JAK NOSIĆ RAZEM PASY I ADIDASY?

Wiem, że ostatnio się rozleniwiłam i wpisy pojawiają się na stronie w dość dużych odstępach czasowych. Dostaję nawet sygnały od moich Czytelniczek Silverowiczek, że mam się wziąć do roboty, bo nie chcą tak długo czekać na kolejne. Nie wiem, czy to brak weny, czy rzeczywiście wakacyjne rozprężenie, ale jakoś nie po drodze mi do  komputera. Zawsze znajduję ważne sprawy do zrobienia lub załatwienia. Taki mały kryzysik, który mam nadzieję uda mi się przezwyciężyć. Może jak zacznie się rok szkolny, stanę się na nowo zorganizowana i pozbierana.
A tymczasem…

Uwielbiam paseczki, szelki, luźne gacie, dżins, małe torebki i wygodne adidasy. Czy da połączyć to wszystko ze sobą w jednej stylizacji? Jak widać, spokojnie i bez problemu. Wystarczy tylko ograniczyć się do klasycznej kolorystyki i taka mnogość elementów może tworzyć spójną całość.

Musiałam sięgnąć po dżinsowy płaszczyk, bo pogoda ostatnimi czasy lekko kapryśna, szczególnie z rana. Kupiłam go w PULL&BEAR, podczas zakupów z moją Córką, jeśli się nie mylę, dwa lata temu. Prezentowałam go już we wpisie pt. „Stylizacja – inspiracja”. Co zabawne, występował w duecie z tymi samymi luźnymi gaciami RUNDHOLZ. Płaszczyk jest bardzo prosty, a jego największą zaletą są ogromne kieszenie, które rozwiązują odwieczny problem, co zrobić z rękoma.

Ostatnio ogarnęło mnie zupełne szaleństwo, jeśli chodzi o kupowanie czerwonych ubrań i dodatków. Myślę, że moja, ulubiona, czerwona torebka była jedną z pierwszych w kolekcji. Od niej również zaczęła się moja sympatia do małych torebek, w których noszę najcenniejsze drobiazgi, tzw. podręczny niezbędnik. Reszta ląduje zazwyczaj w wielkim „worze” czyli drugiej, dużej torbie, noszonej na ramieniu. W tej roli sprawdzona w bojach, pikowana torba RESERVED.

Czarno-białe okulary SUNDAY SOMEWHERE są z pewnością moimi ulubionymi. Bez nich nie wyobrażam sobie żadnej stylizacji black&white, a tym bardziej wakacji. Drżę na samą myśl, że kiedyś mogą się zniszczyć, a przecież nie są wieczne… Doprawdy nie wiem, jak mogłam sobie bez nich radzić wcześniej ;).

 

Z nimi stylizacja prezentuje się o niebo lepiej.

Bardzo lubię takie zestawienie kolorystyczne. Klasyczny dżins, biel i czerń, a jako kontrapunkt odrobina czerwieni. Po raz kolejny widać, że łatwiej mi zaszaleć z formą niż z kolorami.

Oprócz torebki, czerwone elementy stylizacji stanowią paznokcie, usta i cieniutka bransoletka. Bardzo delikatnie ożywiają i podkreślają czarno-białe paski. Szczególnie jest to widoczne, kiedy zdjęłam płaszcz.

Bluzeczka w paski H&M jest po prostu fantastyczna. Przede wszystkim, ma bardzo dobry fason. Ładny dekolt, eksponujący ramiona i idealne, nie za długie rękawy, to chyba są te najbardziej rzucające się w oczy zalety.  Oprócz tego zrobiona jest z grubszej, sprężystej dzianiny wiskozowej. Taki skład sprawia, że bluzka świetnie sprawdza się nawet w cieplejsze dni, a grubsza i cięższa faktura nie obciska figury, choć jest dopasowana.

Wiem, że nie wszystkie z Was lubią takie obciślaki. Podobny efekt możemy uzyskać z luźniejszą formą bluzki w paski. W sieciówkach często można spotkać bluzki w paski z długim rękawem, choć znacznie trudniej trafić na te z fajnym łódkowym dekoltem. Nie zrażamy się tym, kupujemy tą z okrągłym dekoltem, ale w rozmiarze i z paseczkami, które nam pasują. Po przyjściu do domu, rozkładamy bluzkę na lewą stronę, przykładamy duży talerz na wysokości dekoltu i wykorzystując kawałek jego brzegu, obrysowujemy. Potem wycinamy zbędny ściągacz, brzegi się lekko wywiną  i mamy piękną bluzeczkę w łódkę. Radziłabym jednak zacząć od starego, niezbyt lubianego T-shirtu i jeśli efekt Was zadowoli, powtórzyć akcję na cenniejszym egzemplarzu :). Poniżej rysunek – wskazówka. Jeśli ktoś lubi, można wyciąć głębszy dekolt z tyłu albo z przodu. Miłej zabawy…

Ważnym elementem stylizacji są szelki ANNETTE GÖRTZ. Tworzą fajny graficzny rysunek na paskach, ale najważniejsze, że trzymają spodnie na odpowiedniej wysokości. Bez nich za mocno opadają na biodra, co przy tym fasonie nie wyglada zbyt korzystnie.

