I LOVE KASZMIROWE PASTELOVE

Jak to miło założyć coś jasnego po tak długim okresie dominacji czerni. Oczywiście sprzyjają temu okoliczności przyrody, bo zrobiło się zdecydowanie cieplej i słońce trochę sobie o nas przypomniało, przygrzewając od czasu do czasu.
W dzisiejszej stylizacji postawiłam na jeden z pastelowych kolorów tzw. nude, czyli inaczej mówiąc, cielisty. Jest to bardzo rozbielona brzoskwinia, która ślicznie rozświetla  cerę. Kiedy jesteśmy blade po zimie, stanowi wspaniałą alternatywę dla bieli. Ten sam odcień udało mi się odnaleźć w trzech elementach mojej garderoby, które postanowiłam połączyć w zgrabną stylizację.
Jeśli chodzi o płaszczyk H&M, to nie jest to jego debiut na stronie. Występował już przy okazji wpisu pt. „Wszystko jasne?”, w towarzystwie plisowanej spódnicy z imitacji skóry. Był wtedy częścią 42 urodzinowej kreacji;).

Tym razem zdjęcia fotografowi wyszły mocno artistiko:). Cały czas eksperymentujemy i fajnie się razem przy tym bawimy. Przyjemne jest, jak Franio ciągle mi powtarza, że ślicznie wyglądam i bardzo mu się podobam. Jest taki słodki i nawet jeśli mam czasem jakiś kryzys urody, to po takiej sesji zdjęciowej humor od razu mi się poprawia.

Na butikowych zdjęciach wszystko widać dużo wyraźniej, no i ta fryzura, przyznacie, że boska;). Na żywo wydawała się fajna, ale teraz jak przyglądam się jej dokładnie, to raczej wyszło mi coś a’la „dzidzia piernik”.

Nie miałam odwagi, by założyć coś jasnego na dół. Zdecydowałam się na czarne spodnie RUNDHOLZ.  Jest to najprostszy fason w mojej kolekcji, z lekko obniżonym krokiem, szeroki w udach i ze zwężającymi się nogawkami. Dla mnie wprost idealny do prostych, minimalistycznych stylizacji.

Czarne mokasyny SANDRO RAMADORI z wytłaczanej skóry, to najnowszy nabytek w mojej „butowej” szafie. Kupiłam je oczywiście w Düsseldorfie… Jak się domyślacie, takich jeszcze nie miałam i były mi bardzo potrzebne:).  Urzekła mnie ich faktura, która, tak się dziwnie składa;), idealnie pasuje do dużej torby FELISI.

W tytule dzisiejszego wpisu są kaszmirowe pastele, a to dlatego, że głównym bohaterem dzisiejszej stylizacji jest przepiękny kaszmirowy sweter. Z jego zakupem wiąże się cała historia.

Żeby nie trzymać Was w napięciu, od razu zdradzę, że kupiłam go w MARKS&SPENCER. Tak, tak, właśnie tam. Był to czysty przypadek, że na niego trafiłam. Wybrałam się do tego sklepu zwabiona informacją o rzekomym zamknięciu, licząc na jakąś wielką wyprzedaż (wcześniej w kolorowej gazecie widziałam fajny płaszcz wełniany M&S). Informacja o wycofaniu się z rynku okazała się prawdziwa, ale nikt nie wie kiedy ma to nastąpić. W związku z tym, w kącie sklepu na pierwszym piętrze wisiały tylko smętne niedobitki zimowej kolekcji. Postanowiłam je mimo wszystko obejrzeć, skoro już tam byłam. Przechodziłam wzdłuż wieszaków i dotykałam kolejnych rzeczy, kiedy nagle moja ręka zatrzymała się na miękkim i miłym materiale. Od razu poczułam, że w składzie musi być kaszmir. I był, całe 100%! To się nazywa szczęście. Złoty strzał…

Sweter jest  prosty i jak na tą firmę, bardzo nowoczesny. Półgolf, lekko odstający od szyi, nisko wszyte rękawy, ciekawe przeszycia na ramionach i brak jakichkolwiek ściągaczy. Jak dla mnie, same zalety. Nie wiem, jak będzie wyglądał po praniu, ale wygląda solidnie. Mam nadzieję, że dorówna jakości szala ALLUDE, którym cieszę się już trzeci sezon zimowy. Szal jest odrobinę ciemniejszy, ale dokładnie w tej samej tonacji. Tworzą zgrany duet. Może, gdy zrobi się jeszcze cieplej, zrobię cała pastelową stylizację?

