, a marynary zawiszczę. Buzi D.

    1. Witaj Dorotko,
      Dobrze, ze wydostałaś się ze swojego „leśnego” doła. W końcu, jako jedna z moich najwierniejszych Silverowiczek masz mnóstwo obowiązków, w tym między innymi pisanie komentarzy pod każdym wpisem 😉 . Jedynym wytłumaczeniem na jego brak mogła być dobra zabawa i jak wiem wspaniała stylizacja, którą pięknie i samodzielnie skomponowałaś. Jakże miło mi słyszeć, że moje nauki nie poszły w las. Najlepszym dowodem jest końcówka Twojego komentarza, która jest kwintesencją wiedzy o proporcjach każdej udanej stylizacji. Brawo!!!
      Buziaki, SIWA

  4. Witaj Siwa,
    Raz to samych dobrodziejstw w Nowym Roku. Dwa to (muszę to napisać!) właśnie odkryłam Twój blog i muszę przyznać jestem oczarowana. Wszelkie szare stylizacje mogłabym zaadoptować dla siebie w całości! 🙂 A trzy to właśnie mi przypomniałaś, że na dnie mej przepastnej szafy czekają na powtórne odkrycie dwie pary szerokich spodni – moich ukochanych sprzed wielu lat dżinsów (przez jedną dogawkę bez problemu przeszedłby spory arbuz:) oraz szarych wełnianych w różową krateczkę z kantem i mankietem. Jak tylko dźwignę się z łóżka po niemocy jaka mnie dopadła, muszę sprawdzić z czym po tylu latach mogłabym je nosić (z nadzieją, że będą pasowały:)
    Czekam niecierpliwie na więcej stylizacji.
    Pozdrawiam

    1. Witaj Monia,
      Fajnie, że do Nas dołączyłaś. Jak miło przeczytać taki komentarz, wiem tylko ja… Dziękuję za komplementy, dobrze robią na motywację i mile łechcą moje blogerskie ego 🙂 . Szerokie spodnie zaliczyła pewnie każda z nas. Skoro przetrwały dwie pary tyle czasu w Twojej szafie, pewnie na to zasłużyły. Życzę Ci by nadal pasowały, bo im szersze i zamaszyste nogawki, tym bardziej są trendy.
      Dużo zdrówka, SIWA
      P.S. Kolejne stylizacje będą z całą pewnością. Mam nadzieję, że wraz z nimi pojawią się też Twoje komentarze 🙂

      1. Jej, Monia… chciałabym to zobaczyć 🙂
        Twoje stylizacje, znaczy. Właśnie oczyma wyobraźni zobaczyłam ów arbuz, który dałby się przeturlać i przez moje dżinsy – kupione jakoś w 2011 r. Niby nie tak dawno temu, a przecież… regularne „szwedy”. Kupiłam je chyba przez sentyment dla „szwedów”, które nosiłam w liceum 🙂