Szelkom poświęciłam jeden z wpisów. Choć zrobiłam go zimą, zasady i sposoby noszenia są takie same przez cały rok. Kto nie widział i nie czytał, zapraszam do lektury → tutaj. Dzisiejszy sposób, czyli na krzyż, też tam znajdziecie:).

Do noszenia luźnych gaci namawiam Was namiętnie od samego początku istnienia bloga. Różne są fasony. Z bardzo niskim krokiem zwężane mocno do dołu, z lekko opuszczonym krokiem i szerokimi nogawkami. Ważne jest by znaleźć swój optymalny fason, który podkreśli nasze walory, a ukryje ewentualne niedoskonałości. Oczywiście szczupłym osobom jest dużo łatwiej, ale i one powinny uważać na proporcje, czyli długość nogawek, wysokość stanu. Przyjemność noszenia, luz i niczym nieskrępowane poczucie swobody są bezcenne. Te z Was, które dokładnie śledzą moje stylizacje, od razu stwierdzą, że te spodnie RUNDHOLZ’a widziały już wiele razy, przy okazji innych stylizacji. Uszyte są z grubszej bawełny, co sprawia, że zawsze mogę po nie sięgnąć, bez względu na porę roku.

Na koniec buty, które wbrew pozorom są najważniejsze. Nic bardziej nie podkreśla charakteru stylizacji i nic bardziej nie może jej popsuć. Białe buty są dla niektórych kontrowersyjne, ale w wersji sportowej czyli tzw. adidasach, prawie przez wszystkich są akceptowane. Ja najbardziej lubię białe, skórzane slip-ony. Te z zawiązaną kokardką są moim najnowszym nabytkiem w całej, pokaźnej kolekcji. Upolowałam je oczywiście w TKmaxxie :). Były jeszcze czarne na białej podeszwie. Cena, jak na ten sklep przystało, bardzo korzystna.

Cieszę się, że udało mi się pokonać swoje lenistwo i chwilowy kryzys „pisarski”. Mam nadzieję, że spodobał Wam się wpis i stylizacja. Może skorzystacie z mojego sposobu na T-shirt w łódkę? Dajcie też znać, czy podzielacie moje uwielbienie dla paseczków.

Tradycyjnie, jeszcze podskok i możemy się pożegnać.
Do następnego razu,
SIWA,  jeszcze lekko leniwa :).

Możesz także polubić

8 komentarzy

  1. No coś nie widzę, żebyś ruszyła z kopyta z rozpoczęciem roku szkolnego 🙂 z naszej modnisi robi się leniuszek 🙂 Podzielam Twoje uwielbienie dla paseczków, podzielam też miłość do łączenia czerni z bielą i jednoczę się z Tobą w lenistwie…
    p

    1. Witaj Pati,
      No coż, rozgryzłaś mnie! Dobrze, że trafiłam na Twoją wyrozumiałość, bo im bardziej poddaję się lenistwu, tym większe mam wyrzuty sumienia. Zbieram się, ale te zeszyty, okładki, gumki i kątomierze, wykańczają mnie. Chyba przydałoby mi się jakieś spotkanie motywujące :).
      Buziaki, SIWA

  2. Bardzo sympatyczny i uczciwie poradniczy wpis 🙂 Włos, widzę, już „po miejsku” wyprostowany… Te okulary są tak świetne, że jeśli spotkasz je jeszcze kiedyś i będziesz uzupełniała zasoby – kup proszę i dla mnie! Spędzam „sommer somewhere” i dobrze mi tu służą wybrane przez ciebie ciuchy… co więcej, jest efekt ekstra, prawdziwa wartość dodana: oglądałam przed wyjazdem jakieś pismo kobiecej kokeżanki, a w nim gwiazdki i celebrytki, wystrojone do zdjęć. O Matko Boska! Co za sztampa i nuda! Nic nie chcę z tego, nic mi się nie podoba. Aaaale mnie zaszczepiłaś 😉

    1. Witaj Aldonko,
      Dziękuję Ci za komentarz. Włos rzeczywiście w mieście się częściej prostuje:). Pomimo wielu komplementów dla kręconej, naturalnej wersji, ja bardziej elegancko czuję się w tej „przylizanej”. Cieszę się, że ciuchy które razem wybierałyśmy, teraz spędzają z Tobą wspaniałe wakacje i sprawdzają się w akcji. No cóż, z tą szczepionką na sztampę i nudę chyba jest tak, że jak uporządkuje się swój, własny styl, to jest się odpornym na wiele modowych pokus. A swoją drogą, większość polskich celebrytek ubiera się tak samo i tak jest od lat. Najbardziej mnie bawi, że w wielu kobiecych pismach, synonimem elegancji i mody jest króciutka sukienka z baskinką plus pantofle w kolorze nude na bardzo wysokim obcasie. Każdy inny strój celebrytki, oceniany jest jako ciężki, niekobiecy, mało kobiecy. itd… Ja najwięcej czasu poświęcam na oglądanie zdjęć z tygodni mody na całym świecie i podglądaniu jak ubierają się osoby, które wchodzą lub wychodzą z pokazów. To dla mnie jest znacznie ciekawsze niż same pokazy, które oczywiście ( niektóre) oglądam, ale „żywa” moda z ulicy np. Nowego Jorku jest dla mnie dużo bardziej inspirująca.
      Miłych wakacji
      Buziak, SIWA