Wersja z szalem. Tak prezentowałam się w pracy. Oczywiście zdjęłam okulary :).

A tak wygląda samodzielnie, bez zbędnych dodatków.

Na koniec próbowałam jeszcze poprawić fryzurę i uratować zdjęcie, które zawsze robię na tzw. zajawkę. Rozpuściłam tego zawijasa z boku i okazało się, że tak jest zdecydowanie lepiej. Nie było już czasu aby powtórzyć zdjęcia. A zresztą uznałam, że perfekcja  jest nudna i zostawiłam zdjęcia takie, jakie były, niedoskonałe.

Trudno nie kochać kaszmiru. Kto go spróbował, ten wie, że nie ma nic lepszego… bardziej miękkiego i przyjemniejszego dla skóry. Największą jego zaletą jest lekkość. Nie trzeba zakładać grubego kaszmirowego swetra, by było nam ciepło. Cienki i średnio gruby wystarczą.
Nie mam w mojej szafie zbyt wiele kaszmiru, ale staram się polować na różne okazje, jak np. ta w M&S. Gdy się o kaszmir dba i prawidłowo pierze, może nam służyć dobrych kilka lat, a może i dłużej. Cena niestety zazwyczaj jest trudna i śmiało można powiedzieć, że zakup kaszmirowej rzeczy jest swoistą inwestycją. Czasami zdarzają się nitki, w których jest domieszka kaszmiru. Też warto się na nie skusić, bo nawet niewielki dodatek tej wełny sprawia, że materiał nabiera lekkości, miękkości i szlachetności, którą widać gołym okiem.

Ja uwielbiam kaszmir i to nie tylko w pastelowych kolorach. Moim zdaniem, w każdym wydaniu jest super. Czy to będzie ciepły sweter, szal, czy czapka, nie ma najmniejszego znaczenia.
A jakie są Wasze kaszmirowe doświadczenia? Macie? Lubicie? Nosicie?

Przesyłam Wam gorące buziaki, bo pogoda nas zbytnio nie rozpieszcza. Wiem, wiem, miałam więcej nie narzekać, ale nie mogę się powstrzymać. Jakiś czas temu obiecałam sobie nawet, że nie będę już sprawdzać prognozy pogody, bo wpędza mnie to w depresję. Niestety znowu do niej zajrzałam i nie nastraja zbytnio optymistycznie. Nadzieja umiera jednak ostatnia i jeszcze po cichu liczę, że wiosna zrobi Nam i synoptykom psikusa. Oby…

Do następnego razu,
SIWA

Możesz także polubić

2 komentarze

  1. Aga, Twój rozpuszczony zawijas zrobił na mnie olbrzymie wrażenie, ale doświadczenie podpowiada, że z niesfornego loczka nie ma zbyt długiej uciechy. Inna sprawa z kaszmirem. Ten służyć potrafi długo i wdzięcznie. Uwielbiam tę lekkość i to niepozorne ciepło jakie daje. Choć nie mam bogatych kaszmirowych doświadczeń to miałam przyjemność zaznać jego miękkości i w mojej szafie odtąd gości: golfik i czapeczka (nie) moja 🙂

    1. Witaj Pati,
      Tak, ten zawijas robi wrażenie :). Zapuszczanie włosów, to nie przelewki i miękka gra. Tu potrzeba dużo siły i samozaparcia, by nie poddać się pokusie postrzyżyn. Robię co mogę i choć jest już dużo lepiej, nadal mam problemy z niesfornymi lokami. Skupiam się jednak na stylizacjach i staram nie myśleć za wiele o włosach. Może w tym czasie szybciej urosną?
      Pozdrawiam Cię cieplutko i delikatnie, czyli kaszmirowo:).
      Buziaki, SIWA